coryllus coryllus
1628
BLOG

O nazwach firm i przedsiębiorstw

coryllus coryllus Gospodarka Obserwuj notkę 40

Ludzka pomysłowość w tej dziedzinie nie ma granic. Oczywiście kiedy przyglądamy się nazwom firm widniejącym na szyldach w oczy rzuca się nam przede wszystkim to, że kończą się one na literę X. Właściciele próbują w ten sposób nadać nazwie jakąś dynamikę i upodobnić ją choć trochę do firmy z zachodu Europy lub Ameryki.

 
Nie wszyscy jednak tak robią, bo wielu przedsiębiorców ma dosyć idiotycznych nazw typu „drewex”, „śrubex” lub „trumnex”. Rodacy zaczynają więc fantazjować i wymyślać coraz to bardziej finezyjne nazwy, które mają spełnić ważną funkcję – zapoznać potencjalnego klienta z charakterem firmy i właściciela. Wiele nazw, jak choćby te wymienione powyżej ma już w szyldzie zawarte to czym się zajmują. Niektóre z przedsiębiorstw jednak nazywają się tak, że nie sposób domyślić się w jakieś branży działają. Ich właściciele nie idą na łatwiznę i nie zamierzają od razu informować klienta gdzie trafił. Choćby taka firma, jak „Wtórmex” – spróbuj czytelniku zgadnąć czym może się zajmować? Jeśli pomyślałeś o obrocie odzieżą używaną, używanymi samochodami sprowadzanymi z Meksyku, lub czymkolwiek używanym to przegrałeś. „Wtórmex” to nazwa stacji benzynowej przy drodze z Warszawy do Wrocławia. Przyznam szczerze, że musiałbym mieć naprawdę suchy bak, żeby zdecydować się zatankować na tej stacji, a o zjedzeniu tam czegokolwiek w barze nie mogłoby być nawet mowy. Piszę to nie dlatego by naśmiewać się z właściciela, ale dlatego by uzmysłowić ludziom prowadzącym biznes, jak ważna jest nazwa i jak dużo znaczy. Wymieniona wyżej nazwa nie zachęca do korzystania z usług firmy, ale tak Bogiem a prawdą zastanówmy się która zachęca.
 
Najwięcej zdrowego rozsądku, jeśli chodzi o projektowanie nazwy swojej firmy wykazują właściciele małych, jednoosobowych przedsiębiorstw w małych miasteczkach i na wsiach. Szczególna pomysłowość kwitnie tutaj w branży, którą eufemistycznie nazwijmy „wywozem nieczystości”. Otóż spośród krążących po polskich drogach beczek wypełnionych wiadomą substancją na szczególną uwagę zasługuje ta, która na każdym boku miała wyraźny napis: pecunia non olet. Właściciel wykazał się pomysłowością i poczuciem humoru, które w jego niełatwej pracy były mu na pewno potrzebne. Niestety firma ta, działająca na terenie województwa lubelskiego, już nie istnieje. Jeśli jednak myślicie, że był to najdziwniej nazwany wóz asenizacyjny w kraju to jesteście w błędzie. Otóż w podwarszawskim Piasecznie spotkać można szambiarkę z napisem „Lider pijawka”. I tu już mamy do czynienia z absurdem najwyższej jakości. No bo dlaczego pijawka? Czyżby dlatego, że długie rury, które wpuszcza się za każdym razem w otwór szamba przypominają nieco pijawki? Być może, ale kto to tam wie, jakie dokładnie intencje kierowały autorem tej nazwy.
Są jeszcze takie firmy w tej branży, jak „Kozak”, na beczce namalowany jest pędzący na koniu jeździec w papasze.
 
Trudno zgadnąć dlaczego akurat Kozak wywozi polskie nieczystości, ale może jakaś logika w tym jest. Na wsiach i w małych miasteczkach nazwy przedsiębiorstw nawiązują do lokalnego kolorytu i lokalnych tradycji i tak słynni w okolicy bracia nazwiskiem Goluch zakładają sklep „U Goluchów”, dla miejscowego nazwa jest po prostu swojska. Przyjezdny zajrzy tam z ciekawości, jak też wyglądają bracia Goluchowie, którzy od razu w jego rozbudzonej wyobraźni przybiorą postać facetów o fizjonomiach seryjnych morderców. Barek, który nieszczęśliwie położony jest przy torach kolejowych nie musi być skazany na zapomnienie i wegetację. Wystarczy, że zostanie nazwany „Pod semaforem” i wzbudzi w ten sposób wesołość i chęć wypicia kilku piw w przyjezdnych. Zabiegi takie sprawdzają się na prowincji, w wielkim świecie nikt nie stosuje takich chwytów z obawy przed kompromitacją i klęską.
 
Podobno nazwa i logo tej firmy kosztowały największego polskiego dystrybutora paliw okrągły miliard starych złotych. O tym czy było warto można by długo dyskutować. Pewne jest jedno – logo i nazwa firmy są o niebo lepsze od nazwy, która funkcjonowała wcześniej – Centrala Przemysłu Naftowego. Choć logo CPN uchodziło przez długi czas za szczyt graficznego wyrafinowania.
 
Na tym przykładzie możemy sobie jednak unaocznić jak istotną sprawą jest szyld i marka, nie tylko w przypadku poważnych i dominujących na rynku graczy. Nikt nie wejdzie na obiad do restauracji, która ma głupią i odstręczającą nazwę. Choć trzeba przyznać, że akurat nazwy w branży gastronomicznej są wyjątkowo beznadziejne i pretensjonalne, ale widocznie takie mają być i klientom to nie przeszkadza. W pewnym miasteczku na zachodzie Polski istniał lokal, gdzie podawano kawę i piwo. Lokal nosił budzącą zainteresowanie nazwę „Pokusa”, nie wiadomo dokładnie komu się to nie spodobało, faktem jest że nazwę lokalu zmieniono – teraz nazywa się on „Emocja”. Jest to absurd zbliżony do „Lidera pijawki” choć nie tak wyrazisty i mocny. Przed laty, kiedy drobna prywatna inicjatywa dopiero raczkowała i nikt nie przejmował się rolą, jaką odgrywają nazwy firm w ich sukcesie lub drodze ku klęsce istniał bar piwny o nazwie „Torfowa”, to także był dziwoląg co się zowie, a myśli tych którzy ową nazwę wywiesili nad wejściem do knajpy biegły niezrozumiałymi dla zwykłego człowieka meandrami.
 
Istnieją oczywiście firmy z długoletnimi tradycjami, które nie muszą wymyślać sobie idiotycznie brzmiących szyldów, by osiągać zyski. Jest och jednak stosunkowo mało i to daje pole do popisu tym, którzy chcieliby zabłysnąć. Poza tym cóż to jest tradycja? Każdy dziś może napisać sobie na szyldzie „firma z tradycjami” lub „firma istnieje od roku…” i tu wpisać datę. Nikogo to nie obchodzi. Tradycje nie stresują już nawet smakoszy piwa, a producenci tego trunku z zapałem godnym lepszej sprawy przekonują nas w reklamach telewizyjnych, że serwowane przez nich napoje produkowane są zgodnie z jakąś tam tradycją. Nikt w to nie wierzy, dlatego dobra nazwa firmy nie musi i nie powinna nawiązywać do jakiejś mitycznej przeszłości, która być może istniała, a być może wcale jej nie było. Powinna zaskakiwać estetyką i formą – cały czas mamy na myśli nazwę, a nie branżę.
 
Kiedy jednak przejeżdżamy przez Polskę zza każdego właściwie zakrętu wyłaniają się szyldy, bilbordy, tablice reklamowe z beznadziejnymi nazwami firm w jaskrawych kolorach. Nierzadko prócz idiotycznej i zniechęcającej nazwy widnieje obok hasło reklamowe, które potrafi zwalić z nóg, jak choćby to które przed laty wymyśliła sobie jednak z wielkich cementowni. Na rozsianych po kraju bilbordach mogliśmy przeczytać słowa: lider w cemencie. Nie życzę, biznesmenom opamiętania, bo wtedy może ludzie inaczej będą patrzeć na ich działalność, ale poziom nonsensownego dowcipu, który tak kochamy opadnie na pewno.

ZAinteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Gospodarka