Myślę dziś o przydrożnych krzyżach w moich rodzinnych stronach. Wyrastających z ziemi przy drogach, asfaltowych i polnych, ocienionych gęstwiną zagajników, krzyżach, które czyjaś dłoń ozdobiła kwiatami, przy których palą się czasem żałobne znicze, na znak tęsknoty i pamięci.
Myślę o chlebie z czasów dzieciństwa, na którym kreśliło się znak krzyża wielkim, ostrym nożem. Krzyż, chleb, zboże, idące w pola ciągniki, pługi, kombajny. Myślę o spracowanych rękach moich bliskich i znajomych, rodziców moich kolegów i przyjaciół z dzieciństwa z nieistniejącego już PGR-Manieczki. Myślę o starych kobietach z rodzinnej wioski idących z dziećmi na Drogę Krzyżową. Myślę o wszystkich tych wiosnach wielkanocnych, z drewnianą foremką, w której powstawał Baranek z oczkami z pieprzu i zieloną gałązką bukszpanu, na znak zwycięstwa Życia. I o słońcu wiosennym, soczystości traw i pól, zapachu ziemi. A w ziemię wbity krzyż przydrożny, jako znak.
Ile już tych wiosen, ile Wielkanocy. Ile tych przydrożnych krzyży widzianych w ciągu życia, krzyży które stały i stoją, choć często były nie w smak ideologom „kultury/polityki bez krzyża” i Polski bez krzyża. Próżny trud, śmieszny zamiar, rzucanie wyzwania tej ziemi i jej krajobrazom z krzyżem jako świadectwem i znakiem.
To prawda, Polacy uciekają ze wsi do miast. Polska „nowoczesna”, cokolwiek miałoby to znaczyć, woli „ciepłą wodę w kranach” i loga wielkich firm od przydrożnych krzyży. Jałowa ta nowoczesność, z bankami i aptekami na każdym kroku jako znakami doczesnego zbawienia, ze swoim blichtrem zamożności i nędzą koszy na śmieci, jadłodajni najuboższych. Ale obok Polski „nowoczesnej” wciąż żyje Polska bliższa ziemi i przydrożnych krzyży. Czasem te Polski się przenikają, jak dziś, gdy na przystanku tramwajowym młody chłopak podający gazetę motorniczemu wykrzyknął: „Dziś Wielki Piątek”. W środku wielkiego miasta mignął mi cień przydrożnego krzyża.
*
Niech się moi towarzysze z lewicy nie boją krzyża. Bo jest on znakiem ludzkiego trudu i przeznaczeń, których nie usunie w cień żadna doczesna obietnica. Bo jest znakiem, którym znaczono, a może nadal znaczy się kawałek chleba: owocu pracy, zarazem dzieła jak pokarmu człowieka pracującego; bo jest znakiem bólu i krzywdy, także bólu i krzywdy ludzi pracy i ludzi bez pracy. Bo nie ma na świecie takiej sprawiedliwości, takiego dobrobytu, takiego równomiernego rozkładu dochodu, takich struktur, nie ma takiego systemu opieki zdrowotnej, ani takiej medycyny, ani niczego, co przez nas ludzi stworzone, co usunęłoby krzyż, nasz ludzki ból i cierpienie poza horyzont świata, poza nasze ciała i umysły. Niech nam zatem nie przeszkadza ten krzyż, skoro sami doświadczamy trosk i ułomności istnienia. Niech nam nie przeszkadza jego publiczny, społeczny wymiar, bo to jest nasza kultura, nasz kawałek świata i trzeba z nim obchodzić się z szacunkiem i delikatnie, inaczej może się okazać, że zostaniemy z niczym, tylko ze złudzeniami. A dzieje już pokazały, jaką się cenę płaci za złudzenia.
*
Szacunek do krzyża. Myślę dziś o wszystkich moich bliskich i znajomych, którzy zmagają się z chorobami, którzy cierpią na raka, których dotknęło niepowodzenie i klęski, którzy borykają się z własnym smutkiem nieraz niewidocznym dla oczu postronnych. Myślę o cierpieniu, któremu tak trudno nadać sens. Myślę o własnym krzyżu.
*
"- Ojcze mój! Twa łódź Wprost na most płynie - Maszt uderzy!... wróć... Lub wszystko zginie. Patrz! Jaki tam krzyż, Krzyż niebezpieczny - Maszt się niesie w zwyż, Most mu poprzeczny - - Synku! Trwogi zbądź: To znak - zbawienia; Płyńmy! Bądź co bądź - Patrz, jak? Się zmienia... Oto - wszerz i wzwyż Wszystko - toż samo. - Gdzie się podział krzyż? - Stał się nam bramą".
"Krzyż i dziecko", Cyprian Kamil Norwid
To może jeszcze Norwid: "Moja Piosnka"
Bezduszność biurokracji to jedna z najbardziej obrzydliwych cech współczesnej Polski, a mnie jako lewicowca przygnębia tym bardziej, że staram się ile mogą bronić dobrego imienia własnego państwa. :-( Proszę się zapoznać z tą historią:
"Żadna inna rzecz tak nie cieszy jak pomaganie ludziom" - stwierdził p. Ryszard Klimek, który lada moment może stracić dorobek swojego życia. "Ściągnął do kraju i pomógł w urządzeniu się kilkunastu rodzinom z Kazachstanu... WIĘCEJ TUTAJ.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka