coryllus coryllus
1533
BLOG

PiS na prowincji

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 44

Toyah napisał niedawno bardzo dobry tekst o tym jak obojętność działaczy lokalnych i nie tylko lokalnych struktur dobija lub jak kto woli rozwala Prawo i Sprawiedliwość. Przykładem były spoty reklamowe kampanii samorządowej, których nie widział na oczy nikt włącznie z tymi, którzy do tych samorządów z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości startowali. Spoty te, bardzo dobre – można je obejrzeć na www.toyah.pl – były i są być może ostatnią próbą zaprezentowania publiczności telewizyjnej i internetowej Polaków innych niż ci zainteresowani życiem Collina i Alicji. Mogę się oczywiście mylić, ale coś mi mówi, że jednak nie, że tak wygląda koniec i od tej chwili będziemy już tylko budowali mosty, szkoły, drogi, a film „Chudy i inni” stanie się na powrót lansowanym arcydziełem z nurtu, który krytyka nazwie „realizmem ulicznym”, co będzie żywym i twórczym nawiązaniem do „realizmu magicznego” i jego dzieł. 

Nieobecność tych spotów w przestrzeni publicznej potwierdza także tezę, którą postawił tutaj kiedyś nieoceniony Pradziadek. Teza ta brzmi – kampanie nie wygrywają wyborów. Pociągnąłbym to dalej i dodał, że powoli stają się jedynie balastem dla wyborów, bo cały ten teatr kabuki odstawiany od lat jest już oceniany jedynie kategoriami reklamiarskimi, bo nawet nie estetycznymi. Stwierdzenie to ma swoje daleko idące konsekwencje. Jeśli kampanie są nieważne to co jest ważne? Pradziadek twierdzi, że w kampanii 2005 roku ważna była afera Rywina i fakt, że po taplaniu się w kredytach i odsetkach w okresie rządów Millera oraz słuchaniu jak jest świetnie, a będzie jeszcze lepiej ludzie połapali się, że jednak coś jest nie tak. A jak się połapali to na te kilka miesięcy zamienili się z pokornych cieląt w politycznych obserwatorów i z obserwacji tych wyszło im, że trzeba głosować na PiS.
 
W 2007 roku nie było już tak wesoło, bo media ogłosiły, że PiS, który nie mógł dalej rządzić ze swoimi upiornymi koalicjantami, to partia ludzi chcących rządzić za wszelką cenę wszelkimi metodami. I na nic zdało się rozpisanie nowych wyborów i oczywisty ukłon Jarosława Kaczyńskiego w stronę demokracji. W czasie wyborów PO pokazało najgorszą kampanię wyborczą jaka kiedykolwiek została zorganizowana. Zakłady pogrzebowe mają lepsze reklamówki. I co? I nic. Wybory zostały wygrane. Wygrano je na fali niechęci do PiS i te miśki co robiły tę kampanie nie mają tu nic do dodania. Potem ktoś doszedł do wniosku, że na tej samej fali można płynąć dalej. I płyną. Nic im nie przeszkadza. Nawet Katastrofa w Smoleńsku. Ostatnie lata wykazują więc dobitnie, że w wyborach ważne jest wszystko tylko nie kampania, nie spoty, nie plakaty, nie zdjęcia. To są koszta, które na razie trzeba ponosić, ale w miarę jak demokratyczne procedury będą ograniczane będzie można z nich zrezygnować i zaoszczędzić trochę grosza.
 
Te kampanie były nieważne już dawniej, ale my się przed tą wiedzą broniliśmy i wydawało nam się, że to niemożliwe. Teraz dopiero widać jacy byliśmy nierozsądni. No, a skoro nie były ważne to ci, na których spłynęły zaszczyty za zorganizowanie kampanii w 2005 roku także nie byli ważni. No, bo jak? Panowie Bielan i Kamiński, którzy dziś w glorii męczenników odchodzą z PiS mieli przez te wszystkie lata opinię spin-doktorów czy jak to się tam nazywa, którzy idą od sukcesu do sukcesu. A ja tylko chciałem przypomnieć jak Kazimierz Marcinkiewicz w obecności smutno uśmiechającego się Stefana Mellera wołał „yes, yes, yes”, jak ten sam Kazimierz Marcinkiewicz doradzał premierowi Wielkiej Brytanii. No to kto mu te numerasy kazał wyczyniać? Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy w to, że taki ktoś jak Marcinkiewicz jest w stanie zrobić cokolwiek samodzielnie. To jest bardzo, proszę Państwa, charakterystyczna postać w polskim krajobrazie, bo to taki facet co zawsze krzyż przed pogrzebem nosi, w takim śmiesznym paletku z kołnierzem z nutrii. Marcinkiewicz jest kreacją spin-doktorów, która uwierzyła w siebie. Oni sami także są swoją własną kreacją, co łatwo można poznać po fryzurach i szalikach. Wiara we własne możliwości, jak wiadomo, potrafi uczynić cud. Czasami jednak ta wiara bywa zgubna, szczególnie jeśli nie liczy się z okolicznościami i nie rozpoznaje istoty sukcesu. A ten jak już powiedzieliśmy nie wynika w tym wypadku z doskonałości i sprawności kampanijnej, ale z czegoś innego. Z tego mianowicie, że ludzie głosują na PiS ze względu na Jarosława Kaczyńskiego, a nie na obecność Kamińskiego, Bielana i wymyślonych przez nich plakatów oraz filmów.
 
Czy to wystarczy do sukcesu? Obawiam się, że nie. Jak to wczoraj napisał Toyah, a potwierdził w swoim ostatnim wpisie psychodelicznykaczysta, w PiS przeważają ludzie, którzy w ogóle nie rozumieją co się dookoła nich dzieje. Tacy, którzy zapisali się do partii, bo wydawało im się, że zrobią karierę polityczną w regionach, tacy co nie mieli nic innego do roboty, lub tacy co się nudzili w domu. Ludzie ci potrafią co prawda bez błędu powiedzieć „mam poglądy konserwatywne”, ale rzadko udaje im się coś więcej. Psychodeliczny napisał, że jego koledzy, z którymi współpracował odchodzą z PiS, bo są „podwieszeni pod Bielana i Kamińskiego” i nic w tej chwili nie jest dla nich ważne, bo mają żony i dzieci. No więc jest to według mnie słaby argument, bo ludzie którzy im uwierzyli także mają żony i dzieci i także chcieliby iść gdzieś, gdzie lepiej płacą i dają większe mieszkania, ale im akurat nikt tego nie proponuje. Jeśli więc ktoś odchodzi z partii finansowanej z budżetu do innej partii finansowanej z budżetu, gdzie mu obiecują coś jeszcze – obiecują bo gdyby nie obiecywali to by o tych żonach i dzieciach nie pieprzyli z płaczem – to przestaje być człowiekiem godnym nie tylko zaufania, ale także cieplejszego spojrzenia. Do widzenia panom, szerokiej drogi. Jeśli ktoś myśli, że to już dno, to jest w błędzie. Jest dużo gorzej.
 
Na samym dole bowiem dzieją się rzeczy, od których można już tylko dostać kolki. Oto w małych miastach na listach kandydatów do samorządów podpisanych PiS znajdują się ludzie wytypowani przez szefa oddziały partii w tym mieście, którzy ani do PiS nie należą, ani nie chcą należeć. Startują jednak z tej listy, bo im to zaproponowano. A po co? A po to – jak przypuszczam, bo nie wiem tego na pewno – by po dostaniu się już do tej rady powiatu czy gdzieś zamienili szybko koszulki z napisem PiS na jakieś inne i zwiększyli możliwości decyzyjne ugrupowania rządzącego w danym regionie. Szef PiS w takim mieście jest wobec tego zwyczajnym kretem i rozbijakiem wynajętym przez lokalną władzę. Jeśli ludzie tacy jak Bielan i Kamiński wiedzą o tym, a jednak odchodzą zamiast coś robić, jeśli zdają sobie sprawę z tych wszystkich strasznych rzeczy które dzieją się w partii, w której miliony ludzi pokładają wiarę, a mimo to odchodzą gdzie indziej, to ja nie wiem już co miałbym im powiedzieć. Chyba trzeba po prostu przestać o nich myśleć. Nie ma innego wyjścia. A kiedy pokażą ich w telewizji po prostu należy wyłączyć odbiornik.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (44)

Inne tematy w dziale Polityka