Znalazłem na facebooku dwie interesujące wypowiedzi: Zbigniewa Romaszewskiego i Jarosława Gowina, dotyczące wyroku w sprawie gen. Kiszczaka. Pozwalam je sobie tu przytoczyć, jako wypowiedzi – jednak – publiczne.
Zbigniew Romaszewski: „Sąd twierdzi, że wydał wyrok zgodnie z prawem. Z pewnością jednak pozostawał w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. Nie ma możliwości by ktokolwiek wówczas podjął taką decyzję jak strzelanie do górników bez zgody władz zwierzchnich”.
Jarosław Gowin: „Moralna odpowiedzialność gen. Kiszczaka za stan wojenny i jego zbrodnie jest bezdyskusyjna. Wyrok sądu w jego sprawie to przejaw słabości państwa i bezradności prawa, które rozmija się z poczuciem sprawiedliwości milionów Polaków. Jedyna pociecha, że zmienił się klimat moralny i że gen. Kiszczaka długo nikt nie nazwie człowiekiem honoru”.
O ile wypowiedź senatora Romaszewskiego wydaje się być bardzo zdroworozsądkowa, o tyle – rozumiem i doceniam sens słów posła Gowina – jakoś trudno mi uwierzyć w tę przemianę „klimatu moralnego” w Polsce na lepsze. Szczególnie po Smoleńsku za dużo widziałem w życiu publicznym brutalności i chamstwa. Może już nikt nie nazwie Kiszczaka „człowiekiem honoru”, a może komuś wymsknie się jednak, że gen. Kiszczak przy Jarosławie Kaczyńskim to niewiniątko.
Bo postsolidarność jest skłócona i słaba, postkomunizm – mimo że nie święci politycznych triumfów – uwił sobie w III RP, także poza polityką, całkiem miłe gniazdko. Bo wielu wybaczyło postkomunistom Jaruzelskiemu i Kiszczakowi, ale nie wybaczy chyba nigdy postsolidarnościowemu Kaczyńskiemu. „Klimat moralny” mamy coraz bardziej hiperborejski: zimno i pada (polityczny trup). Kiszczak wróci spokojnie do domu: "wróg publiczny" jest wszak gdzie indziej.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka