coryllus coryllus
1390
BLOG

O estetyce i spiskach

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 16

Spośród wszystkich zagadek rozwiązywanych za pomocą teorii spisowych na pierwsze miejsce wysuwa się śmierć prezydenta Kennedy’ego. Śmierć ta może być zagadką dla jakiegoś zakopanego w papierach prawnika ze środkowego zachodu lub dla nauczyciela karate z Hollywood. Dla nas tutaj w Europie Środkowej nie jest to żadna zagadka, to odgrzewany kotlet. Wszyscy wiemy, kto tak naprawdę zabił prezydenta Keneddy’ego. Zrobił to Nikita Chruszczow. I to jest jasne dla każdego elewa policyjnej szkoły w Polsce wliczając w ów rachunek najgłupszych, takich co będą po tej szkole patrolować ulice Garwolina i prowadzić śledztwo w sprawie zniknięcia dwóch kotów z babcinego podwórka. Informacje i intuicje bowiem są jak glony, gromadzą się w pewnych miejscach na dnie strumieni, a w innych nie ma ich wcale. U nas akurat mamy nadmiar informacji na temat sposobów działania ludzi wynajmowanych przez pana Chruszczowa, w dodatku informacje te dostępne są wszystkim za zupełne bezdurno. No, może przesadziłem, trochę strachu się najedliśmy, ale per saldo się opłacało. Co innego taki nauczyciel karate z Frisco czy Las Vegas. Dla niego te nasze historie z opłotków Europy, którymi potrafimy wytłumaczyć wielkie wydarzenia światowe to czarna magia i rzecz mniej prawdopodobna niż światła Roswell. Wszystko przez to, że u niego w tym Las Vegas gromadzą się inne glony i inne intuicje pobudzają ludzkie umysły do aktywności.

 
Wszystkie tajemnicze opowieści, którymi karmi się ludzi na całym świecie mają swoją funkcję. Nie jest nią bynajmniej przemożna chęć wyjaśnienia czy kosmici istnieją naprawdę czy może są tylko sfabrykowani przez rząd USA lub ukrytych na Antarktydzie hitlerowców. Chodzi o coś innego. Wszystkie te opowieści o Kennedy’m, o Roswell, o strefie 11, o Trójkącie Bermudzkim służą temu by mit Ameryki był ciągle żywy oraz temu, by każdy, nawet ostatni dureń mógł powiedzieć, że czuje się dobrze, bezpiecznie i komfortowo, ponieważ mieszka w wielkim, pięknym, silnym i nieprawdopodobnie atrakcyjnym kraju. Myślę, że niedługo będziemy świadkami eksploatowania kolejnych zagadek przeszłości, kolejnych fascynujących historii, powstaną filmy, książki i gry komputerowe, a Ameryka będzie żyła i rozkwitała. Wszystko po to by ludzie mieli pewność, że są na właściwym miejscu. Bo to dla nich szalenie ważne. Ten komfort.
 
W tym czasie kiedy ludzie w całych Stanach słuchać będą tych historii rząd amerykański prowadził będzie wojny na całym świecie, będzie oszukiwał kraje słabe i nie mogące się bronić. I także będzie czynił to po to, by Ameryka żyła i była wielka. Tyle, że o tym niewiele osób będzie słyszeć, a jeśli już usłyszą to szybko przerobi się to na ciekawe filmy i interesujące publikacje. Tak to się właśnie dzieje.
 
Metoda ta jest niezwykle skuteczna już od wielu lat, a pierwsi w życie na masową skalę wprowadzili ją Rosjanie. Amerykanie tylko się od nich uczyli. Rosjanie także próbują używać tych sposobów do dziś, ale w rosyjską propagandę niewielu już dzisiaj wierzy. Trudno także konsoliduje się naród wokół jakiejś idei kiedy większość tego narodu żyje w biedzie i pije nałogowo wódkę. Natężenie propagandy telewizyjnej, literackiej i innej musi być więc w Rosji większe i propaganda ta musi być z konieczności bardziej prymitywna, żeby również ten wiecznie pijany wujek Wania z Wołogdy ją zrozumiał i mógł podyskutować z innymi wujkami przy ogórkach o przeniewierstwach Polaków i Japończyków.
 
Wszystko to, cały ten mechanizm ma swój rewers, drugą stronę medalu, czy jak to tam sobie chcecie nazwać. Skoro są historie służące poprawieniu samopoczucia dużych grup ludzi oraz ich zbliżeniu, można także wymyślić historie służące czemuś wręcz odwrotnemu. Na przykład przekonaniu dużych grup ludzi, że nikomu nie można ufać oraz że za każdym rogiem może czaić się śmierć. Na ulicach zaś snują się emerytowani esbecy z wyszkolonych przez Kiszczaka komand śmierci. Faceci gotowi na wszystko, nawet na to by w sprzyjających okolicznościach poderżnąć gardło. Są takie historie prawda? W przeciwieństwie do tych amerykańskich, opartych w 80 procentach na autentycznych dokumentach i w 20 procentach na dokumentach sfabrykowanych, te nasze mają zupełnie inną strukturę. U ich podstaw leżą opowieści, w które wszyscy wierzą, ale nikt nie potrafi ich zweryfikować. Nie rwą się do tego dziennikarze, nie interesuje to badaczy i historyków. Opowieści te pozostają domeną spekulantów. A fakt, że nikt nie próbuje ich sprawdzać jest tylko jeszcze jednym przyczynkiem do tego, by uznać je za prawdę. Jeśli zaś są prawdą – nikt nie sprawdza, pewnie dlatego, że się boi – to znaczy, że nasze życie w spokoju i bezpieczeństwie jest jedynie złudzeniem. To znaczy, że każdy, ale to absolutnie każdy człowiek w naszym otoczeniu może okazać się tym kimś, z tamtej strony. Tym bardziej może się tak zdarzyć im bardziej będziemy domagać się prawdy i weryfikacji faktów. Wiadomo przecież, że oni interesują się takimi co chcą dociekać prawdy i takimi co dążą do sprawiedliwości. Tacy ludzie są dla nich niebezpieczni. To na nich więc naślą swoje komanda, to na nich wypuszczą szpiegów i prowokatorów, to na nich zastawiać będą zasadzki. Bójmy się więc i nie ufajmy. Nie spotykajmy się na czytaniu obciachowych gazet, a jeśli już się spotkamy to wyłóżmy dokumenty na stół i podpiszmy plik deklaracji. Potem zaś wydrukujmy legitymacje i każdego, kto będzie chciał się przysiąść z „Gościem niedzielnym” pod pachą potraktujmy serią podchwytliwych pytań, które wyjaśnią nam kim on jest naprawdę.
 
Dwie strony medalu, dwa końce kija lub raczej okutego drąga. I tylko te historie dziwnie do siebie podobne.
 
Człowiek współczesny stymuluje swoje emocje na dwa sposoby. Pierwszym jest dochodzenie do prawdy, drugim zaś przeżycie estetyczne. Ten pierwszy sposób wymaga posiadania wielu bezwzględnie prawdziwych danych. Jeśli ich nie ma, na ich miejsce wchodzą kłamstwa, półprawdy, manipulacje i śmieci. Tylko cel pozostaje ten sam, dotarcie do prawdy, ale to złudzenie, bo nie można dotrzeć do prawdy za pomocą wymysłów. Można jedynie nakręcić w ten sposób różne koniunktury.
 
Ten drugi sposób, z użyciem kryteriów estetycznych, wydaje się wielu niegodny zastosowania i wręcz kulawy. Może jednak spróbujmy. Większość ludzi z polotem, wykształceniem i pretensjami do ilorazu wie co to jest konwencja literacka. Potrafi także odróżnić jedną konwencję od drugiej i nazwać tworzące je poszczególne elementy. Jeśli to potrafimy, to znaczy, że umiemy powiedzieć, która historia jest dobra i przekonująca, lub po prostu ładna, a która trywialna, głupia i zmanipulowana. Prawda także jest w tej metodzie obecna, ale dochodzi się do niej inną drogą. Tak to już bowiem jakoś jest, że kłamstwo i manipulacja zawsze wywołują zażenowanie swoją brzydotą, lub jak kto woli brakiem oryginalności. Muszą one bowiem spełnić jeszcze jedną ważną funkcję – dotrzeć do jak największej ilości odbiorców, także do tych wszystkich wujków z Wołogdy, którzy piją wódkę i pomiędzy jednym ogórkiem a drugim chcą pogadać o przeniewierstwach Polaków i Japończyków. I po tym się właśnie odróżnia kłamstwo od prawdy. Nawet wtedy gdy nie znamy faktów, gdy wszyscy dookoła spekulują i podają fałszywe informacje. Po tym, nie po czym innym.
 
I jeszcze jedno; te wszystkie historie, wulgarne i brzydkie są również po to, byśmy przyjmując je za swoje, ekscytując się nimi i kręcąc z niedowierzaniem głowami stali się tacy sami, by każdy kto te opowieści wymyśla mógł powiedzieć patrząc na nas bez krzty szacunku – bydło. Być może jest to najważniejsza ich funkcja.
 
Na koniec chciałbym tylko jeszcze przypomnieć fragment pewnej piosenki;
 
„…Jeszcze nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom
    Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją…”
 
I jeszcze jedno; to nie jest opowieść o tym, że Ryszard C, nie ma związków z SB, bo z pewnością je ma, to jest opowieść o narracjach i ich kluczowej roli w naszym życiu.
 
Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowicjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka