Jeszcze nie tak dawno, w dni targowe, panie z gospodarstw wiejskich wsiadały do pociągu z koszem pełnym rarytasów: osełka masła zawinięta w lnianą ściereczkę, ziemniaki jeszcze z piaskiem, tłuściutka kurka z oczami jak paciorki, a i dorodny kogucik, co to pieje jeszcze zanim pociąg ruszy z peronu. Pociąg pachniał wsią, tradycją i zdrowym rozsądkiem.
A dziś? Dziś mamy owcę w pieluszce w Pendolino. I to nie w wagonie bagażowym, tylko w pierwszej klasie – tam, gdzie kawka z ekspresu, a siedzenia miękkie jak runo rzeczonej owcy.
Wszystko zaczęło się od nieszczęsnego zdjęcia opublikowanego przez pewnego posła, który – jak sam przyznał – myślał, że to żart.
Owca na smyczy, potem już bez smyczy, ale za to w pieluszce, swobodnie spacerowała między przedziałami. W pierwszej klasie. Z godnością. Jakby właśnie wracała z konferencji TEDx dla zwierząt gospodarskich.
Okazało się, że to nie pierwszy raz. To owca Pasterki nowej ery. Ta sama pani już wcześniej podróżowała z owcą warszawskim autobusem.
Owca była na smyczy, w pieluszce, i zapewne miała własny bilet ulgowy.
Czy to jeszcze zwierzę gospodarskie, czy już influencerka? Czy pieluszka czyni z niej pupila, a smycz – obywatelkę?
Regulamin? A kto to czyta… a jednak. PKP Intercity mówi jasno: nie wolno przewozić zwierząt gospodarskich.
Ale czy pieluszka nie czyni z owcy istoty domowej? Czy smycz nie nadaje jej statusu pasażera? Czy pierwsza klasa nie jest dla wszystkich – niezależnie od gatunku?
Wyobraźmy sobie, że to dopiero początek:
• Wars, godzina 13:00. Pan Stefan zamawia schabowego. Obok siedzi świnia. Patrzy. Stefan odkłada widelec. Świnia chrumka z aprobatą. Kelner pyta, czy to pupil. „Nie, to mój doradca żywieniowy” – odpowiada właściciel. Schabowy zostaje anulowany.
• Przedział ciszy. Pani Halina czyta „Chłopów”. Obok niej kogut. Punktualnie co godzinę pieje. Pasażerowie najpierw protestują, potem zaczynają synchronizować zegarki. PKP rozważa wprowadzenie „Kogutowego rozkładu jazdy”.
• Wagon barowy. Przy Warsie krowa w różowych okularach rycząc zamawia latte. Barista pyta: „Z mlekiem roślinnym czy krowim?”. Krowa patrzy wymownie. Barista przeprasza. Krowa siorbie latte przez słomkę. Idylla niczym z bajki.
A jednak - weterynarze ostrzegają: owce są stadne, samotna podróż to trauma. Baca z Podhala łapie się za głowę: „No kto wpuszcza owcę do pociągu?”.
Ale przecież nie chodzi o logikę.
Chodzi o styl. O manifest. O to, by pokazać, że można. A równouprawnienie, a symbioza, a w końcu dżender?
Czy jesteśmy świadkami narodzin nowej epoki? Czy PKP stanie się areną dla zwierząt gospodarskich, które pragną podróżować komfortowo i z klasą? Czy pieluszka stanie się przepustką do świata ludzi? A może to tylko chwilowy wybryk, który zniknie jak para z lokomotywy?
Jedno jest pewne: kto pomyślał, że podróż koleją to tylko sprawa ludzi, ten się grubo mylił.
Bo dziś, w pociągu, nie tylko człowiek może się poczuć jak baran.
Piszę z pogranicza idei i faktów. Interesuje mnie to, co polityczne, zanim stanie się decyzją — i to, co filozoficzne, zanim zostanie nazwane. Eseje, komentarze, refleksje — czasem z nutą ironii, czasem z powagą. Nie szukam odpowiedzi, lecz lepszych pytań.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo