Nie tak dawno pan Amstern (obecnie Moomintrol) świętował na swoim blogu odnalezienie przez GW pamiętników jakiegoś oficera, w których stało czarno na białym, że w czasie, wojny, w rodzinnej wiosce generała „Chruściela” jacyś polscy strażacy wydali Niemcom na śmierć osiemnastu Żydów. Posłużył ów fakt rzecz jasna do udowodnienia, że Polacy to zwyrodnialcy i bydlęta, które nie szanują życia, zaś zabijający Żydów niemieccy żandarmi to wprost higieniści dbający o czystość okolicy, którzy po prostu musieli to zrobić.
Gazeta Wyborcza poszła jednak dalej, bo oto opublikowano wynurzenia jakiegoś historyka z Białegostoku, który stwierdził, że w bitwie pod Wizną nie było wcale żadnych strat niemieckich, że zginęło tam zaledwie 9 żołnierzy Wermachtu, a żołnierze polscy miast bronić się bohatersko po prostu uciekli. Kapitan Raginis zaś został ponieważ był pijany. Ktoś tu o tym pisał wczoraj. Oczywiście pojawiły się zaraz komentarze różnych piętnastoletnich kapitanów, specjalistów od operacji w polu i manewrów dużymi związkami taktycznymi, którzy samą tylko siłą swojego umysłu potwierdzili co ten historyk z Białegostoku tam napisał.
Najważniejsze nie jest jednak to, co on napisał, ale to w jaki sposób umotywowano pojawienie się tego mitu „polskich Termopil”. Otóż legenda Wizny to „moczarowska propaganda”. Zapamiętajmy sobie ten zwrot, bo niedługo okaże się, że cała polska historia to moczarowska propaganda. GW z zacięciem właściwym skrajnym nacjonalistom dezawuuje całe obszary naszej historii. Tak to już jednak jest, że ludzie zaślepieni i okłamywani przez samych siebie, są w istocie groteskowi i komiczni. I myślę też sobie – jakie to szczęście, że ten Moczar był Białorusinem a nie Polakiem. I cóż nas może obchodzić wywlekanie na wierzch jakiegoś białoruskiego komunisty. Mamy swoje hierarchie i swoich bohaterów. Gazownia ma zaś swoich. Pytanie kim jest pan Tomasz Wesołowski, autor tych rewelacji, pracujący na wyższej uczelni w Białymstoku? Może on również jest rodakiem Moczara. Jeśli tak to nie ma się w ogóle co przejmować.
Trzeba się jednak zastanowić skąd bierze się ta niechęć do Polski i jej historii cały czas obecna w tej nieszczęsnej gazecinie. Myślę, że pewną wskazówkę daje nam Antoni Słonimski w swoim niezapomnianym ‘Alfabecie wspomnień”. Opisuje on tam znanego przed wojną ziemianina filosemitę pana Stempowskiego. Ów Stempowski miał różne narowy, na przykład w czasie bojkotu sklepów żydowskich ogłoszonego przez endeków ostentacyjnie robił zakupy na Nalewkach. Doszło do tego, ze zatrudnił Żyda ekonoma co było niepojęte i dziwne zważywszy na to, że Żydzi przed wojną na wsi zatrudniali się w handlu lub rzemiośle, stroniąc od rolnictwa. Stempowski jednak miał takiego ekonoma. Kiedy ten coś nabroił, czegoś nie dopilnował lub coś przeoczył, dziedzic wzywał go do gabinetu i udzielał mu reprymendy zaczynając od słów; Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Na co Żyd, gniotąc czapkę w dłoniach odpowiadał – Nu, niech będzie.
Przejdźmy teraz do Tutsi i Hutu. Oto mamy teraz cały wysyp książek poświęconych masakrom w Ruandzie. Były one omawiane wczoraj na portalu „WP”, gdzie mam założoną skrzynkę pocztową. Zanim przejdę do sedna chciałem zwrócić uwagę na nieprawdopodobną wprost nędzę tych wspomnień. Te potworne miesiące relacjonowane są przez ludzi z zachodu i samych Ruandyjczyków tak, jakby chodziło o przemeblowanie i przeprowadzkę gdzież na skraj miasta. Być może po prostu dobrano źle fragmenty tej prozy, nie wiem. Istotne dla nas tutaj jest co innego. Oto przy jednej z książek pojawiła się informacja, że podstawowym medium w tych nieodległych czasach, medium, które sterowało życiem obywateli w całym kraju było radio. Tylko niewielu Ruandyjczyków potrafi czytać, tak więc radio było najważniejsze i to przez radio właśnie sączono do tych pustych, czarnych łbów nienawiść i chęć odwetu. Sączono ją przez 24 godziny na dobę. Ta informacja może nie mieć żadnego znaczenia, ale biorąc pod uwagę fakt, że wśród książek o Ruandzie jest także książka Wojciecha Tochmana, chyba jednak jakieś znaczenie ma. Pilnujmy więc tej narracji i śledźmy ją, uważam że pojawi się ona jeszcze nie raz w rozmaitych kontekstach w ciągu nadchodzącego wyborczego roku. Radio, które zabija. Radio, które sączy nienawiść i doprowadza do śmierci milionów. Tak, tak, to bardzo prawdopodobne, szczególnie zaś w kontekście tej Wizny.
Inne tematy w dziale Polityka