Słucham piosenki Wysockiego, którą Pan Jacek Jarecki wrzucił jako komentarz na moim blogu: "Pieśń o przyjacielu". Słucham i tak mnie rozmiękczyło. Myślę o ludziach, z którymi łączyło mnie coś więcej, niż koleżeństwo.
Nie, to nie jest "kamingałt". Ale takie czasy, że jeśli facet mówi się o bliższych relacjach z innymi facetami, to w ściśle określonym kontekście...
Myślę o przyjacielach, z którymi moje drogi się rozeszły.
Arek, dziś chyba w Nowegii, Grześ B., jezuita, zdaje się w Gdyni, Rysiek, chyba w Kłodzku, Grześ K, jezuita, zdaje w Opolu. Robercik (1977-2007), zmarł w tak młodym wieku na zawał, dedykowałem mu swoje tłumaczenie tekstów kard. Newmana.
To, cośmy razem wyprawiali, nie mieści się mi samemu w głowie. I góry, i modlitwy wspólne i bóle serca gdy się który zakochał jak najbardziej nieszczęśliwie.:-) No, niektórzy z nas zakochali się później szczęśliwie.;-)
Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie, ale to była maksymalna ekipa. Byliśmy razem, na własną rękę we Lwowie. To była legalna wyprawa. Bo ta do Pragi to już nie.:-)
A było tak: wszystkie wyjazdy młodzi jezuici musieli uzgadniać z rektorem. No i OK. Ojciec rektor raz się godził, raz nie. Nie chcieliśmy sprawiać mu przykrości, ani tym bardziej sobie, więc uzgodniliśmy, że do Pragi wybierzemy się bez jego błogosławieństwa.
Dwa dni na nielegalu, nocny pocią z okolic Kłodzka na czeską stronę. Łażenie, dużo łażenia, bo w sumie mieliśmy tylko kasę na pociągi osławione czeskie piwo. Z okolic synagogi wysłałem pocztówkę do o. Kłoczowskiego OP, którego wykład o żydowskim mistycyzmie utkwił mi głęboko w pamięci. Powiedział później, że dostał i że nie wiedział, że "księża scholastykowie" mogą się tak daleko sami zapuszczać... Coś tam burknąłem pod nosem (żeby oczywiście nie sprawiać przykrości księdzu rektorowi, że jest niepoinformowany).
W drodze powrotnej, jeszcze w Czechach, Grześ K. tak nieszczęśliwie położył butelkę piwa, że spadła mu na głowę. Przy okazji okazało się, że kupił, skąpiec, bezalkoholowe. - A takie tanie było! - narzekał. Mnie w Pradze osrał gołąb a do tego rozwaliłem sobie zimową kurtkę.
Czyli Pan Bóg nas pokarał.
To już tyle lat. Ach, jaki ja byłem młody.:-) I lista dyskusyjna "Ciemnogród", a później "Zaścianek" , czyli pierwsze kroki w sensownej, internetowej dyskusji.
A później odejście z zakonu i lata zbuntowane.
A jeszcze później próby odbudowania relacji z Bogiem i Kościołem. Nie do końca jest tak, jakbym chciał.
Przyjaźń to coś, co daje smak życiu. Nie mówię tu o jakichś bzdurkach, chwilowych koleżeństwach, ale o tym, przez co trzeba się przegryźć. Myśmy wtedy znali się jak zły szeląg. Z Grześkiem B. najdłużej, jeszcze z nowicjatu w Gdyni, o którym może też kiedyś. Zgadzaliśmy się, ale pisząc po męsku jeden drugiego potrafił ostro wq...; kiedy dowiedziałem się, że umarł Robert, płakałem jak dziecko, a naprawdę przy całej mojej emocjonalności baaardzo rzadko mi się to zdarza.
I tyle. Raz jeszcze dzięki Panu Jackowi za inspirację.
Aaaa, skoro o przyjaciołach: to dziękuję blogerowi PANIKE, który już tu rzadko na salonie bywa. A brakuje tu tej jego ziołowej nostalgii...
A muzycznie nieco ostrzej, ale też nostalgicznie. :-)
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości