24. noc. Monika ma, od dwóch dni, do mnie pretensje, że jestem podrażniony, wkurzony, czasem nieobecny.
(Dlaczego nie oglądam filmu na Netfixie? Bo, gdy Zasadnie byłem zamknięty na kwarantannie - to miało sens, gdy teraz jestem „uwięziony” - nawet oglądanie filmu ma mało sensu! )
Nie pisałem się na Taki scenariusz: na miesiąc kwarantanny! Na „oderwanie” od wszystkiego. Lubię może samotność - ale z wyboru a nie z obowiązku i nakazu! Właściwie jedynym moim „bezpiecznikiem” jest Monika, z która ta kwarantanna jest znośna (a wiele razy miła). Gdybym był z kimś innym przegryzł bym mu krtań. .... albo „nocą zatłukł kapciem” ;)
Monika już o tym pisała tutaj: najgorsze są ostatnie kilometry, choćby ta podróż już trwała 24 dni. O ile wcześniej „dni, które nadejdą” wydawały mi się tylko „urlopem poza czasem” spędzonymi z mila i piękną osobą, gdy nawet proste czynności mogą być radosne; „wyczyszczające” z zaległości codziennych, bzdurnych i niewartych uwagi spraw - dziś, kiedy Monika, która była chora, jest zwolniona z izolacji i może wyjść a ja bez żadnych objawów, bez zdiagnozowanego wirusa muszę siedzieć zamknięty - jestem wqrviony i rozdrażniony. Nasza izolacja, wcześniej miała sens: nie zarazimy nikogo i (nawet nieświadomie) nie skażemy go na niemiła chorobę lub nawet śmieć , to DZIŚ MOJA KWARANTANNA NIE MA ŻADNEGO SENSU!
Jestem skazańcem procedur, które nikomu nie przynoszą korzyści a mnie tylko stres.
Wierzyłem, bo jestem utylitarysta i zwolennikiem nauki, że działania „służb”, choćby rządu, którego nie lubię, są racjonalne, zdroworozsądkowe. Że kwarantanna ma znacząca rolę w ograniczaniu rozprzestrzeniania wirusa. (Jeśli by mi ktoś kazał kopać rów łyżeczką do herbaty i bym wiedział, że to ma sens - kopałbym choćby krew z rąk mi płynęła ... ). Od niedzieli, gdy Monika już „może wyjść” - nie wierzę, nie czuję, nie rozumiem, nie chce, mam dość. ... i mam ochotę kogoś skopać, uderzyć, lub pogryźć!
Chciałbym po 24 dniach pojechać do domu, „zmienić skarpetki”, wysikać się do swojego kibelka :) , nawet na chwilę „legnąć w swoim łóżku” - i z ogromną przyjemnością wrócić do Moniki, jako ktoś wolny, nieskrępowany i NIE zmuszany, kontrolowany przez policję, żandarmerię wojskowa, straż miejska, itp.
I jako ktoś, kto może decydować o sobie i nikogo niezmuszajacy do tolerowania mojej (być może uciążliwej) obecności; spotkać się, pogadać ... niby tak samo, jak teraz. Ale ta perspektywa byłaby inna. To nie byłby przymus (choćby tolerowany) ale decyzja ludzi wolnych, samych sobie wyznaczających granice, zasady i nawet odległość interakcji; czas, sposób, sytuacje ...
... to jest wolność, gdy Nikt jej nie ogranicza zakazami, nakazami, obowiązkami, kwarantannami.
Teraz MAM WQRV!
I bardzo źle się czuję: bo robię coś bez sensu! Nie znajduję (w tym) żadnego pożytku, racjonalności...
Komentarze