Czy najbliższe lata to lepsze czasy dla uboższej Polski? Fot. Krzysztof Wołodźko
Czy najbliższe lata to lepsze czasy dla uboższej Polski? Fot. Krzysztof Wołodźko
Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
2811
BLOG

Znienawidzony przez elity rząd PiS cieszy się dużym społecznym poparciem

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 63

Najbardziej znienawidzony przez liberalne i lewicowe elity rząd III RP cieszy się stabilnym i bardzo dużym społecznym poparciem - to interesujący paradoks. Również wśród socjalnego elektoratu, który teoretycznie powinien popierać starą i nową lewicę. A przecież żadne ugrupowanie w Polsce nie miało przez lata przeciw sobie tak regularnego ostrzału ze strony większości dużych mediów.

W Polsce od czasu pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości da się zauważyć ciekawą prawidłowość: wszelkie socjalne sprawy, wszelkie ekonomiczne oczekiwania, które da się negocjować z państwem, lewica i zainteresowani w znacznie większym stopniu mogą nagłośnić, gdy rządzi PiS. Dlaczego? Ponieważ nawet niewielkie lewicowe środowiska i lekceważone z zasady przez liberalne media środowiska pracownicze/zawodowe mają wtedy u nich posłuch. I zyskują dostęp na łamy, do studia, dostają mikrofon.

Prognoza dla zwykłej Polski

Drobny przykład: całkiem niedawno „Gazeta Wyborcza” po raz pierwszy przygotowała duży materiał o opiekunach osób niepełnosprawnych (choć największe protesty tego środowiska miały miejsce za rządów Platformy). Świetnie, że zauważyli problem, który zniknął akurat z radarów ludzi rządzącej partii, ale sam mechanizm widać jak na dłoni. Gdyby tylko PiS przestało rządzić, cały ten spektakl rozgrywany na potrzeby medialnego walenia w gabinet premier Beaty Szydło skończyłby się w ciągu miesiąca czy dwóch. A lewicowe środowiska znów kisiłyby się we własnym sosie. Może poza Sławomirem Sierakowskim, który wróciłby do zwyczajowego bycia w dobrych stosunkach z liberalną władzą.

Rzecz w tym, że niezależnie od dzisiejszych protestów pracowniczych (daleki jestem od ich lekceważenia, czemu regularnie daję wyraz w „Codziennej”) Prawo i Sprawiedliwość odsadza właśnie liberalną i lewicową opozycję na coraz większą odległość. A nawet jeśli nie robi tego bezpośrednio PiS, to koniunktura gospodarcza jest taka, że zwykli ludzie, skromnie uposażone polskie rodziny zaczynają żyć dostatniej. I nie jest to jakakolwiek propaganda – większość danych i wskaźników dotyczących choćby bardziej korzystnych dla pracowników zmian na rynku pracy albo poprawy sytuacji beneficjentów programu Rodzina 500+ pochodzi z instytucji niezależnych od publicznych instytucji. To nie jest żadna ściema: prognoza dla zwykłej Polski jest najlepsza od lat.

Dzieje się!

GfK Polonia przygotowała właśnie duży raport poświęcony zmianom sytuacji finansowej rodzin, które korzystają z programu Rodzina 500+. Twórcy badania oparli je na trzech niezależnych źródłach informacji, co znacznie poprawia spektrum analizy. Aż 70 proc. respondentów (wielotysięczna grupa osób badanych) potwierdziło, że 500+ pozytywnie wpłynęło na ich sytuację ekonomiczną. Ma to swoje bardzo mocne finansowe uzasadnienie. Okazuje się, że w wypadku rodzin objętych programem wydatki na produkty sprzedawane często i po względnie niskich cenach (FMCG – fast-moving consumer goods) wzrosły o 1,3 mld zł!

Nic też dziwnego, że co druga rodzina objęta programem deklaruje, że zachęca on do powiększenia rodziny, co piąta wreszcie zaczęła oszczędzać, a trzy czwarte rodzin przeznaczyło część pięćsetplusowych środków na lokaty czy ubezpieczenia. Dodajmy do tego środki przeznaczone na wyposażenie mieszkań i wspólną rodzinną rekreację. Istotne jest również, że aż 23 proc. badanych spostrzegło, iż dzięki 500+ może pozwolić sobie na potencjalne wydatki, które wcześniej w ogóle nie były brane pod uwagę. To może oznaczać wydostanie się z pułapki finansowej niemożności – gdy korzystanie z pewnych usług czy produktów pozostaje poza sferą świadomości ze względu na konsumenckie nawyki wynikające z biednego portfela.

Młodzi i wykształceni zmieniają poglądy?

Zarówno liberalna, jak i propisowska część opinii publicznej jest przekonana, że taka sytuacja ewentualnie wzmacnia pozytywną ocenę rządu Beaty Szydło właściwie jedynie wśród prowincjonalnego/uboższego elektoratu. Ale z bardzo dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Nie jest wykluczone, że w ciągu ostatnich lat zmieniła się ocena sytuacji społeczno-gospodarczej i politycznej wśród niemałej części młodych, wykształconych z wielkich miast.

Duża ich część to i tak była i jest młodzież z prowincji, która przeniosła się na studia do metropolii i nierzadko niemal ostentacyjnie pokazywała swoje proplatformerskie poglądy, ponieważ wiedziała, że są one w dobrym tonie np. w korpo-środowiskach. To właśnie ten elektorat w znacznej mierze zraził do siebie Bronisław Komorowski słynnym tekstem: „Niech zmieni pracę i weźmie kredyt”. Po kryzysie 2008 r. i uśmieciowieniu również polskiego rynku pracy korpo-młodzież, ale też znaczna część mediaworkerów z TVN u i Polsatu zobaczyła, że dobrobyt nie jest dla nich i że awans społeczny może się dla nich skończyć we wziętym na kredyt M2 gdzieś na obrzeżach Warszawy.

Tak to właśnie realnie wygląda: to nie tacy już młodzi, wcale nie tak świetnie wykształceni ludzie, którzy przyjechali do wielkich miast i przez moment myśleli, że złapali Pana Boga za nogi, pod koniec rządów Platformy coraz bardziej czuli, że tracą grunt pod nogami. Owszem, znaleźli pracę w korpie gdzieś na niższym stanowisku, owszem, mają w ciasnym mieszkaniu duży plazmowy telewizor, który zastępuje im widok z okna, wiedzą jak smakuje sushi. Ale prawie nie mają czasu na własne życie, boją się iść do lekarza, gdy pogarsza się im forma psychofizyczna, i często w relacjach zawodowych mają gorzkie poczucie bycia na straconej pozycji wobec pracodawców.

Magazyn Porażka

Świetnie tę sytuację pokazał zresztą Kamil Fejfer, twórca internetowego Magazynu Porażka, w swojej niedawno wydanej książce „Zawód. Opowieści o pracy w Polsce. To o nas”. Już we wstępie autor przypomniał choćby, że w 2014 r. w Polsce w strefie niedostatku, czyli poniżej granicy minimalnego godziwego standardu życia, funkcjonowało ponad 43 proc. społeczeństwa. Skandal? Owszem, ale lepiej być nie mogło, skoro polskie pensje w czasach zielonej wyspy wystarczały na coraz mniej. A duża część lemingów, czyli ludzi, którzy uważali, że to oni zaraz staną się klasą średnią, szybko załapała, że awans w strukturach korporacji, wielkich mediów, dużych przedsiębiorstw jest naprawdę dla nielicznych.

A gdy już leming wydostał się z mieszkania dzielonego z paroma innymi trzydziestolatkami, to po paru latach zrozumiał, że na coraz bardziej elastycznym rynku pracy wciąż jest się skazanym na „życie na luzie”, choć chciałoby się już złapać trochę stabilności. Nikt tak naprawdę nie opisał dotąd, jak bardzo takie realia wpłynęły na odpływ młodszego elektoratu od Platformy i Nowoczesnej i skierowały go ku PiS owi, kukizowcom i środowiskom narodowym. Ktoś powie: ale przecież oni byli tacy liberalni/lewicowi światopoglądowo! To wcale nie było nigdy takie pewne – często ten liberalizm polegał na bezkrytycznym przyjęciu kilku skrajnie liberalnych sloganów ekonomicznych. Twarda rynkowa rzeczywistość sprawiła, że wiele osób zaczęło tęsknić do bardziej cywilizowanych standardów: wyższych stawek godzinowych, normalnych umów o pracę. W dodatku niemała część młodych, wykształconych, z wielkich miast w latach 2008–2017 zaczęła zakładać rodziny, zaczęły im się rodzić dzieci. I to także wpłynęło na inne spojrzenie na kapitalizm po polsku. Pewnie się dziwią, ale pogoda dla uboższych jest także dla nich.

Tekst pierwotnie ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka