Po reformie przydziału spraw sędziom za pomocą losowania za czasów PIS nikt nie był zadowolony. Ani podsądni, ani staff office. Program służący do wyboru sędziów, przy wpływie spraw do danego wydziału, miał być może podobny błąd jak program do zliczania głosów wyborczych zaprezentowany w znanym filmie amerykańskim. Film nosi tytuł „Człowiek roku” w reżyserii Barry Levinsona z 2006, z Robinem Williamsem. Dotyczył niektórych faktów z realnej polityki USA, choć w większości przedstawiał elementy fikcyjne. Program zawierał błąd tzw. alfabetyczny. W pierwszej kolejności po zliczeniu głosów wybierał kandydata z wcześniejszą alfabetycznie literą pierwszą w nazwisku niż oponent, nie podając prawdziwych wyników głosowań. Dobbs wygrał przed Kellogiem dlatego, że jego nazwisko zaczynało się na „D”, które jest przed „K”. Błąd poważny, krytyczny, programu wyborczego.
Sędziowie we wszystkich instancjach w Polsce, narzekali że niektórzy z nich są losowani przez program częściej, mimo dużego obłożenia rozpoczętymi sprawami. Stan po losowaniu w danym miesiącu wyglądał tak, że sędziowie z wcześniejszą literą alfabetu, byli częściej losowani. To pierwsza hipoteza nieprawidłowości sędziowskiego Lotka. Druga to ta, która zakłada rachunek prawdopodobieństwa nierozkładający się w losowaniu równą liczbą przydzielonych spraw wszystkim sędziom w puli do losowania. Tak, jak Lotto to podatek od złudzeń, dla większości grających, tak Lotek sędziowski był złudzeniem dla prawników humanistów, że da matematyczne i sprawiedliwe rezultaty.
Politycznie zmieniające się ekipy partyjne u władzy mają, od przemian ustrojowych w 1989 roku w Polsce, jedną podstawową zdolność - zamiast analizować błędy poprzedniej partii u steru w rządzie i małymi kosztami je naprawiać pozostawiając pomysły lekko zmienionymi, usuwają je lub niszczą w całości. Może w sędziowskim Lotku nadpisanie programu do losowania nowymi algorytmami wykluczającymi tzw. błąd pierwszeństwa alfabetycznego, byłyby mniej kosztowne i finansowo, i politycznie, niż przywrócenie rozporządzeniem przez Ministra Sprawiedliwości stanu poprzedniego, eliminującego sędziowski Lotek z rzeczywistości sądowej.
My, Polacy, robimy wszystko szybko, bo czas pędzi, a szefowie wymagają oczywistych i skutecznych rezultatów na wczoraj. Wyścig szczurów korporacyjnych czasami z pośpiechu wyklucza proste rozwiązania lub kontrolę ze zmianą, zamiast likwidacji. Nie mamy czasu wszystkiego sprawdzać, bo nie starcza roboczogodzin. Kiedyś trzeba spać, choćby pięć godzin na każdą dobę.
Gdy pracowałem w kilku międzynarodowych korporacjach biznes miał czas na tzw. business process improvement, średni personel menedżerski musiał obowiązkowo w takich szkoleniach uczestniczyć (w latach 90-tych XX wieku). Analizowano każdą część procesów zachodzących w firmie począwszy od produkcji a na zarządzaniu ryzykiem i dostawami skończywszy. Budowano nowe rozwiązania na podstawie starych, sprawdzonych, które przestały działać albo z powodu przyspieszenia rozwoju techniki, albo z powodu zmiany profilu części produkcji i rozszerzenia obszarów dostaw.
Tego brakuje mi w obecnym rządzie Koalicji Obywatelskiej. Jest co prawda minister ds. kontroli pozostałych ministrów, ale zakresu jego kontroli politolodzy, nawet ci z tytułami porządnych uczelni, nie znają. Jednak PIS, jakby źle o nim nie pisać, marketing polityczny miał wyśrubowany tak wysoko, że dzisiejszy rzecznik Centroprawicy nie nadąża za tym poziomem komunikacji i informowania mediów o dokonaniach KO PO. Swoją drogą koalicjanci z KO powoli się wykruszają. Szymon prawie odpłynął na chrześcijańskiej łódce swojego biblijnego imiennika do współczesnego ONZ, może będzie mu dane być specjalnym, wysokim urzędnikiem ONZ ds. uchodźców, w nagrodę za działalność osobistą i fundacyjną w Afryce. Tygrysek przejmuje posłów Polski 2050, sześciu ostatnio. Czarzasty nie dogadał się ani z Senyszyn i jej koralami, ani z Zandbergiem, czy popadającym w zapomnienie europosłami Biedroń-Śliżek. To wyborcze wojsko rozeszło się po opłotkach, dziurami negocjacyjnymi wyszło i go nie ma w takiej liczbie jak w 2023 roku. Trzeba mieć to na uwadze.
W którymś z kabaretów nawet usłyszałem, że Jarosław nawet żulem wybory prezydenckie by wygrał, gdyby było tak trzeba. Siła jest, systematyczność jest, lojalne wojsko jest. W koalicji wszystko rozbija się o kamień z napisem „lojalność”. Podstawę działania, bo jak idzie Grześ przez wieś worek piasku niosąc, to ten piasek ciurkiem, przez niejedną dziurkę z tego worka sypie się byle gdzie. Co ciekawe, PSL również nie osiąga dziś progu wyborczego, gdyby wybory parlamentarne odbyły się w ostatnim kwartale 2025, identycznie jak pikująca Polska 2050 Szymona Hołowni. Z tym, że ze statku PSL kapitan nie uciekł, przed wszystkimi szczurami, z pokładu chybotliwie mknącego przez morskie fale. Polityka przestała być zlepkiem przypadkowych skojarzeń. Czy coś może pomóc Platformie? Czy pomoże jej zmiana nazwy, albo jakieś nowe przystawki? Czy Petru uciągnie Polskę 2050 Hołowni? Musiałby przestać się przejęzyczać, a Polacy musieliby zapomnieć przypadki z Madery. Przystawka ta została spisana na straty za brak szacunku do lidera? Szkoda, że nikt nie pomyślał o tych mozolnie budujących się strukturach Hołowni w terenie. Ludzie mogą poczuć się oszukani i mogą nie docenić międzynarodowych misji.
Czy dobrym rozwiązaniem jest wspieranie Mentzena, by podbierał elektorat wyborczy PIS-owi? Czy Mentzen jest wstanie podnieść 15% poparcia do okolic 25%, zmniejszając PIS o 10% i lokując go na trzecim miejscu na podium? Możliwe, wtedy gdy będzie miał spore dofinansowanie i sprytnego marketingowca, który zna się na rzeczy, a w odpowiednim momencie każe Mentzenowi zmienić kurs na skorygowany. Premier Tusk mógłby zacząć grać figurami przeciwników innych partii, by osiągnąć maksymalne poparcie dla swojej. Ale czy w tę grę potrafi, bez przejmowania, ale odpowiednio ustawiając retorykę, neurolingwistycznie zaprogramować działania obcych, by były zbieżne z celami Platformy i Koalicji? Uprzejmie w tym miejscu informuję obie strony przeciwne, że sondaże są nadal niedoszacowane lub przeszacowane. Nie dają obiektywnego rezultatu w większości zapytań o poparcie.
Niby premier w gałę haratał pasjami, a w grze pozycyjnej na bramkę przeciwnika nie wdraża skutecznych rozwiązań. Jak to się stało, że nobliwy szef PIS gra rozstawem piłkarzy lepiej, choć pucharu UEFA w ręce nie dzierżył? Dlaczego na biurka serwisów radiowych, telewizyjnych i social media nie lądują codziennie rano i wieczorami aktualne dokonania rządu, informacje o planach, skróty wykonanych prac. Dlaczego się dobrymi skutkami swojej polityki nie chwalicie tak dokładnie jak PIS? Gdzie jest ten błąd krytyczny, który blokuje u wyborców przekonanie o „lepszości i posiadaniu wpływów czy w bród pieniędzy na programy socjalne”?
„Ciemność widzę, ciemność”, może tak to leciało…w znanej artystycznej wizji. Bez dozwolonej aborcji nie uciągnięcie poparcia z wymierającym PSL, który staje ustawie w poprzek. 10% kobiet. Mało, czy dużo dla uzyskania przewagi?
Dlaczego Rambo tak dobrze wchodzi w brunatną, polską ulicę? Z powodu takich czasów, takiego klimatu, czy braku rozrywki (poza grami) u młodego pokolenia? Gdzie jest ta nić, którą trzeba chwycić, by przeciągnąć elektorat przeciwnika na swoją stronę? Czym on najbardziej jest w mowach i obietnicach politycznych zmęczony i przestał słuchać? Może rodzaj przekazu jest kiepski, może należy mniej mówić, a więcej budować obrazami na zasadzie prostych pozytywnych skojarzeń? Who knows? Jak mawiał starożytny Elvis Presley wśród tych, którzy go znali. Należy przestawić zwrotnicę, że tak slangiem kolejowym polecę pod koniec tego felietoniku. Tylko, czy jest tam dalej, na horyzoncie tor, którym ta lokomotywa wyborcza pomknie bez przeszkód i z pendolinową (jak na Zachodzie) prędkością?
Tyle pytań, a znikąd odpowiedzi…
To nie zarzut merytoryczny. Business process improvement sprawdza się tylko w przypadku, gdy pracownicy są zaangażowani w osiągnięcie najlepszego rezultatu, swoją kreatywnością, maksymalnie. I wiedzą, że zostaną właściwie za pomysły docenieni. W innym przypadku proces zarządzania zmianą kuleje już na początku.
A może to tylko kulejący koń Karino z jednego z polskich seriali dla młodzieży z PRL-u? Kto go nauczył tak kuleć na zawołanie? I nic wtedy nie działa?
Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności.
Being There.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka