Broniąc skalanej pamięci Geremka przed Pospieszalskim Jarosław Kurski napisał:
Nie pierwszy to raz weterani IV RP plują na groby ludzi, którzy sami
obronić się już nie mogą. Robią to z intencją, że znużona
tym opinia publiczna w końcu przywyknie i wówczas
błoto zacznie się przyklejać. Być może mowa nienawiści
to cena demokracji i wolności, o którą sam Geremek
walczył m.in. jako więzień stanu wojennego?
Zwracam uwagę na zwrot – cena demokracji i wolności.
Wczoraj pod moim wpisem dotyczącym marszu niepodległości 13 grudnia
komentatorka podpisująca się zukosa wsączyła treść taką:
Podobnie z moim stosunkiem do zalosnego holdu pruskiego Sikorskiego. Moreover, do
zadnych sojedinionnych sztatow jewropejskich ja nie przystepowalam,
nikogo do akcesu w moim imieniu nie upowaznialam i sobie nie zycze,
zeby mnie ktos tam bez pytania wpychal.
To co - mam skorzystac z okazji zeby siedziec cicho?
Bo sa lepsze sposoby wyrazania opinii w powyzszych sprawach?
Jakie mianowicie i czy zostaly zastosowane? Z jakim skutkiem?
Dla mnie - a spedzilam sporo lat w normalnych demokratycznych krajach
w Europie
i poza nia, nie mowiac o zawodzie i wyksztalceniu -
bycie obywatelem nie polega wylacznie na siedzeniu w kapciach w domu
przed kompem i delegowaniu reszty na partie. Nawet jak sie w tym kompie awanturuje.
Najważniejsze fragmenty tej wypowiedzi podkreśliłem.
I jeszcze jedno tytułem wstępu: na tym upiornym zupełnie spotkaniu z Jadwigą Chmielowską w Błoniu, pani owa powiedziała wprost, że „Solidarność” nie była dla niej żadnym ruchem związkowym walczącym o przywileje, ale była po prostu walką o wolną Polskę.
Teraz do ad remu. Już to pisałem, ale powtarzania nigdy dość – nie ma żadnej wolnej Polski i żadnej Polski w ogóle bez polskiej własności. To jest tak zwana oczywista oczywistość i jeśli ktoś twierdzi inaczej to jest po prostu gamoniem w najlepszym razie, a w najgorszym zdrajcą i agentem. Pozostawmy na chwilę jednak Solidarność, Jadwigę Chmielowską, Geremka, Pospieszalskiego i innych.
Pisałem tu kiedyś o istocie rewolucji, która polega na zanegowaniu sacrum. Wśród trzech sfer opisywanych jako święte, czyli: świętości życia, własności i władzy, szczególnie istotne jest to zaprzeczenia świętości własności. Ono bowiem stanowi motor i paliwo rewolucji. Nikt, żaden rewolucjonista, nawet zawodowy nie kiwnąłby palcem, gdyby nie obiecano mu bezkarnej jumy. Po prostu. Rewolucja działa, bo ktoś komuś obiecuje zalegalizowanie kradzieży, czyli tak zwaną sprawiedliwość społeczną. Tak to się nazywało w pierwszych latach wielkiej światowej rewolucji, kiedy pod dostatkiem było własności prywatnej, świetnie zarządzanej i prosperującej. Trzeba było ją przejąć, rozgrabić, zniszczyć czyli zmienić stosunki własnościowe. I inne także, ale te były najważniejsze.
Tak więc socjalizm i jego nieśmiertelne idee bardzo się przydawał w pierwszych latach przeobrażeń światowych. Dokonano ich na nasze nieszczęście wyłącznie na wschodzie Europy, na zachodzie także, ale w mniejszym stopniu i jakby tak mniej drastycznie. Głównymi zaś poszkodowanymi w tej przemianie byli właśnie Polacy. Nie dość, że odzyskali niepodległość w imię oszukanej socjalistycznej idei w roku 1918, to jeszcze sami w grabieniu bogatszych uczestniczyli. Bo wydawało im się, że tak trzeba i to jest właśnie nowoczesne i właściwe oraz państwowotówrcze. Potem była wojna, a po niej juma na całego czyli tak zwany realny socjalizm. Odbieranie resztek tego co zostało i budowanie fikcji samorządów robotniczych w fabrykach. To jest bardzo ważny moment, bo dał on na chwilę ludziom złudzenia, że coś mogą i coś znaczą. Odwrócił ich uwagę od ginących po lasach partyzantów i pozowlił im wierzyć w ewolucję systemu oraz w to, że można go zmienić. Było to jawne oszustwo, tak samo jawne jak ograbianie ziemian z ich dochodów za pomocą fiskusa w latach 20 i 30. Pracownicy fabryk traktowali te fabryki jako swoje i byli do nich przywiązani. Tak było, nie mówicie mi, że nie. Ludzie strajkowali w obronie swoich zakładów i w obronie innych zakładów, w których byli inni robotnicy, bo uważali, że zakłady te to ich własność. Tak właśnie – własność. Kogoś może to śmieszyć, ktoś się może oburzać, ale tak właśnie było. Tak jak w pierwszych latach rewolucji siła mas stanowiła o zywcięstwie boleszwików, a następnie masy te zostały oszukane, tak w pierwszych latach tak zwanej pieriestrojki czyli kolejnego etapu rewolucji i nowego przekształcania własności siła mas stanowiła o zwycięstwie. Po czym oczywiście masy te zostały oszukane. Okazało się, że zakłady pracy nie należą do nich, że należą do nie wiadomo kogo, a w końcu wiele z nich po prostu zniknęło, wzbogacając przed zniknięciem wielu prominentnych działaczy tak zwanej demokratycznej opozycji.
Hasła którymi odwracano uwagę ludzi od rzeczy najistotniejszej czyli od własności nawiązywały do demokracji, do wolnego rynku, do kapitalizmu i dobrobytu. To chwytało, bo w czasach pustych półek w sklepach, chwytać musiało. Prócz haseł wolnorynkowych w użyciu były także hasła patriotyczne, w które wiele osób wierzyło, ale były te osoby w zdecydowanej mniejszości, bo pakiety socjalne interesowały ludzi bardziej niż flaga, godło i hymn. Poza tym rosnąca w siłę GW przekonywała wszystkich, że patriotyzm jest brzydki i zalatuje antysemityzmem.
Otóż śmiem twierdzić, że obrona, a niechby nawet fikcyjnej, własności robotniczej, konsekwentna obrona, ważniejsza była niż wszystko innne. Oczywiście robotnicy nie mogli rozpoznać właściwie zagrożenia, nie mogli zanalizować sytuacji, nie dane im było poznać prawdy. Nie pomagali im w tym ludzie aspirujący do ilorazu, czyli tak zwana inteligencja. Oni mieli swoje sprawy i swoje do ugrania. Te ich bonusy okazały się wyjątkowo wprost odrażającą garstką śmiecia – to tak na marginesie.
Myślę, że kiedy przyjmiemy naszkicowany wyżej sposób opisywania tych dawno minionych lat unikniemy wielu pułapek. Nie zrobi na nas wrażenia Kurski piszący o Geremku jak o bojowniku wolności i demokracji, nie zrobi na nas wrażenia komentatorka zukosa, która mieszkała w wielu demokratyczych krajach, a teraz zachęca ludzi do demonstrowania w imię niepodległości, po podpisanym przez Lecha Kaczyńskiego traktacie lizbońskim. Nie zrobi na nas wrażenia także działaczka Solidarności Walczącej wzywająca do kolejnego zrywu i walki o wolność Polski.
Wszystkie te głosy bowiem, mnie przynajmniej, przekonują, że szykuje się jakaś kolejna juma, a my będziemy w niej uczestniczyć na zasadzie – oburzony tłum obala barykady i niepowstrzymanie prze ku lepszej przyszłości. Nie wiem tylko kogo teraz będą okradać. Ziemian nie ma, fabryk nie ma, pozostają mieszkania i działki. Strzeżcie się więc, ci którzy posiadacie cokolwiek i nie dajcie się omamić kanciarzom.
I niech mi nikt nie mówi, że masy są głupie i łatwo nimi maniplować. To my jesteśmy dziś masami i to znowu nami próbują manipulować. A portal WP podał właśnie, że w sondażach PiS idzie ostro do góry. Wybory za cztery lata, a oni sondaże publikują. PiS ostro do góry. Brudziński zaś ponoć znokautował Olejnij. Ojej! Aż się wierzyć nie chce. I błyszczał ponoć naturalną inteligencją. Co za charme, co za szyk. Trzymajcie się za portfele i siedźcie w domu. Zaczyna się.
Moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rosseman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. Cały czas zaś są one dostępne na stronie www.coryllus.pl. Zapraszam.
Inne tematy w dziale Polityka