22 grudnia 2010 przeszła niemal niezauważona pewna rocznica, dość przecież istotna. 22 XII 1990 na prezydenta Rzeczpospolitej przed Zgromadzeniem Narodowym zaprzysiężony został Lech Wałęsa. Jeszcze w tym samym dniu odebrał z rąk prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego insygnia władzy prezydenckiej II RP.
"- Stoję przed Wami jako pierwszy prezydent Polski wybrany bezpośrednio przez naród. Z tą chwilą zaczyna się uroczyście III Rzeczpospolita Polska. Nic i nikt nie może umniejszyć tego faktu - powiedział Lech Wałęsa przed Zgromadzeniem Narodowym po zaprzysiężeniu. Prosto z Sejmu Wałęsa pojechał na Zamek Królewski, gdzie w obecności ministra obrony narodowej i kompanii honorowej Wojska Polskiego przejął zwierzchnictwo nad Siłami Zbrojnymi" (cytat za: Dziennik Bałtycki, 2010-12-21).
Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent Polski na uchodźctwie, zginął 10 kwietnia 2010. Być może to właśnie tymi dwiema datami (22 XII 1990, 10 IV 2010) zamyka się pierwszych dwadzieścia lat III Rzeczpospolitej. I jak wiele rzeczy w przypadku tego państwa, całość jest niejasna, niedopowiedziana, zamglona…
20 lat III RP. Szmat czasu. W grudniu 1990 miałem 13 lat i żadnych głębszych przemyśleń na temat tego, co się dzieje. Ale inaczej musiało być przecież z tymi, którzy mieli wtedy lat 23, 33, 43, 53. Dziś mają 43, 53, 63, 73… Ich opowieści byłyby i są znacznie ciekawsze. Ale jakoś tak rzadko kto chce wspominać tę dwudziestolatkę, tak solidnie, osobiście, od serca. Mógłby Igor Janke ogłosić konkurs: "Twoje dwadzieścia lat w III RP"…
Z pewnością wielu z nas ma poczucie zawodu III RP, inni na około podnoszą jej zasługi. Jaki jest bilans zysków i strat? Są rzeczy, które przemawiają na korzyść III RP, ale wiele z nich wynika z tego, że niewiele mogło być rzeczy gorszych niż poprzedzających ją PRL, chyba tylko XVII republika radziecka, albo tysiącletnia, a przynajmniej kilkudziesięcioletnia III Rzesza. Z drugiej strony, to my ponosimy jednak sporą odpowiedzialność za kształt tego państwa, przynajmniej w jego codziennym bycie. Nie możemy za wszystko obarczać odpowiedzialnością mediów, polityków, biznesu. Trochę jesteśmy społeczeństwem od zrywu do zrywu, od pięknej, a wzniosłej okazji, do następnej i wzniosłej okazji, może być nawet smutna.
Zabawne, że jednak lubię swój kraj. To jest mój język, którego uczyli mnie Rodzice, moja rodzima kultura, polska religijność, w tym ta ludowa, pośród której wyrastałem na wsi. Moja historia osobista cała żyje historią mojego narodu i państwa. Na dobre i złe… Pride and glory, jak mawiają Kosmo-Polacy…
A skoro przy dumie jesteśmy. Szczerze polecam z ostatniego albumu DePress „Norwid. Gromy i pyłki", ten oto naprawdę piękny utwór: „Psalm Wigilii”, wiersz, który Norwid stworzył w Rzymie, dzień przed nastaniem Nowego Roku… 1848. Gdy żalimy się nad losem dzisiejszej Polski, pomyślmy o tamtym beznadziejnym dla Ojczyzny czasie i naprawdę podłych losach ludzi takich jak Norwid.
I jeszcze trochę na smutno: „Comfortably Numb” Pink Floyd… Może trochę tak właśnie jest z niektórymi naszymi marzeniami, tymi dotyczącymi Polski i tymi dotyczącymi nas samych: “…When I was a child, I caught a fleeting glimpse/ Out of the corner of my eye/ I turned to look but it was gone/ I cannot put my finger on it now/ The child is grown/ ...The dream is gone/ And I have become comfortably numb”...
Ale nade wszystko: Szczęśliwego Nowego Roku 2011!
Psalm Wigilii
I
O, dzięki Tobie, Ojcze ludów Boże,
Że ziemię wolną dałeś nam i nagą,
Ani oprawną w nieprzebyte morze,
Ni przeciążoną gór dzikich powagą,
Lecz jako piersi otworzoną Boże...
II
Więc na arenie tej się nie ostoi
Przeciwnik żaden, jeno mąż bezpieczny
I ten, co za się nierad szuka zbroi,
Ale zupełny, wcale obosieczny,
Który jak gwiazda w niebie czystym stoi.
III
I za to jeszcze dzięki Ci, o Panie,
Że człek się ówdzie laurem nie upoi
Ani go wiatrów ciepławych głaskanie
Prze atłasowi w nicość i rozstroi
Na drzew i kwiatów motyle kochanie.
IV
Strzeliście w niebo spojrzy on ku Tobie,
Który przez stajnię wszedłeś do ludzkości,
I w grobie zwiędłych ziół leżałeś w żłobie,
I w porze ziemskich próżnej zalotności,
I kiedy cały świat się tarzał w grobie.
V
Za prawo tedy do Polski obszaru
Dziękujem Tobie, któryś niezmierzony,
Wszech-istny jednak z obłoków wiszaru
Patrzący na świat w prawdzie rozdzielony
Światło-cieniami czaru i roz-czaru.
VI
I który łaski zakreślisz promieniem
Dzielnicę ludów w czas ludów chaosu,
Tak, jako morze obszedłeś pierścieniem
I nie rzuciłeś gór na wagę losu,
Lecz najpodlejszym bawisz się stworzeniem.
VII
Do Ciebie, Ojcze Ojczyzn, się podnosim
W tym to ubóstwie naszym bardzo sławnym,
I w tej nadziei, co po skrzydeł osiem
Przybiera co dzień i w płaczu ustawnym,
I w bólach, które tak mdło jeszcze znosim.
VIII
O, dzięki Tobie za państwo boleści,
I za męczeńskich koron rozmnożenie,
I za wylaną czarę szlachetności
Na lud, któremu imię jest cierpienie
I za otwarcie bram... nieskończoności.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka