Rola polityka ogranicza się dziś do przedstawienia publiczności oferty. Oferta, jak to oferta musi być interesująca tak jak menu w porządnej knajpie. Nie można podsmażonego na starym tłuszczu kawałka świniny podać tak po prostu, trzeba go jakoś nazwać i polać czymś kolorowym, żeby był sznyt i klasa oraz wielki świat. Nie można wódki wybełtanej z jakiś świństwem sprzedawać ludziom nie dodawszy jej wcześniej jakiejś malowniczej nazwy. Tak to bywa w knajpach i tak bywa w dziś w polityce. Wynika to wprost z tego, że to co momentami decydowało o kierunkach tejże polityki, czyli indywidualność i osobowość obecnych w niej ludzi przestało się dziś zupełnie liczyć. Liczą się programy i tak zwane konkrety czyli mówiąc językiem kelnerów wódka z colą i fistaszki. Za pomocą tego zestawu politycy i polityka próbują uwodzić dziś wyborcę. I dałby Bóg, żebym się mylił, ale takie sytuacje występują zawsze lub prawie zawsze przed wprowadzeniem dyktatury.
Owo kokietowanie drinkiem i orzeszkami wskazuje bowiem jasno, że kokietujący nie ma zbyt wielkiego mniemania o kokietowanym, a kokietowany jest tak zajęty czytaniem kolorowej prasy, że nie może skupić się na żadnym innym komunikacie, jak tylko na tym kto ostatnio odpadł z „Tańca z gwiazdami”. Widać to ładnie ostatnimi czasy tutaj w salonie, namnożyło się bowiem tekstów uchodzić mogących za recenzje, a traktujących o tym co tam w telewizji pokazali, co Kubuś powiedział, kto jest głupi, a kto może jeszcze się uchować i wejść na właściwą drogę. Za dużo tego, żeby nie zwrócić uwagi.
Teksty owe świetnie korespondują z tym co podaje się nam do wierzenia jako program tej tam nowej formacji. Program zaś – jak już powiedziałem – jest jak menu i musi być atrakcyjny. Tak więc zaczęło się od sfederowania UE z Ukrainą, czego dokonać ma Marek Migalski. Nie wiem tylko czy osobiście, czy może zamierza się w tym chlubnym przedsięwzięciu posłużyć jakimś zastępcą. Nie wiem także co na te plany powie obecny prezydent Ukrainy i czy on w ogóle wie, kim jest Marek Migalski, bo jeśli nie to trzeba obu panów koniecznie ze sobą poznać. Inaczej z tej federacji wyjdą nici.
W serwisie WP przeczytać można jeszcze, że nowy klub ma zamiar powrócić do pomysłu PO by nie finansować partii politycznych z budżety państwa. Niestety nie sprecyzowano o budżet którego państwa chodzi. Jutro spodziewam się kolejnych drinków, o malowniczych nazwach, które barman Migalski będzie wytrząsał w tym czymś, co to nazwy tego zapomniałem. Potem zaś kelnerka Rostkowska roznosić to będzie dziennikarzom, którzy po wypiciu kilku szklanek ogłupieją do reszty i zaczną zastanawiać się – co to też będzie jak już sfederujemy się z tą Ukrainą, albo jak będą wyglądały kampanie wyborcze kiedy już nie będzie finansowania z budżetu i ilu kandydatów zechce finansować je z własnej kieszeni.
Nie to jest jednak najgorsze, że oni konfabulują, najgorsze jest to, że odbywa się to wprost z drwiną z tych wszystkich ludzi, którzy rozumieją sytuację i oczekują od nich uczciwej odpowiedzi. Opowieści o tym, jakoby pomysł PJN został wdrożony w życie po to, by odebrać głosy PO i w kolejnej kadencji stworzyć koalicję z PiS jest tej samej klasy co federacja UE z Ukrainą. O co więc chodzi?
O to, że śmierć Lecha Kaczyńskiego położyła kres projektowi o nazwie Kaczyzm. Jarosław Kaczyński nie może sam ciągnąć tego dłużej, a ludzie którzy go otaczają nie mają ochoty uczestniczyć w tej Golgocie trwającej już od dwudziestu lat. Są jak dzieci, bo wydaje im się, że ta mowa trawa, którą do nich kierują nawet jeśli nie jest uczciwa, to pozwoli im zarobić parę złotych i pobawić się w polityka przez jedną, dwie kadencje. Pozostaje jeszcze tylko rozstrzygnąć kwestię, czy my chcemy na tych ludzi głosować, czy my ich chcemy w ogóle słuchać i mieć z nimi cokolwiek wspólnego. Przecież dobrze wiemy, że polityka to nie opowieści o mitycznych federacjach, ani o zmianie systemu finansowania partii politycznych. Polityka to ucieczka do przodu od przegranych idei. I oni próbują to robić, po to by przetrwać. To my jednak decydujemy, która idea przegrała, a która jest jeszcze żywa. My, nie kelnerzy. No i czasem jeszcze ci, co dosypują karty do urn.
Inne tematy w dziale Polityka