Przyszła Kiszczakowa do ipeenu.
Czy wiedziała, że cenią tam obiektywny profesjonalizm esbeków? Może miała przeczucie, że tylko w ipeenie, ci młodzi, ideowi, nie całkiem douczeni ludzie potrafią docenić i mają szacunek dla pełnej poświęcenia służby jej męża dla Polski?
Ona od zawsze wiedziała, że wszystko co robił, robił dla Polski, i tylko źli ludzie, których coraz więcej widziała dookoła w ostatnim ćwierćwieczu oraz ich niesprawiedliwe, podłe oskarżenia sprawiły, że jej mąż dożywał swoich dni w niesławie. Że utracił, a razem z nim ona, należną mu pozycję, szacunek i honory państwowe.
Przed takimi ludźmi zawsze bronił Polski. Wichrzyciele, którzy gotowi byli podnieść rękę na ludową ojczyznę a nawet Związek Radziecki! To tacy awanturnicy nie dawali mu wyboru! Dla dobra Polski, musiał z nimi walczyć! I walczył jak umiał, wszelkimi środkami.
A na koniec zemścił się rękami tej kobiety zza grobu.
W sumie cóż to dla niego, dowodzącego strukturami, które mordowały przez cały czas trwania Polski ludowej? Cóż to dla niego, prócz diabolicznej satysfakcji, opluć kogoś nawet z grobu? Wszak ppotrafił rzejść do porządku dziennego (po wojskowemu oczywiście) i normalnej swojej rutyny, nawet po tak głośnym i spektakularnym morderstwie, jak to księdza Popiełuszki.
Zemsta zza grobu, rekami żony przyszła mu tym łatwiej, że mógł wykorzystać zastepy ociężałych intelektualnie, niedokształconych i zapoźnionych kulturalnie wyznawców Kaczyńskiego. Środowisko, które - musiał to bezstronnie przyznać - nienawidziło ludzi z głównego nurtu dawnej opozycji, być może nawet bardziej od niego.
Ich pobudki go nie interesowały, ważne było, że można byo wykorzystać ich zazdrość, rozgoryczenie i liczne inne niezbyt chwalebne emocje, wywołane prawdopodobnie konstatacją faktu, że nie są w stanie przystosować się równie szybko jak inni, do - wcale nie takiego różowego - kapitalizmu.
Skorzystał więc z 'dobrejzmiany'
Tydzień temu powiedziałbym, że tak mogłaby wyglądać powieść tandetnie sensacyjna. Jakaś przekombinowana groteska. A to dzieje się naprawdę.
A najbardziej prawdziwa jest wiara szerokich kręgów wyznawcó Kaczyńskiego w profesjonalny obiektywizm esbeków służacych Polsce.
To na niej opiera się wiara, że rację ma Maciarewicz z zamgloną dzikością w oczach i z materiałami esbeków a nie Wałęsa.
I - hahahahaha - zapewne nic tej wiary nie zmieni. By przestać wierzyć, musieliby przekroczyć swoje możliwości intelektualne ;)