coryllus coryllus
1967
BLOG

Państwo stwarza naród

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 67

 

To znowu będzie tekst o Polsce, tajniakach i prowokacjach, ale zacząć musimy od czegoś innego, o czym znów lojalnie uprzedzam.


 

U zarania niemieckiej jedności stoi Fichte i oficerowie pruskich tajnych kamer, którzy rozwijali w czasach napoleońskich antyfrancuską konspirację. Mówiliśmy o nich przedwczoraj. Dziś wspomnijmy o Fichtem i jego idei z roku 1811. Oto rzucił Fichte myśl, że w Niemczech – całych Niemczech – powinien powstać jeden ogólnokrajowy, niemiecki związek akademicki. Związek ten musiałby być oczywiście półtajny zważywszy na okoliczności polityczne i wpływy mocarstw w tychże Niemczech, a także na politykę największych krajów niemieckich. Idea ta bardzo spodobała się Prusakom, ale nie została przez nich należycie wykorzystana, skręciła w stronę republikańską, przynajmniej w początkowej fazie swojego bytu. Trudno stwierdzić na pewno co było potem, ale trudno też zaprzeczyć faktom – Niemcy się zjednoczyły. Nie tylko krwią i żelazem, jak chce propaganda, ale także myślą. I udział w tym wszcheniemieckiej organizacji akademickiej był z pewnością znaczący.


 

Od pomysłu Fichtego z roku 1811 do jego materializacji musiało upłynąć trochę czasu. W roku 1818 na zjeździe w Wartburgu uchwalono statut powszechnej niemieckiej Burschenschaft. W statucie organizacji zapisane było co następuje: idea akademicka i idea narodowa są nierozerwalne. O! Gdybyż dzisiejszym Polakom chciało się studiować historię Niemiec. Im się jednak nie chce studiować nawet własnej historii, jedyne o czym mogą opowiadać to media, które rzekomo dają władzę i zapewniają sukces w wyborach. Któż im tych głupstw panowie nakładł do głowy?


 

Organizacja, która ma statut jest jak wiemy potęgą. Jeśli jeszcze ma do tego zdecydowany i gotowy na wszystko zarząd to właściwie przy jej likwidacji nie może się obyć bez represji policyjnych, strzelania i długoletnich więzień. Jeśli do tego jest to organizacja sieciowa, oparta o jednostki administracyjne zakorzenione w kulturze i tradycji, jeśli mają one autonomię i chroni je prawo, jeśli liczyć się z nimi muszą władcy, a do tego jednostki te produkują indywidualności sławne na całym świecie ze swych publikacji, wykładów, myśli, to mamy twardy grunt pod tworzenie czegoś naprawdę wielkiego. Na przykład cesarstwa. Wróg oczywiście nie śpi i nic nie przychodzi samo, potrzeba wielu rąk, głów i serc, potrzeba koszar i dworców kolejowych, ale sami zauważcie, że pomiędzy wypowiedzianą głośno myślą Fichtego, a proklamacją cesarstwa jest tylko 60 lat różnicy. Jedno pokolenie! Cóż to jest jedno pokolenie!?


 

Ów wszechniemiecki związek akademicki rzutował oczywiście od samego początku na kształt polskich organizacji tajnych, niepodległościowych i studenckich we wszystkich trzech zaborach. Jakże inaczej jednak potoczyły się losy tych organizacji. Pozwólmy sobie tutaj na dużą syntezę – Niemcy się zjednoczyły, po czym zostały sprowokowane do wojny i poważnie osłabione. Polskie organizacje tajne, oparte na niemieckich wzorach i w końcowej fazie przez niemiecki skarb żywione doprowadziły do powstania niepodległego państwa. Państwo to nie miało jednak nic wspólnego z ideą niemiecką, z ideą powszechnej, silnej, organizacji, która rozrasta się i daje ludziom nie tylko pracę, ale także sens życia. Idea niepodległościowa Polska zdegenerowała się już u samego zarania. Zaprzeczyła tym samym własnej trzechsetletniej historii – naród miast rozlać się po stepie i zbudować państwo, schował się za płotkiem z faszyny, szczęśliwy, że nie wieje. Kiedy osłabione Niemcy, Niemcy pozbawione władców myślących kategoriami państwowymi, znów zostały wzmocnione, zainfekowano je Hitlerem i ideą odwetu. Po czym wektor tego odwetu skierowano na Polskę całkowicie bezbronną i niczego nie rozumiejącą, na Polskę, która dała się oszukać, zwątpiła w swój instynkt i nie miała nawet tyle czasu by rozbudować swoje tajne służby.


 

Teraz przejdźmy do najważniejszego; dlaczego Niemcy były i są państwem „nowoczesnym”, a Polska takim państwem nie jest i nigdy nie będzie. Prędzej zniknie. Jak to ustaliliśmy przedwczoraj powstanie silnych Prus, a w konsekwencji zjednoczenie Niemiec ma wszystkie cechy rewolucji. Była to jednak rewolucja podobna do amerykańskiej, to znaczy bardzo ekspansywna, rozwijająca się w przestrzeni i oparta o sieć silnych ośrodków przemysłowych. Największym zaś niemieckim rewolucjonistą był król Fryderyk II zwany wielkim. Początkowa faza prusko-niemieckiej rewolucji oparła się na ziemiaństwie i jego tradycji. Jak napisaliśmy jednak wyżej równolegle rozwijały się inne sieciowe organizacje oparte na innych niż majątki ziemskie podmiotach. Kiedy nastał socjalizm i kiedy zatriumfował, w Niemczech nie było tego co poznały wszystkie kraje Europy przez które przewaliła się rewolucja – niszczenia wielkiej własności. Niszczenia fizycznego. Nie było też niszczenia tradycji i wiary, te bowiem były całkowicie podporządkowana państwu. W wieku XIX i XX rolę majątków ziemskich przejęły ośrodki przemysłowe, banki niemieckie oraz uniwersytety, które złączone były ideą akademicką – nie dającą się oderwać - jak powiadał statut z roku 1818 – od idei narodowej.


 

Kiedy wiemy to wszystko mniej dziwimy się faktom. Mniej dziwimy się kapitulacji w roku 1918 i uporczywej obronie każdego miasta przed siłami koalicji w roku 1945. To właściwie w ogóle przestaje być dziwne.


 

Jak było z Polską? Niepodległość polska zaczęła od wyznaczenia sobie ograniczeń zwiastujących zagładę. Zaraz potem zaczęto niszczyć fiskalnie jedyną klasę mogąca utrzymać polityczny i kulturalny byt Polski czyli ziemiaństwo. Zwlekano z reformą finansów, produkowano tony idiotycznych, wiszących w powietrzu ustaw, „kolonizowano” tereny wschodnie. Kolonizowano w sposób kretyński, na kredyt, który nigdy nie miał być spłacony, kolonizowano wbrew lokalnym żywiołom i lokalnym zwyczajom. Polska uwierzyła we wszystkie nowoczesne mrzonki jakie wymyślił świat u zarania wieku XX. W mrzonki te nigdy nie uwierzyli rewolucyjni władcy Niemiec. Oni wierzyli w ziemię, język, oraz tajniaków. No i w armię.


 

Jak już powiedzieliśmy, władza w „nowoczesnym” państwie tym różni się od władzy w państwie „archaicznym” (ja to celowo piszę w cudzysłowach, bo czas płynie i co jest nowoczesne, a co archaiczne, to się jeszcze okaże), że nie jest dana od Boga, ale opiera się na strukturach tajnych. W epoce przed-przemysłowej wszyscy władcy Europy, a wszyscy z wyjątkiem cesarza Austrii byli uzurpatorami, mnożyli organizacje tajne i zakładali takie na terenach krajów ościennych. Szczególnie zaś bacząc by w ich struktury wchodzili młodzi oficerowie i studenci. Myśl, bowiem była wtedy ważniejsza od pieniądza. Pieniądz był ciągle jeszcze zależny od ziemi. To się zmieniło w niewiele lat później. Tajniacy porzucili wtedy uniwersytety i koszary przenosząc się do banków, fundacji i kółek socjalistycznych w fabrykach. Struktura i idea jednak pozostały.


 

W Niemczech wszystkie te tajne i półtajne organizacje wykorzystano najefektywniej. Myślę, że stało się tak dzięki atrakcyjności idei zjednoczenia oraz dzięki powszechności języka.


 

Polska wspomniane wyżej idee przejęła poprzez proste naśladownictwo. I Polska nadal wszystko przejmuje poprzez proste naśladownictwo, co powoduje, że Polski na świecie jest coraz mniej. Polska nie rozumie sama siebie. Rozumie jedynie coś niecoś. Uściślijmy co.


 

Polskie elity niepodległościowe dziś, rozumieją, że nowoczesne państwo to państwo oparte o tajne struktury. Rozumieją także, że tajne struktury muszą rozwijać organizacje sieciowe i dawać im jakąś ideę, bo inaczej państwo zniknie. Rozumieją także, że potrzebne są pieniądze, dlatego tajne struktury muszą przenikać i tworzyć instytucje finansowe, gotowe finansować ideę państwa. Polskie elity niepodległościowe rozumieją nawet to, że wszystkie te struktury; tajne i sieciowe, wszystkie te fundacja, banki i kasy oszczędnościowo-pożyczkowe, mogą zostać przejęte od razu, bo przeciwnicy państwa Polskiego mają lepsze i silniejsze struktury tajne i jawne. Mają także więcej pieniędzy. Polskie elity niepodległościowe nie rozumieją tylko jednego – jak się przed tym bronić. Ratunek widzą oczywiście w aktywizacji środowisk innych niż wyżej wymienione. Te zaś aktywizować można jedynie poprzez budowanie struktur, głównie tajnych. Kogo próbują aktywizować polskie elity niepodległościowe dziś, jakimi metodami i w jakim celu? Kibiców. Dlaczego? Bo wierzą w siłę masy oraz nie czują się w przez kibiców zagrożone na swoich pozycjach wybrańców, facetów którzy pociągają za sznurki. Wierzą też, że kibicami będą mogli łatwo manipulować. Czym to się kończy? Klęską. Dlaczego? Bo kibice mogą być tak samo przejęci przez obcych jak banki. Dlaczego? Bo nie mają statutu i nie są oparci o silne, autonomiczne jednostki w terenie, Kluby sportowe to nie jest sieć na której można zbudować państwo. Ktoś to źle wymyślił. Kibice nawet jeśli będą słuchać piosenek o żołnierzach wyklętych nie będą przez to dobrymi patriotami, będą jedynie masą, którą w odpowiednim momencie wykorzysta ktoś do mega-prowokacji i kolejnego ograniczenie obszaru występowania Polaków na świecie.


 

Dlaczego polskie elity polityczne postępują w ten sposób? Bo ktoś je w tę narrację wkręca, a one – nie znam nazwisk – idą na łatwiznę. Dlaczego? Bo są to ludzie przekonani w sposób nieuzasadniony o własnej wartości, prawdopodobnie przekonani są do tej idei przez obcych tajniaków. Są również przekonani silnie do tego, że mają do czynienia z motłochem i ten właśnie motłoch chcą widzieć. To motłoch jest dla nich narodem. Czy tak myśleli królowe Pruscy? Dokładnie tak samo. Uważali swój naród za motłoch, a Fritz nawet nie mówił poprawnie po niemiecku. Nigdy jednak nie odważyliby się na to, by ową pogardę okazać publicznie. I to właśnie odróżnia elity niepodległościowe niemieckie, które walczyły o byt i całość państwa od elit niepodległościowych polskich, które dziś walczą o tego państwa zachowanie.


 

Wiem, że był komunizm, wiem, że na uniwersytetach są TW i różna swołocz, wiem, że Kościół nas opuścił, wiem to wszystko. Fakty te jednak oznaczają jedynie, że trzeba podjąć działania zdecydowane i prawdziwe, a nie stosować jakieś kokieteryjne półśrodki. Zresztą – sprawa jest przedawniona. Rządzi Tusk, który będzie sobie budował państwo takie jakie chce i naród taki jaki chce. To bowiem państwo stwarza naród, nie odwrotnie. Tym, którzy doczytali do tego miejsca i zieją oburzeniem na taką świętokradczą tezę pragnę przypomnieć, że autorem tejże jest Roman Dmowski.


 

PRL stworzył naród lojalnych półtajniaków i kapusiów gotowych donosić za pięć złotych na własną matkę. Żeby ten system złamać trzeba było sięgnąć do istoty państwa polskiego, które było do roku 2005 w najgłębszej swej istocie państwem archaicznym. Państwem, które byt swój utożsamiało z sacrum. Wyrazicielem tej idei był papież Polak, który był jednocześnie królem Polski. Nie jakimś tam duchowym królem, ale królem rzeczywistym. W roku 2005 papież umarł, a Polska wstąpiła do UE, rozpoczął się nowy etap rewolucji, czyli stwarzania narodu, nowego narodu, przez świeckie, „nowoczesne” państwo reprezentowane przez Donalda Tuska. Jak to się skończy? Nie mam pojęcia. Myślę, że źle.


 

Mimo to wszystkich zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić moje książki, które traktują – tak przynajmniej sądzę – o głębokiej i rzeczywistej istocie państwa naszego - „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie”. Można tam kupić także książki Toyaha i Ojca Antoniego Rachmajdy.


 

Na koniec napiszę jeszcze, do wiadomości przedstawicieli patriotycznych elit polskich, których przedstawiciele czasem tu zaglądają, a także do wiadomości naszych i obcych tajniaków, skąd wzięły mi się te wszystkie przemyślenia. Otóż wszystko zaczęło się od uważnej, podkreślam – uważnej - lektury zapomnianej już książki Szymona Askenazego pod tytułem „Łukasiński”. Potem było już z górki, bo ja od dzieciństwa nauczony jestem samodzielności. Także w myśleniu i nigdy nie nauczyłem się na pamięć żadnej instrukcji. Więcej – ja w ogóle instrukcji nie czytam. Czego i wam drodzy Państwo życzę.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka