Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
1006
BLOG

Trzeba nam skrzydeł

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 21

OBYWATEL, nr 50Tematów nie brakuje, ale że czasu brak, chciałbym dziś kilka słów o człowieku, którego nazwisko w salon24.pl nie jest nieznane, m.in. dzięki wytrwałym staraniom Michała Tyrpy. Myślę o rotmistrzu Witoldzie Pileckim.

W piątek, 13 maja mija 110. rocznica urodzin rtm. Witolda Pileckiego. Z tej okazji w całej Polsce, ponad podziałami politycznymi, odbędą się marsze upamiętniające tego bohatera walki z dwoma totalitaryzmamiczytam na stronie NOWEGO OBYWATELA, który jest ogólnopolskim partnerem akcji.
 
13 maja będę na urlopie, „poza cywilizacją”, stąd już teraz krótka notka.
 
Co do samej osoby rotmistrza, przypomnę kilka faktów za wyżej cytowanym tekstem z „NO”:
 
Pilecki był jedyną w historii osobą, która dobrowolnie dała się ująć, by trafić do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. W obozie Pilecki z innymi więźniami stworzył Związek Organizacji Wojskowej, który – dzięki kurierom Armii Krajowej – przekazywał aliantom w Londynie i Waszyngtonie m.in. raporty na temat Holocaustu. Po ucieczce z Auschwitz Witold Pilecki kontynuował pracę w konspiracji. Latem 1944 r. zasłynął jako jeden z najlepszych liniowych dowódców w Powstaniu Warszawskim. Wyzwolony z obozu jenieckiego trafił do Armii Polskiej we Włoszech, a następnie na rozkaz gen. Andersa wrócił do kraju. Aresztowany w 1947 r. przez Urząd Bezpieczeństwa, miesiącami brutalnie przesłuchiwany, w procesie pokazowym skazany na śmierć. 25 maja 1948 r. zamordowany z wyroku komunistycznego sądu w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej.
 
Dla pięćdziesiątego numeru  OBYWATELA przeprowadziłem z Michałem Tyrpą rozmowę o rotmistrzu Pileckim (PDF do ściągnięcia tutaj: „Na tropach zaginionej pamięci”). Michał mówił m.in. o inicjatywie przywracania pamięci o tym Polaku: Hasło zainaugurowanej w 2008 r. akcji brzmi „Przypomnijmy o Rotmistrzu” (w wersji angielskiej „Let`s Reminisce About Witold Pilecki”) i taka, a nie inna forma czasownika „przypominać” została wybrana nieprzypadkowo. Podkreśla, że istnieje jakieś „my”. Wspólnota, której członków powinno łączyć konsekwentne przypominanie zepchniętej w niepamięć postaci Bohatera. Przypominanie przez tych, którzy identyfikują się ze wspólnotą, dla której rtm. Pilecki poniósł najwyższą ofiarę, ale także tym wszystkim, którzy do owego „my” nie należą – wypływa z dwóch źródeł. Z jednej strony jest to przekonanie, iż w sensie moralnym i metafizycznym jesteśmy dłużnikami bohaterów. Z drugiej – zawstydzająca konstatacja, że dziś, 20 lat po upadku PRL, nazwisko Rotmistrza wciąż jest niemal powszechnie nieznane. Niejednokrotnie miałem okazję przekonać się, że Witold Pilecki nie kojarzy się z niczym wziętemu lekarzowi, pułkownikowi Wojska Polskiego, adwokatom, nauczycielom, studentom, licealistom… A przecież dokonania twórcy konspiracji w KL Auschwitz powinny być w Polsce znane co najmniej tak dobrze, jak data bitwy pod Grunwaldem! Tym bardziej, że losy rtm. Pileckiego stanowią apogeum i podsumowanie losów wielu osób z jego pokolenia.
 
Wątków, które porusza sama tylko powyższa wypowiedź jest bardzo dużo. Mamy tu i kwestię rozumienia polskości, własnej tożsamości, tego, co jest niezbędne dla jej podtrzymania. Z pewnością, tego typu „mocna” tożsamość nie jest dziś w modzie: różnorakie nurty modernizacyjne, lewicowe czy liberalne są w stanie zaakceptować najwyżej „miękką tożsamość”, gdzie właściwie jedynym kryterium dobrego życia w państwie będzie „ciepła woda w kranach”. Problem w tym, że dwadzieścia lat imitacyjnego projektu modernizacyjnego nie za bardzo wypaliło. Czegoś brakuje. Może jednak nie wystarcza na prędce łatana infrastruktura?
 
Druga kwestia, ściśle związana z pierwszą, to zagadnienia pamięci i ignorancji. I tu znów dotykamy podobnego problemu: mam wrażenie, że mamy dziś często, i to na poziomie edukacji, tożsamości rodzinnych czy lokalnych do czynienia z czymś co można nazwać bardziej polskojęzycznością, niż polskością. To znaczy: język, kultura jest tu jedynie narzędziem służącym do obsłużenia panelu komórki czy interfejsu komputera, dokonania wpłaty/wypłaty w bankomacie, itp. Jest to zatem język i mowa bardzo zubożona, podatna na manipulację, nie sprzyjająca zakorzenieniu w kulturze narodowej we właściwym tego słowa znaczeniu. Tymczasem język i kultura, oraz historia są bardzo mocno ze sobą związane i to one niejednokrotnie decydują o tożsamości, a w ciągu minionych stuleci przyciągały do polskości wielu obcokrajowców.
 
Trzecia kwestia, to problem prawdy i zrozumienie, że jej poznanie ma sens, także w perspektywie własnej polskości. Prawda o kolejach życia i działalności ludzi takich jak rotmistrz Pilecki jest wyzwaniem i wezwaniem. Do czego? Przede wszystkim do refleksji nad sobą, nad własną polskością, nad realiami, jakie nas otaczają. Ale taka refleksja możliwa jest wówczas, gdy można w zbiorowej pamięci odnieść się do postaci, która swoim życiem stanowi wyzwanie, prowokuje nim do wspólnego namysłu.
 
Sądzę, że rotmistrz Pilecki, obok wielu innych zapomnianych Polaków, powinien odnaleźć swoje miejsce w panteonie bohaterów narodowych. Brzmi to patetycznie, ale dotyczy naszej przyziemnej codzienności, przyziemnej polskości. Która jednak wciąż zasługuje na skrzydła i bez skrzydeł się nie obędzie.
 
Tyle przed urlopem. Ponoć ma padać. Pech.
 
PS. Cieszę się, że bardzo różne środowiska, różni ludzie przypominają o Rotmistrzu. To także jest miarą polskości, miarą „dobra wspólnego”.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka