Życzę narodowcom, by mieli odwagę być patriotami w swojej pracy, wśród obcych ludzi, sam na sam. Życzę antyfaszystom, by mieli odwagę obronić na przystanku bitego czy poszturchiwanego człowieka, sam na sam. Sobie też tego szczerzę życzę.
Ponadto uważam, że ów spór narodowców z antyfaszystami, czy jak go nazwać, jest jałowy poznawczo i poza sporą dawką emocji nie dostarcza żadnego sensownego, racjonalnego przekazu, który można by wykorzystać w dyskusjach o współczesnej Polsce. Z jednej strony odczuwam silną więź z lewicą, z drugiej jakoś nie pociągają mnie te egzaltacje w rodzaju: "niszcz nazizm"... Ale to mój problem. Niemniej i do szowinizmu, i do „prawdziwych Polaków” odczuwam silną awersję i dobrze mi z tym.
Generalnie jestem za tym, by jedni i drudzy sobie protestowali, pokrzyczeli, a jak muszą to i okładali pięściami. Z jednym zastrzeżeniem: jeśli ktoś idzie na taką (kontr)manifestację powinien liczyć się z tym, że to tak, jakby wsiadał do samochodu, którego kierowca lubi ryzykować i cholera wie, co się stanie. Jeśli ktoś lubi gry i zabawy na świeżym powietrzu, niechże uczestniczy w nich do woli, ale niech nie płacze, że nie wiedział, co się może wydarzyć. Niech przed (kontr)demonstracją zajrzy choćby do dziadka Le Bona, a później zgłasza pretensje przed lustrem.
Niepokoi mnie natomiast, zarówno w przypadku wczorajszych wydarzeń, jak sytuacji, które miały miejsce na Krakowskim Przedmieściu, bezkarność służb porządkowych. Niestety, to jeszcze jeden dowód na to, jak mizernie w Polsce wygląda kwestia praw obywatelskich. Problem nie zaczął się wczoraj. Dawno temu, w rozmowie z Markiem Kurzyńcem usłyszałem od niego, starego wygi, że „prawo o zgromadzeniach”, czy jak to cudo się nazywa, czyni człowieka zakładnikiem w ręku widzimisię urzędników i policmajstrów... Coś za bardzo niepodległa III RP boi się swoich obywateli...
Chłopcy i dziewczęta, bawcie się dobrze na swoich imprezach. A jak już się wyszumicie, to może siądźcie razem na chodniku i ocierając juchę z buzi pomyślcie, jak będą wyglądały Wasze emerytury. Bo za lat kilkadziesiąt może się okazać, że na żadne zadymy, nie tylko z racji wieku, już nie pójdziecie. Zasłabniecie w domu z głodu, albo będziecie stać w kolejce po zapomogę. Czego szczerze i Wam i sobie nie życzę.
Na wesoło:
PS. I jeszcze na zakończenie anegdotka, którą znajomy opisał na facebooku: "31 sierpnia 82 roku w czasie zadymy uciekałem przed zomo Bednarską i patrzę obok mnie biegnie dawno niewidziany znajomy: - Cześć - rzucam w biegu do niego - co porabiasz? - Sp...m - odkrzyknął i tyle go widziałem".
Chce się rzec: to dopiero byli czasy...
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka