Jolanta Brzeska zaginęła 1 marca 2011 r. Wczoraj zidentyfikowano jej spalone zwłoki, znalezione w Lesie Kabackim. Była aktywną działaczką Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Miała 64 lata.
„Mieszkała w budynku który został zreprywatyzowany i dostał się w ręce kamienicznika zajmującego się zawodowo »odzyskiwaniem« kamienic (szerszy opis sprawy na www.lokatorzy.pl). W związku z podwyżkami opłat narastać zaczęło zadłużenie i lokatorkę mogła czekać eksmisja” (info za
lewica.pl).
Jolanta Brzeska uczestniczyła w blokadach eksmisji, demonstracjach, rozmowach z władzami samorządowymi.
„Współtworzyła listę postulatów Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Kontaktowała się też między innymi z ludźmi mającymi podobne problemy i zamieszkującymi w budynkach należących do tego samego kamienicznika” (
lewica.pl).
„Jak wielu innym, miasto odmówiło przyznania jej lokalu komunalnego, mimo iż jej skromna emerytura nie wystarczała na najem lokalu na rynku komercyjnym” (za:
CIA). Pomagała innym, którzy mieli podobne problemy: umożliwiała to jej wiedza praktyczna, znajomość prawa.
1 marca
„z domu wyszła bez dokumentów i prawdopodobnie jakichkolwiek pieniędzy” (
informacja podana kilka dni temu przez jej córkę).
Jak informuje CIA:
„W środę 9 marca, podczas spotkania z miejskimi urzędnikami na Warszawskim Spotkaniu Mieszkaniowym, działacze organizacji lokatorskich skonfrontują władze miasta z tym przypadkiem. Historia Joli zostanie również poruszona na demonstracji pod Urzędem Dzielnicy na Pradze-Północ (w tej dzielnicy też są kamienice przejęte przez [Marka]
Mossakowskiego).
Jolanta była obecna na wielu z tych spotkań i demonstracji i opowiadała o własnej, tragicznej sytuacji. Władze twierdziły, że znają sprawę. Jednak nie zrobiły nic, by jej pomóc”.
Trudno w tej chwili przesądzać, jakie były przyczyny śmierci Jolanty Brzeskiej: czy zabójstwo popełniono na tle rabunkowym, czy związane było z jej działalnością w Warszawskim Stowarzyszeniu Lokatorów. Jeśli to drugie, cóż, widać dobrze się w Polsce wciąż mają skądinąd znane metody rozwiązywania problemów, w tym społecznych...
Wspomnienie Andrzeja Smosarskiego o Jolancie Brzeskiej:
Jola była założycielką Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, od samego początku pomagała innym ludziom zrozumieć meandry sytuacji prawnych związanych z terrorem wobec najemców mieszkań. Miała niesamowity instynkt prawny, potrafiła szybko i bezbłędnie identyfikować wszystkie składniki bardzo skomplikowanych sytuacji prawnych. Pełna godności, samodzielna, solidarności wobec innych, towarzyska, zawsze obecna na akcjach WSL, jedna z tych kobiet które są dla mnie o wiele bardziej symbolem codziennej walki z wyzyskiem i okrucieństwem niż wszelkie rozreklamowane celebrytki. Sama była obiektem agresji znanego warszawskiego specjalisty od przejmowania budynków i wyrzucania ludzi, niestety sądy i władze miasta do końca były odwrócone od jej problemu z kamienicznikiem. Nie wiemy, czy jej śmierć była związana z konfliktem mieszkaniowym - zaginięcie nastąpiło kilka dni przed kolejnym zapowiedzianym przez kamienicznika i komornika drastycznym uderzeniem w dorobek jej życia. Kilka lat temu zmarł mąż Joli, także aktywny działacz lokatorski, bardzo to przeżyła, ale zacisnęła zęby walcząc dalej o swoje i nie tylko swoje: godność, mieszkanie, zmianę polityki mieszkaniowej władz stolicy. Bardzo kochała swoją córkę i wnuka, o których często opowiadała. Siedziałem wczoraj wiele godzin rozmawiając z córką Joli. Podobnie - twarda dzielna kobieta, która nie poddaje się w sytuacjach opresji.
R.I.P.
* * *
Wszystkim Paniom, które lubią otrzymywać życzenia w Dniu Kobiet: wiele powodów do radości, dobrych wiosennych, letnich, jesiennych i zimowych dni; pięknych i spełniających się marzeń. I piosenka, oczywiście, bo „piosenka jest dobra na wszystko”: THE FUGEES:„No women, no cry” (znaczy się: nie ma kraju bez kobiet. A jeśli jest, musi to być straszny kraj).
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka