Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik
230
BLOG

Unia,Rosja,Polska,Ukraina - kryzys spekulacyjny. Tusk - mniejszy kryzys spekulacji.

Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik Polityka Obserwuj notkę 2

Odkąd pamiętam z historii Rosja i Niemcy od XVIII wieku chciały być sąsiadami granicznymi. Chciały się stykać granicami dla lepszej mocarstwowej komunikacji. Późniejsze pakty, umowy, porozumienia między nimi, aż do czasów późnej Angeli Merkel, świadczą o tej linii ich współpracy wybitnie – jeśli nie zetkną się granicami to przynajmniej uzależnią całkowicie od siebie państwa leżące pomiędzy nimi.

Bodajże tydzień temu Putin odwiedzał państwa arabskie, był na szczycie w Samarkandzie, jego uczestnicy poza oficjalnymi spotkaniami rozmawiali, śmiali się. Przekazy prasowe jednoznacznie wskazują na to, że Putin ugrał sprzęt wojskowy i drony z Iranu, był zadowolony nie mniej niż Erdogan,który odmówił mu podzielenia się z nim know how produkcji Bayraktarów.
Po czym po tygodniu na Półwyspie Arabskim pojawia się Niemiec Scholz, podobno w sprawie kontraktów energetycznych na ropę. W międzyczasie, gdy Dania, Norwegia i Polska otwierały gazociąg Baltic Pipe wybuchły dwa miejsca przy Nord Stream 1 i 2, większość doniesień mówi o sabotażu i rosyjskiej prowokacji.

Xi Jinping odmawia uczestniczenia w kolacji z Putinem na szczycie w Samarkandzie, a nadto zadaje pytania i dzieli się z Putinem obawami na temat braku końca wojny Rosji z Ukrainą. Putin zarządza wielką mobilizację Rosjan do wojska, ci uciekają masowo przez granice z Gruzją, Mongolią i Kazachstanem.

Zapewne Putin planuje, po dwumiesięcznych szkoleniach, świeżo zrekrutowanych żołnierzy w liczbie około 1 mln wysłać na front ukraiński zimą, być może już w końcówce listopada lub początku grudnia 2022. Marzy mu się wygrana takiej klasy i jego skutków jak w początku XIX wieku cara rosyjskiego nad Napoleonem, którego wojska nieprzystosowane do ciężkich warunków zimowych, z rozwleczonym zaopatrzeniem po kilku krajach, prawie zamarzły ponosząc sromotne klęski.
Ale między planowanym szturmem Napoleona na Moskwę dwa wieki temu, a współczesną agresją Rosji Putina na Ukrainę są diametralne różnice, co najmniej w kierunkach prowadzenia wojen, czy sytuacji geopolitycznej i gospodarczej. Jednak Putin zanim umrze musi wygrać, gdzieś – gdziekolwiek wygrać. Gdy jako 9-latek poszedł na pierwsze zajęcia dżudo, by skutecznie bronić się przed prześladowaniami, wbił sobie do głowy, że negocjacje w ogóle nie są warte zachodu, a siła ataku tak wystrasza przeciwnika, że warto tę siłę i bezwzględność co chwilę prezentować. Dlatego w tym miejscu przestrzegam Ukrainę i prezydenta Żełeńskiego przed optymizmem związanym z odzyskiwaniem ziem ukraińskich zajętych przez Rosję od 2014 roku. Putin planuje po zakończeniu mobilizacji wielką ofensywę i będzie ją pewnie nazywał w rozmowach wielką wojną, z kolejnym numerem, ojczyźnianą lub światową operacją wojskową. Dlatego Świat nie powinien zasypiać w pomocy dla Ukrainy z tego powodu, że ta na razie sobie teraz radzi, zwycięża małe bitwy, czy odzyskuje znacznie połacie ziemi. Nadal Świat może dozbrajać Ukrainę w samoloty, obronę przeciwrakietową (bardzo skuteczna tam), rakiety balistyczne dalekiego zasięgu. Może w tym zakresie obudzi się też Izrael i dostarczy Ukrainie samoloty lub rakiety, jeśli chce coś ugrać dla siebie w Iranie, czy na Półwyspie w przyszłości.

Putin może w ogóle nie użyć broni jądrowej. Jego słowne wycieczki w tym zakresie, groźby, co jakiś czas budowanie platformy do tworzenia prowokacji uzasadniających działania wojenne, czy groźby energetyczne, dla nieznających sytuacji wewnętrznej Rosji, mogą wyglądać groźnie. Ale logicznie rzecz biorąc Putin nie spotykałby się wtedy z tak wieloma państwami azjatyckimi w Samarkandzie, nie zabiegałby o uwagę i pomoc Chin, czy nie trzepotał rzęsami przed Erdoganem, że gdy tylko ten pozwoli, to Putin wybuduje mu gratis wielką fabrykę Bayraktarów w Rosji. Przy bombach atomowych, prognozach ich realnego użycia, nie patyczkowałby się z drobnicą. Choć może też być to zwykła dezinformacja opóźniająca zaplanowanie reakcji. Aczkolwiek na wojnie atomowej Rosja jako pierwszy atakujący traci najwięcej, o dziwo nie tylko z powodu automatycznej odpowiedzi z USA, ale też możliwej z Chin. Reakcja atomowa Chin wobec Rosji po jej ataku wydaje się bardzo prawdopodobna jako pozbycie się konkurenta w urządzaniu popromiennego świata na nowo. Bardziej przejmowałbym się Koreą Północną i jej atomówkami. Jeśli reakcją na wpłynięcie okrętu amerykańskiego USS Ronald Reagan, z całą wymową statku imienia prezydenta USA w zatrzymaniu wyścigu zbrojeń atomowych w XX wieku, było zdetonowanie w morzu północnokoreańskiej atomówki dla dodania sobie znaczenia, to ryzyko jej użycia bez przyczyny jest o wiele większe niż w Rosji przy okazji realnych działań wojennych w Ukrainie.

Xi Jinping jest od wielu lat pod silnym wrażeniem wielkiego rozwoju gospodarczego Chin i ekspansji ich technologii w świecie. Nie zrujnuje tego i dlatego nie popiera wojny Rosji z Ukrainą. Chiny dla USA mogą być koniem trojańskim wobec Rosji. Jeśli tylko prezydent USA Joe Biden wzniesie się ponad kolejne pokolenie jastrzębi podgrzewających tematy zimnowojenne z Rosją czy Chinami, zacznie do platformy ambasad w Chinach, tajnych spotkań z Xi Jinpingiem, wielkich negocjacji do uznania Chin za drugie, czy równorzędne mocarstwo świata z USA, kosztem ochłodzenia stosunków Chin z Rosją, wygra na arenie międzynarodowej koniec wojny Rosji z Ukrainą i szerszą współpracę gospodarczą, bez amerykańskich blokad dla Chin. I jeśli w Azji Mniejszej uspokoją się nastroje w Iranie, Jemenie, czy nastąpi „spokój między Palestyną a Izraelem”, a zakończy wojna na Ukrainie, wtedy Joe Biden zajmie eksponowane miejsce w historii świata jako ten prezydent USA, który tłumi wojny i godzi zwaśnione kraje, a nadto leczy dyktatorskie zapędy Rosji na każdym ich poziomie, w każdym zakątku świata, bo wprowadza spokój sprzyjający zrównoważonemu rozwojowi. By Xi Jinpinga zrozumieć i przewidzieć dokładnie jego posunięcia w przyszłości warto zapoznać się z jego zdaniem na temat kulturalnej rewolucji w Chinach i jej skutkach dla jego rodziny, czy w ogóle wobec jego ukochanych Chin.

Nie sprzyja zakończeniu wojny na Ukrainie postawa przewodniczącej KE Ursuli von Der Leyen wobec państw konserwatywnych. Nie będę tu pisał jak bardzo oburzyła mnie jej wypowiedź tuż przed wyborami we Włoszech. Kierunek Unii Europejskiej jest typowo niemiecki, nawet nie Bismarckowski, ale całkowicie cesarski. U.Leyen zapomniała, że nie kopie się konserwatystów, bo to powoduje exity państw członkowskich – Brexit Wielkiej Brytanii, przy podobnych naciskach na nią jak obecnie na Polskę, czy Włochy.
Informuję tu, jeśli nie ma pani przewodnicząca KE UE takiej wiedzy, że do tej pory czytając konstytucje państw członków Unii Europejskiej udało mnie się znaleźć jedno państwo, które w art.7 swojego najwyższego aktu prawnego konstytuującego państwo przewiduje możliwość wejścia w związek państw z innymi państwami – jest to Republika Słowacji. W pozostałych konstytucjach nie ma takich zapisów, a więc bez zmiany konstytucji przez państwa członkowskie w tym zakresie na dzień dzisiejszy nie istnieje możliwość przekształcenia Unii Europejskiej w Federację Związkową na wzór niemiecki czy jakikolwiek inny. Unia Europejska wobec treści zawartych traktatów jest przede wszystkim wspólnotą gospodarczą o swobodnym przepływie towarów, usług i ludzi między państwami- członkami UE, które zachowują swoją suwerenność i prawną neutralność przy poleganiu na praworządności, której definicja nie została przez UE dookreślona tak, by nie było żadnych wątpliwości w jej rozumieniu.

Fala konserwatyzmu w analizach politologicznych, czy prawno-naukowych przebija się w świadomości wyborów w Europie już od ponad dziesięciu lat. Wziąwszy pod uwagę niedawne wybory prezydenckie we Francji i większościowe poparcie dla konserwatywnej Marine Le Pen na całym południu Francji, a nadto wygraną konserwatystów we Włoszech w wyborach minionego weekendu, sytuacja gdzie obywatele poszczególnych państw UE w swoich krajach głosują w większości na konserwatystów może zajść w ciągu najbliższych lat w pozostałych państwach, poza może Belgią i Holandią. Na miejscu pani Ursuli von Der Leyen przyzwyczajałbym się do tego trendu w Europie i nabył trochę ogłady dyplomatycznej, ale tylko pod takim warunkiem, że zachowa swój urząd do końca kadencji. Bo może się okazać, że Włochy (pan Salvini np.) wraz z Polską, Szwecją, Czechami i Francuzami złożą wniosek o dymisję przewodniczącej z kilku typowo prawnych powodów:  braku tolerancji innych poglądów, religii, zapędy dyscyplinujące i wpływanie na suwerenność państw członków w zakresie wyborów parlamentarnych, szkodzenie interesom gospodarczym Unii, dyskryminacja prawna, finansowa państw o innej, demokratycznej myśli politycznej niż ludowa, czy lewicowa, dyskryminacja i nierówne traktowanie państw członków z powodów poza unijnych, typowo politycznych, brak zrozumienia dla inności. Reasumując za brak tolerancji religijnej i dyskryminację państw członków UE przez przewodniczącą KE UE Ursula von Der Leyen może się skutecznie pożegnać ze stanowiskiem. Takie działania są niedopuszczalne biorąc pod uwagę uzgodnioną wymowę prawną traktatów unijnych, czy suwerenność konstytucyjną i terytorialną państw członkowskich.

Wszyscy zapominają, także pani przewodnicząca KE, że euro jako unijna waluta to dawna marka niemiecka. Dziś, twórca tej waluty z niemieckiego banku wypowiada się o ekonomicznych skutkach jej stosowania przez same Niemcy, ale i państwa członkowskie UE negatywnie. Potwierdza też w wywiadach, że dla państw członków najlepsza jest własna waluta, bo najlepiej na niej wychodzą. Dlatego odradzam w tym miejscu polskiemu rządowi by przyjął w RP euro. Trzy fazy uzależnienia państw członków – gospodarczego(euro), wydumaną praworządnością (zakusy federacyjne znoszące suwerenność państw), ingerencje w struktury sądowe państw członków (wydumane postulaty złej hierarchii wpływów politycznych) tak rażąco wskazują na dogadane wcześniej między Rosją a Niemcami układy terytorialno-gazowo-gospodarcze, że aż się proszą o zniesienie w najbliższym czasie.
Dlatego sprytnie polecam polskiemu rządowi przy okazji otwarcia Baltic Pipe tajne negocjacje z Norwegią w zakresie umów wieloletnich na sprzedaż gazu w oparciu o kilka opcji. Po pierwsze podstawą niższej ceny i dłuższych umów między Polską a Norwegią mogłyby być dodatkowe warunki poza gospodarcze, na przykład umożliwienie norweskim małżeństwom pierwszeństwa prawnego do adopcji polskich dzieci tuż po urodzeniu, zaraz po polskich małżeństwach z długim stażem oczekiwania na pierwsze dziecko adopcyjne. Zmieniłbym zasady adopcji dla Norwegów na o wiele szybsze i lepsze niż w przypadku pozostałych cudzoziemców. Nadto po drugie, biorąc pod uwagę wieloletnie działania fundacji norweskich w Polsce w zakresie edukacyjno-integracyjnym, sądownictwa, transz norweskiej pomocy finansowej i OEG dla Polski, negocjowałbym może pomoc instytucji norweskich w przeprowadzeniu reformy sądownictwa na zasadzie współpracy między Norwegią i polskim Ministerstwem Sprawiedliwości rozpoczętej już może w 2023 roku. Czym Polska na pewno utarłaby nosa KE w zakresie starania się Polski o pokonanie przeszkód wewnętrznych do przeprowadzenia reformy sądownictwa. Ucięcie negatywnych emocji unijnych lewaków, mało znających się na własnych konstytucjach, czy strukturze sądowej i zależnościach politycznego na nią wpływu w swoich państwach, brak u nich czytania prac porównawczych dotyczących systemów sądowych w Niemczech, Polsce, Francji, Holandii, Belgii, czy Włoch, wskazuje na nietrafność argumentów KE  UE przy ocenianiu demokracji czy praworządności w Polsce. Niewiedza taka nie może być wymówką w ustach unijnych urzędników decydujących o środkach dla poszczególnych państw członków.
Po trzecie: Polska z Norwegią mogłaby wejść też w wspólny program ulepszania pod względem prawnym skutecznego działania polskich instytucji opieki społecznej i polityki rodzinnej w zakresie ochrony dzieci przed przemocą. Moim zdaniem Norwegia jest jedynym państwem na świecie, które ma w/w instytucje opieki najlepiej zorganizowane i najbardziej skuteczne, a dziecko jest w tym kraju traktowane z najwyższą uwagą dla jego dobrostanu i rozwoju.

Cóż można jeszcze zrobić w Polsce w zakresie wojny spekulacyjnej Unii wobec Polski, gospodarczego tąpnięcia i spirali gazowej (dobry artykuł, obiektywny, na ten temat w „Polityce” w poprzednich numerach), czy wobec wojny w Ukrainie.
Otóż można pozostawić w spokoju premiera Mateusza Morawieckiego, by dalej piastował urząd bez przepychanek. Przypominam, że za jego św. pamięci ojcem i za nim stoi cała prawie Solidarność, dobry elektorat. Poza tym wobec pana Sasina mam czasem uzasadnione wątpliwości. Jego działania w rozszerzaniu swoich wpływów w polskim rządzie trącą większym kapitałem za plecami i strefą wpływów bynajmniej nie konserwatywnych i nie z PIS-u, poza sprzyjającym mu czasami prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Obserwując wypowiedzi pana Sasina i artykuły dziennikarza (wcześniej Wyborczej, teraz Newsweeka) Krzysztofa Vargi, wydali mnie się oni fizycznie i w zachowaniach tak podobni do siebie, że pozwalam sobie w poniższych linkach poddać blogowej, społecznej dyskusji, czy to jedna i ta sama osoba. Zdjęcia do porównania:
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,23326638,krzysztof-varga-o-milosci-budapeszcie-i-dlaczego-trzeba.html?disableRedirects=true, https://podcasty.rp.pl/rzecz-w-tym/23284-dymisja-dworczyka-sasin-tnie-wplywy-morawieckiego-jak-salami
Jeśli moje przypuszczenia okazałyby się możliwie trafne, to każde potknięcie i każda decyzja ministra Sasina mogłaby wpaść pod lupę właściwej służby w celu weryfikacji działań pod kątem obciążania budżetu RP wysoko nieuzasadnionymi finansowo, aczkolwiek mistrzowsko dokonanymi i z pozoru nie budzącymi wątpliwości decyzjami.
Jeśliby po tej gruntownej i zupełnie innej niż dotychczas weryfikacji okazałoby się, że nie mam racji w identyczności obu panów lub szkodliwego działania, to oczywiście od razu będę dementował i się publicznie kajał. Jeśli jednak okaże się to prawdą, to tym bardziej może być właściwe danie większych forów premierowi Mateuszowi Morawieckiemu i ucięcie prasowych spekulacji w tym zakresie.

Nikt dzisiaj nie docenia Prawicy w Polsce. Żaden z dotychczasowych rządów polskich po zmianie ustrojowej nie borykał się jednocześnie z: pandemią ogólnoświatową o znacznym ryzyku zachorowalności i umieralności, wojną na Ukrainie, kryzysami spekulacyjnymi o finansowych zapaściach dla energetyki – ETS CO2, TFI, euro(niemiecka marka), frank szwajcarski (kredyty walutowe), spiralami gazowymi z powodu wojny, które wykorzystują wszelcy pośrednicy skutecznie dorabiający się na węglu czy LPG (ceny do rozliczeń w oparciu o rynki i ceny węgla w Amsterdamie, czy Rotterdamie).
Takich kryzysów i obciążeń nie miał rząd Platformy Obywatelskiej. Nie dziwi mnie więc, że R.Sikorski w jakiejś zemście za brak ministerialnych perspektyw w najbliższym czasie pisze podziękowania dla USA za wykonanie przy Nord Stream rosyjskich prowokacji. Doda (Dorota Rabczewska – diva polskiej sceny, piosenkarka i producentka filmowa o bardzo przyjemnej aparycji) została w tym roku w Strasburgu uniewinniona od niewłaściwego użycia zwrotu: "napruci winem i palący jakieś zioła" w odniesieniu do autorów „Biblii”. Myślę, że użycie tego zwrotu Dody wobec Radosława Sikorskiego, w zakresie okoliczności sporządzenia przez niego w/w wpisu na Twitterze, jest najbardziej adekwatne do stanu nie tylko byłego ministra spraw zagranicznych, ale i całej jego formacji, nielojalnej wobec Polski chociażby w Parlamencie Europejskim.

„Napruci winem i palący jakieś zioła” (Donald Tusk przyznał się kiedyś publicznie do palenia trawki i prasa jego słowa powszechnie wraz z telewizją cytowała) ośmiorniczkowi pochłaniacze apanaży i władzy nieuzasadnionej kompetencjami - opozycjoniści z KO - to kolejny kryzys tym razem lojalnościowy obywateli RP, z którym zmaga się na każdym polu rządząca Prawica.
Donald Tusk, eurokrata na emeryturze, który krzyczy do opozycyjnych partnerów formułując czasowe szantaże, niestety może obejść się smakiem w nadchodzących wyborach. Gdyby Rafał Trzaskowski dołączył z młodymi Platformersami i Nowoczesnymi do Szymona Hołowni  z PSLem, to mają szansę na takie otwarcie wyborcze, jak PO za czasów Płażyńskiego i Olechowskiego. Tu mógłby się udać taki triumwirat z odpowiednio skomponowanym trzypunktowym programem i odpowiednio nazwanym komitetem wyborczym w 2023 roku. D.Tusk nie ma jednak tak szerokich horyzontów analitycznych jak prezes PIS Jarosław Kaczyński (jest historykiem, nie prawnikiem) i nie będzie zdolny do tego, by usiąść w drugim szeregu i po cichu promować młodych, moderując ich działania z pozycji osoby, do której należy głos decydujący. Samiec Alfa o wątpliwych kompetencjach, ale o sporej sile przekonywania rzadko walczy z tyłu.

Na miejscu Pana Trzaskowskiego porzuciłbym D.Tuska na rzecz korzyści płynących z koalicji z Hołownią i Kosiniakiem-Kamyszem, nic dobrego pod jego przywództwem go nie czeka, a młodzi Platformy i niezdecydowani pójdą za nim. Donald Tusk mógłby się przyłączyć do Lewicy, Nowej Lewicy, Partii Razem, bo czasem jako własne cytuje postulaty programu Adriana Zandberga z tym, że na jedynkę na jakiejkolwiek wspólnej liście nie mógłby liczyć.
W ogóle nie zmieniałbym ordynacji wyborczej do polskiego parlamentu (w historii zmieniający ordynację przegrywali wybory), bo trudniej się dzieli partiom w koalicji 41 jedynek niż 100, obojętnie czy partie pójdą do wyborów samodzielnie, czy w wyżej proponowanych koalicjach. Lewicy zalecałbym wymianę przywódcy - pana Czarzastego na prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, bo przy jego przywództwie, w koalicji z Platformą D.Tuska lewica otrzymałaby w wyborach więcej mandatów, podobnie jak w poprzednich wyborach w Polsce do Europarlamentu.

Rządowi Prawicy życzyłbym dopieszczać, możliwie jak najskuteczniej finansowo, strategicznie leżące samorządy, a skupiłbym się przy tym na namiestnikach gmin, a nie na starostwach. Na pewno Prawica mogłaby zadbać o to, by ordynacja wyborcza na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast była tak skonstruowana w czasie, by świeżo wybrany np. burmistrz miasta i gminy nie trafiał na urząd w środku roku budżetowego, nie mając w ogóle wpływu na jego kształt i był zmuszony do jego zrealizowania. Tylko po objęciu urzędu mógł ten budżet nowy odpowiednio kształtować do swoich obietnic wyborczych. W ogóle dziwi mnie rozpiętość decyzji wojewody lubuskiego w przydzielaniu gminom środków na tzw. miejsca post PGR-owskie. UG Dobiegniew mający jedną taką jednostkę po PRL-u dostał 7mln zł, a UMiG Strzelce Krajeńskie mając w spadku po PGR-ach osiem takich jednostek nie dostał nic, ani złotówki,(informacja usłyszana w UMiG w Strzelcach Krajeńskich, ale nie weryfikowana zapytaniem o udzielenie informacji publicznej w UW u wojewody  W.Dajczaka), co mnie osobiście mocno dziwi.
Podziwiam pracowitość i niezłomność Prawicy w czasie ostatniej, czteroletniej kadencji. Trzecia kadencja Prawicy w polskim parlamencie, przy tak rozsypanej opozycji i bzdurnych sondażach bezpośrednich (face to face w miastach o dużym odsetku zwolenników PO), które miałyby świadczyć o przewadze elektoratu opozycyjnego nad Prawicowym, jest jak najbardziej możliwa.

Polecam ten artykuł szczególnej uwadze premiera Jarosława Kaczyńskiego. Oby nigdy nie upadał na duchu wobec kilku krzykaczy przy objazdach miast, wobec opluwania, braku docenienia. My drobni, czasem bogaci, czasem biedni konserwatyści cały czas jesteśmy „upakowani pomiędzy onemi” na prowincji i będziemy głosować wbrew ośmiogwiazdkowym blamażom, nawet wtedy, gdy o nas prezes zupełnie zapomni. Cisi, lojalni, wierni zawsze Polsce, patrioci. Alleluja i do przodu, chowając poza eterem i mediami panów:Macierewicza, Czarnka i Rydzyka w czasie wyborów.

A i reparacji od Niemiec i Rosji trzymałbym się jak nikt inny do tej pory w Polsce.

Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności. Being There.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka