Nie zdarzyło mi się jeszcze publikować w formie notki własnego komentarza, ale po głębszym przemyśleniu uznałem, że kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Zacznę od tego, że gdy się zirytuję, jestem złośliwy, a złośliwości mają to do siebie, że zwykle bolą tych, pod adresem których są skierowane. Do tego w zasadzie służą. Jestem przy tym typem ekstrawertycznym, wybucham i gasnę, gdy dam upust emocjom. Mogłem napisać parę słów delikatniej, ale akurat w danym momencie nie czułem takiej potrzeby. W każdym razie za podnoszenie i tak już wysokiego ciśnienia ze swej strony przepraszam.
„IMHO, powinno "wyjść" wspólne oświadczenie 1maud i Pani Maryli, z ich argumentacją, itd.
Pisałem o tym, ale mogę napisać raz jeszcze: akcja urodzinowa była szlachetna i miała swoje głębokie uzasadnienie. "Obrońcy" Anny Walentynowicz, którzy dotąd albo się nią nie interesowali, albo z niej pokpiwali, nie zasługują, by brać ich serio.
Igor Janke wykazał dobrą wolę umieszczając na s24 "zakładkę urodzinową". Sam dopingowałem tej akcji i już gdy zaczęły się kłopoty, napisałem tekst niniejszy:
http://consolamentum.salon24.pl/117383,zle-sie-stalo
I jeśli chodzi o samą sprawę urodzin, to po prostu mi żal i jestem ostatni, który by się wyzłośliwiał pod adresem 1maud czy Pani Maryli.
Mnie zirytowało to, że i tu na s24 i na bm24 próbuje się z Igora Janke i salonu24 zrobić winnych całej sytuacji, często w sposób który z przyzwoitością nie ma nic wspólnego.
IJ czuje się za sprawę odpowiedzialny bo serio traktuje blogerów, ich wizerunek w Sieci. Notka Parakaleina pokazuje, że faktycznie w sposób dość chaotyczny rzecz cała się odbyła. No ale każdy jest mądry, gdy nie ma na głowie dość poczytnego blogowiska i każdy może grozić odejściem (Krzysztof Leski) albo sobie pokpiwać z Jankego. Ciekawe jednak, co ci ludzie zrobiliby na jego miejscu. Bo najłatwiej byłoby powiedzieć: "mam was w nosie, pijcie to piwo sami". A IJ tak nie zrobił. I teraz zbiera bęcki od tych, co już wiedzą, kim on jest naprawdę... I nie wykluczam, bo znam już trochę blogerów nie tylko od dobrej strony, niestety, ze niektórzy mają z tego sporą radochę. Jak to szło? "Kowal zawinił, a cygana powiesili". Mi się takie praktyki nie podobają. I stąd moje wypowiedzi.
Jeśli ktoś się poczuł urażony (np. Pani Maryla czy Foxx), to PUBLICZNIE tu przepraszam, ale jak każdy mam swoje nerwy i pewien pułap odporności na krzywdzące, imho, zarzuty pod adresem ludzi, których szanuje i miejsca, które lubię, a udzielam się na s24 nie od dziś.
pozdrawiam, C”.
Tu jeszcze parę słów: z Panią Marylą wymieniłem maile prywatne. Myślę, że pożyteczne, choć szorstkie. No ale tak już bywa. Bliższa koszula ciału, a każda sójka swój ogonek chwali, więc jest jasne, że mi z sympatiami bliżej do s24, Pani Maryli do bm24.
W tym wszystkim jest jednak coś ważniejszego. Znów przysłowie: „jak nas widzą, tak nas piszą”. I myślę tu nie tyle jedynie o s24, albo tylko o bm24, albo innym blogowisku. Po prostu, Szanowni Państwo, wszyscy blogerzy powinni mieć świadomość, że blogosferze patrzy się pilnie na ręce. I że za jakiś czas znów mogą pojawić się zarzuty, jacy to jesteśmy mali, zawistni, złośliwi, itp., itd., repertuar znany. Pod adresem nas wszystkich. Oczywiście, są tacy, którzy mają to gdzieś, bo albo z zasady trollują (bez względu czy z prawa, czy z lewa, czy z kosmosu), albo patrzą na blogerów z wyższością profesora od robaczków patrzącego pod lupą na żyjątka. Ale jeśli traktujemy blogosferę serio, jako pewnego rodzaju wspólne dobro, za które odpowiadamy, niezależnie od sympatii lub antypatii, to wszyscy (myślę tu także o sobie) powinniśmy dwa razy trzasnąć się po łapach, zanim komuś przyłożymy via klawiatura. Kard. Newman, mój ulubiony konwertyta napisał kiedyś, że najłatwiej źle nam mówić o ludziach, którzy nie patrzą nam w oczy. Ta prawda w bardzo smutny sposób sprawdza się w czasach internetu.
Jedno powinno być dla nas wszystkich jasne: już dziś, choć zapewne w nie tak wielkim stopniu, jak mainstream, odpowiadamy za jakość „opinii publicznej” w Polsce. Zatem: nie idźmy tą drogą... Różnijmy się piękniej.
Co do Anny Walentynowicz: każdy, kto zechce, może przecież kupić jej książki (z czego pewnie będzie miała także wymierny profit), wierzący mogą zamówić Mszę Świętą w jej intencji, niewierzący napisać dobre słowo, lub ciepło pomyśleć. Każdy na własny rachunek, skoro wyszło tak jak wyszło. A wiadome sprawy niech załatwią sami zainteresowani, bo w ostateczności pójdzie to na ich rachunek. Tym bardziej, że zaproponowani do tzw. „komisji”” wyraźnie nie mają na udział w niej ochoty...
Ze swej strony raz jeszcze przepraszam za kąśliwości. I proszę o więcej wyrozumiałości dla s24. W końcu wszyscy go (współ)tworzymy.
PS2. Swoje poprzednie komentarze, te złośliwe, na prośbę zainteresowanych mogę odpublikować.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości