W Krakowie mróz. Poniżej minus dziesięć stopni Celsjusza. Teraz pewnie mniej, ale nie liczcie na to, że się ruszę z fotela i pójdę do kuchni, by sprawdzać słupek rtęci na okiennym termometrze.
Jako dziecko lubiłem zimę. Bo zima na wsi jest z reguły ładna i stwarza okazję do nowych zabaw. A były to czasy, gdy z braku komputerów, itp. gadżetów byliśmy niejako skazani na wymyślanie sobie zajęć. Nikt wtedy na biednej, PGR-owskiej wsi nie marzył o kijach do hokeja (ale krazek mielismy, strasznie ciągnął, jak się oberwało w nogę), nie każdy miał łyżwy, ale na skutym lodem stawie graliśmy, choć robiło się już ciemno... gdy spadlo naprawdę dużo śniegu, robiliśmy linie okopów i stara wojna między "Niemcem, Polakiem i Ruskiem" odżywała w zimowej scenerii. Później, zasmarkani i zziębnięci, wracaliśmy do siebie. Po domach rzadko wtedy grały telewizory, bo nawet jeśli każda rodzina już miała to czarno-białe "okno na świat", to przez to okno niczego ciekawego z reguły nie było widać. Ale jak się wtedy czekało na wieczorynkę! Na Misia Uszatka, Colargola, albo Pszczółkę Maję! Albo na "Teatr Młodego Widza".
Teraz mój małoletni siostrzeniec przewraca w płytach dvd i skacze po kanałach, a największy entuzjazm przejawia, gdy na kreskówkowych kanałach pokazują reklamy maszkaronów o dziwacznych nazwach, albo klocków "LEGO Bionicle". Ma ich cały kosz (w jego wieku miałem jedno pudełko, skromne, kupione chyba w Świnoujściu, w "Baltonie"), wszystkie wymieszane, ale trzeba mu przyznać, że za każdy prezent ładnie dziękuje i umie się cieszyć.
Ale notka miała przecież być o zimie. Zima w Polsce jest, była i pewnie będzie, a to z tej prostej przyczyny, że politycy to na ogół bałwany i kto jak kto, ale oni zimy zdelagalizować nie dadzą. W kraju nad Wisłą żadnego ocieplenia klimatu w związku z tym nie będzie! Bo gdzie by się podziały nasze bałwany? Że co, że latem paparazzi wyłapują ich z gołymi torsami w Egipcie? Mistyfikacja! Nasza klasa polityczna wakacje spędza na Antarktydzie. O, przepraszam, część na Syberii... ;-) Tak sobie demagogicznie ulżywszy, chciałbym zacytować tekst sprzed kilku wieków:
"Bóg skierował przeciw człowiekowi wszystkie stworzenia: nieboskłon, słońce i gwiazdy. Teraz jest ci zimno, po chwili znów za gorąco, dziś mamy szron, nazajutrz śnieg, raz czujesz się dobrze, raz cię coś boli, odczuwasz też głód i pragnienie, dokuczają ci plukswy, to znowu pająki, muchy i pchły, przed którymi często nie możesz się obronić". To Jan Tauler, dominikanin, urodzony około 1300 roku, zmarły Roku Pańskiego 1361, jeden z mistyków nadreńskich (nurt zapoczątkowany przez Mistrza Eckharta), we fragmencie kazania 51: "Beati oculi, qui vident, quod videtis"... Zresztą, całość jest znakomita, godna najbardziej zawziętych dualistów i gnostyków, ale nie o tym chcialem tym razem.
Ten drobny fragment pokazuje, jak bardzo człowiek, na dobre i złe uwolnił się od żywiołów, przynajmniej "w naszej okolicy". Oczywiście to fakt, że zaśnieżona droga uniemożliwia dotarcie do pracy na czas i powoduje uczucie dyskomfortu czy wściekłości. Gdy to jednak porównać z sytuacją człowieka sprzed kilkuset wieków, dla którego chłody stanowiły o wiele poważniejszy problem, decydować mogły o jego być albo nie być, to widzimy, jaką drogę przebyła ludzkość... Drogę, którą w genialnym ujęciu zobrazował Kubrick w "Odysei kosmicznej"... Z drugiej strony, zamiast wszechobecnych pcheł, pluskw, pająków i much mamy dziś choroby cywilizacyjne i wszelkie niebezpieczeństwa i klęski jaki sami możemy sobie zgotować (odsyłam do "Zasady odpowiedzialności" Hansa Jonasa).
Tkwimy zatem jako ludzkość między poddaństwem wobec żywiołów i hegemonią natury a pychą technologicznej samowystarczalności. Trzecia droga, o ile istnieje, jest zapewne "wąską drogą"... ale chyba jedyną, dzięki której uda się na przetrwać na tej niewielkiej planecie, którą pewien pisarz i lotnik nazwał, w sumie banalnie, ale wiążąco, "planetą ludzi".
A muzycznie coś z zupełnie innej bajki, z dedykacją dla miłośników tego barda. Znać, że Czesi nie tylko piwo, kolej i autrostrady mają porządne.:-)
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości