Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
2295
BLOG

Poczet szyderców polskich... (aktl: 16:50)

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 73

A propos dyskusji poniżej, choć wiem, że przekonanych nie przekonam, polecam, jeśli ktoś jeszcze jakimś cudem nie widział: "Towarzysz generał"...

„…a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze/ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych/ niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda/ dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają/ pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę/ a kornik napisze twój uładzony życiorys/ i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy/ przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie”.
 
Obecność generała Jaruzelskiego na spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego zmusza, by znów zastanowić się nad kwestią, która położyła się fundamentem u źródeł III Rzeczpospolitej. To kwestia – nazwijmy ją znanymi określeniami – „grubej kreski”, „zgody narodowej”, wzmocnionej dodatkowo zwycięstwem wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego pod hasłem „wybierzmy przyszłość”. Dziś już wiemy, jaką przyszłość wybraliśmy, jaką jest ona dla nas teraźniejszością.
 
Długo by mówić, czym jest przebaczenie, jakie warunki należy spełnić, by przebaczenie uzyskać. Możliwe jest także, jak sądzę, przebaczenie bezwarunkowe, gdy ofiara nie domaga się nawet zadośćuczynienia, ale to może się dokonać tylko za sprawą jej osobistego wyboru, nie może być jej jednak w żaden sposób narzucone.
 
Na początku III Rzeczpospolitej, czy raczej jeszcze wcześniej, część tzw. „koncesjonowanej opozycji” postanowiła ryczałtem wybaczyć PZPR-owskiej nomenklaturze jej haniebną przeszłość. Odbywało się to pod hasłem „dogadajmy się!” i miało różne oblicza. W książce o Walentynowicz Cenckiewicz przypomina takie oto wydarzenie. W lutym 1989 r. Walentynowicz została wyproszona przez Wałęsę z obrad Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność”. Wałęsa, robotnik, rzucił w kierunku starej robotnicy: „jeśli pani będzie się upierać, to zawołam służbę i każę panią wyrzucić”
 
Notabene, jej obecność wywołała konsternację wśród gości, m.in. Henryka Wujca, Jacka Kuronia, Tadeusza Mazowieckiego, Zofii Kuratowskiej, Adama Michnika, Bronisława Geremka, Andrzeja Stelmachowskiego. Oni, nie tylko oni, chcieli się dogadać, Walentynowicz i wielu zepchniętych na boczny tor działaczy opozycji: nie. Oni, powtórzę, wybaczyli ryczałtem. Choć nie mieli do tego prawa, lecz mieli w tym swój polityczny interes.
 
Co było później, wiemy. Generał Jaruzelski przestał być „koncesjonowanym prezydentem”, żył w cieniu, nie kuł za bardzo w oczy swoją obecnością w życiu publicznym. Post-PZPR-owskie SLD starało się przez lata, z lepszym i gorszym skutkiem, przedstawiać jako formacja odnowiona, „europejska socjaldemokracja”. Na zapleczu mieli, owszem, różne postaci z „czasów słusznie minionych”, ale starali się też – kto pamięta? – przedstawić jako obrońcy dziedzictwa „Solidarności” i 21 postulatów stoczniowych…
 
Parę dni temu doczekaliśmy oficjalnej obecności gen. Jaruzelskiego na spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego III Rzeczpospolitej. Schizofreniczność tego państwa objawiła się z całą siłą. Gen. Jaruzelski, Leszek Miller (ten od moskiewskiej pożyczki, przypomnijmy młodszym), Aleksander Kwaśniewski (złożony niemocą w Charkowie) – to są doradcy w sprawach Rosji. Symbole mówią za siebie. A to czubek góry lodowej. Ale to nawet nic dziwnego, że po-PZPR-owskie elity dogadują się z post-sowieckimi, to całkiem naturalny stan rzeczy. Łatwo znajdą wspólny język. Wszystko pod egidą człowieka, który działał w ROPCiO, później w „Solidarności”…
 
W dodatku, jak wieść gminna niesie, St. Zjednoczone próbują się dogadać się z Rosją w sprawach azjatyckich, np. w kwestii Korei Północnej, z którą Moskwa utrzymuje bliskie stosunki. Być może, ponieważ w geopolityce nie robi się prezentów, Waszyngton poświęci jakiś inny spłacheć globu na rzecz priorytetowych interesów. Strefy wpływów znów lekko się przesuną… Tyle tytułem dygresji.
 
Przebaczono, zapomniano, puszczono w niepamięć. Nie po to robi się przecież wielką politykę, by myśleć o etyce.  Można, owszem, wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo, ale takie gesty na nikim już nie robią wrażenia.
 
Ale trzeba wycedzić szyderstwo, by nie zostać zaliczonym w poczet prawdziwych szyderców…

 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (73)

Inne tematy w dziale Polityka