Było sobie kiedyś małe miasteczko, a w nim wielka jednostka wojskowa. W jednostce tej było oficerskie kasyno, a w nim, co nie jest oczywiste, bo opowiadamy o czasach środkowej komuny, stał stół bilardowy. Prawdziwy stół, z kijami, bilami i dziurami w narożnikach. Taki, jak to się w tamtych czasach oglądało na filmach jedynie. Stół ten był trochę odrapany , trochę wypłowiały, bile nie było pierwszej nowości, a szczerze mówiąc było dobrze poobijane. To samo było z kijami. Tu coś odpadło, tam złuszczył się lakier, jeden było wyraźnie krótszy od pozostałych. Był jednak ów stół dobrem luksusowym i przez to ważnym. Stał, jak już powiedziałem w kasynie oficerskim i oficerowie dzięki istnieniu tego stołu czuli się wyróżnieni i ważniejsi od innych ludzi. Był z tym stołem jednak taki kłopot, że nie sposób było go upilnować. To znaczy, kiedy nie było w pobliżu nikogo z kadry oficerskiej za kije łapali zwykle jacyś niegodni tego zaszczytu ludzie. Oficerowie odbierali to jako osobistą zniewagę i nie miał żadnego znaczenia fakt, że stół był sfatygowany, a bile poobtłukiwane. Żeby zapobiec profanacji stołu oficerowie w naszej jednostce postanowili wywiesić nad nim stosowne ogłoszenie, informujące wszystkich kto ma prawo korzystać z tej jakże elitarnej rozrywki. Niestety nie dało się napisać na niewielkiej planszy nazwisk całej służącej w tej jednostce kadry. Sprawa została więc załatwiona inaczej; nad stołem pojawił się wiele mówiący napis: „Podoficerowie, kobiety i zwierzęta nie grają”.
Stołu już dawno nie ma, w jednostce także wiele się zmieniło, ale legenda o tym, jak broniono honoru kasty pozostała i żyje w narodzie do dziś.
Po co ja to wszystko piszę? Otóż po to, by uświadomić wam wszystkim na czym polega mechanizm wykluczenia. I właśnie wytłumaczyłem. Nie ma się co rozpisywać dłużej; podoficerowie, kobiety i zwierzęta nie grają. Koniec, szlus. Gdyby rzecz działa się w naszych czasach pod tym ostrzeżeniem znalazłyby się zapewne podpisy; Miro, Zbycho, Grzecho czy ktoś tam, nie odróżniam ich. Albowiem przez ostatnie trzy lata w Polsce mieliśmy sytuację toczka w toczkę podobną do tej ze stołem bilardowym w kasynie.
Jesteśmy dziś po pierwszej turze wyborów. Wynik tej tury nie satysfakcjonuje mnie ani trochę, bo liczyłem na to, że Jarosław Kaczyński wygra od razu, prorokowałem co prawda coś zgoła innego, ale robiłem to na zasadzie – skuś baba na dziada. Dziś jest mi trochę smutno, chociaż mądrzy ludzie tacy, jak Pradziadek twierdzą, że jest w porządku i trzeba się spodziewać sukcesu. No to się spodziewam.
Mieliśmy wczoraj okazję obserwować, jak skompromitowały się największe sondażownie. Mogliśmy przeczytać, że redaktor Leski będzie oburzony jeśli okaże się, że TVP zawyżyła wyniki Jarosława Kaczyńskiego. Dzisiaj ludzie piszą, że była to kompromitacja sondażowni. Możliwe, ale nie przypuszczam, by ta manipulacja odbiła się na kondycji tych firm, by ktokolwiek tam przejął się tą hańbą i zaczął wszystko naprawiać. Myślę, że każdy zdaje sobie sprawę z tego, że wybory w Polsce powoli przestają mieć cokolwiek wspólnego z demokracją. Zaczynają mieć za to wiele wspólnego z manipulacją i jeśli czegoś w tych sondażowniach będą żałować to tego, że manipulacja która podali do wiadomości publicznej była tak prymitywna. Następnym razem postarają się o coś bardziej finezyjnego, o coś co zadowoli zleceniodawców i odniesie pożądany skutek.
Patrzyłem wczoraj na te sondaże i czytałem teksty wzburzonych blogerów. Przy tym właśnie zatrudnieniu naszła mnie myśl o tym nieszczęsnym stole bilardowym. Bo po to właśnie one są, te sondaże, po nic innego. Po to, by powiedzieć na, że podoficerowie, kobiety i zwierzęta nie grają, bo grą mogłyby istoty te zbrukać coś co przeznaczone jest bytom wyższym i doskonalszym. Myślcie kochani o tym co napisałem intensywnie co dzień, aż do 4 lipca. Myślcie tak mocno, żeby wasze myśli skłoniły tych wszystkich niezdecydowanych do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego. A kiedy będzie już po wyborach, wtedy wypieprzymy ten spróchniały stół za okno, a kijami napalimy w kominku.
Inne tematy w dziale Polityka