Nie wiem czy w tym tekście jest coś co zakłóca ciszę wyborczą, na moje oko nie ma. Jeśli jednak admnistracja dopatrzy się czegoś takiego uprzejmie proszę o niewyrzucanie mnie z salonu, tylko i zablokowanie tekstu.
Wbrew pozorom jedno z drugim ma wiele wspólnego. Kiedy zaczynałem kilkanaście lat temu pracę w jednym z takich pism moje szefowe były młodymi jeszcze kobietami, zaledwie o parę lat starszymi ode mnie. Kiedy dziś otwieram przypadkiem jedną z tych gazet i patrzę na zdjęcie tej czy innej naczelnej nie mogę wyjść z podziwu, jak to jest możliwe; ja się wyraźnie postarzałem i zmieniłem, a one są dużo młodsze niż były w tamtych odległych już czasach. Niektóre wyglądają wręcz jak nastolatki. Ja rozumiem, że oni tam mają fotoszopa, ale bez przesady. Zrobić siedemnastolatkę z babeczki, która dobija już pięćdziesiątki? Tego nawet fotoszop nie potrafi.
Kiedy kolorowe pisma wchodziły na rynek miałem takie wizje, że one będą zmieniać się wraz z dochodzeniem do odpowiedniego wieku kolejnych pokoleń czytelniczek. Myślałem także, że prowadzące je ekipy także będą wymieniane właśnie w ten sposób, by nie tracić kontaktu z czytelnikiem. Człowiek jednak jest głupi i te moje tłumaczenia – jak to już dziś widzimy – wynikały wprost z niezrozumienia zasad rządzących biznesem. Wiadomo bowiem, że jeśli już ktoś się w tym biznesie zaczepił to będzie tam siedział do emerytury, jeśli oczywiście przekroczył tę tajemniczą szklaną przegrodę, za którą jest świat ludzi „których nigdy nie wyrzuca się z pracy”. Ludzie starzeją się i jedyne co im może grozić to przejście z jednego wydawnictwa do drugiego. Pisma kobiece nie zmieniają się właściwie wcale i to co było tam przez piętnastu laty można by z niewielkimi poprawkami wydrukować dziś i nikt nie zauważyłby różnicy. Jeśli coś się na tym rynku zmieni to prawdopodobnie będzie to zmiana tak głęboka, zmiana cywilizacyjna, zmiana która spowoduje upadek całego sektora rynku, lub upadek prasy w ogóle. Tak więc ludzie, którzy mają dziś lat pięćdziesiąt i więcej robią dziś tygodniki przeznaczone dla młodych, dynamicznych i ciekawych świata kobiet i mężczyzn. I nie ma tym nic dziwnego, bo target tych pism jest wytresowany tak samo jak ci redaktorzy i autorzy. W tej branży nie ma zagadek ani niespodzianek.
Identycznie jest w polityce. Wystarczy obejrzeć sobie film „Nocna zmiana” i można już spokojnie iść do kiosku, by tam zakupić sobie kolejny numer pisma „Naj”, który robią dziś jacyś emeryci. Wystarczy zobaczyć w telewizji stare relacje z posiedzeń sejmu, by mieć poczucie deja vu. I tylko dwa momenty wyraźnie różnią się od tej wiele lat wylewającej się odbiorników magmy – rok 1992 i lata 2005-2007. I jestem dziwnie pewien, że zgrzybiały Donald Tusk oraz kołyszący się na grobem, siwy całkiem Komorowski, będą nas namawiać do budowy mostów i szkół i do dynamicznego życia oraz brania spraw w swoje ręce, tak samo jak te odmalowane i pociągnięte politurą emerytki opowiadają dziś swoim czytelniczkom o wychowaniu dzieci, pierwszej miłości i podróżach w nieznane, w których nigdy nie brały udziału, bo kiedy by tam pojechały, ktoś mógłby usiąść na ich fotelu z napisem: redaktor naczelna. I nikt nie będzie w tym widział niczego dziwnego, tak jak nie widzi niczego dziwnego w charakterze tych pism. Tresura bowiem zostanie wyraźnie udoskonalona. No, a poza tym…poza tym…wice-naczelna jednego z takich właśnie pism kreowana jest dziś na liderkę ruchu centroprawicowego. Proroctwo moje spełni się więc na pewno. Na naszych oczach oto zaczęły przenikać się dwa światy. Czyż to nie frapujący widok? Może i ja w takim razie „pójdę w politykę”?
"Pitaval prowincjonalny" jest oczywiście tam gdzie zawsze czyli na stronie www.coryllus.pl
Inne tematy w dziale Polityka