W kraju, gdzie każdy ma prąd z nieba, a rozum z internetu, kontrola stała się nowym sportem narodowym. Panele na dachu? To już nie tylko energia – to zaproszenie dla samozwańczych inspektorów z teczką i uśmiechem jak z reklamy kredytu 0%.
W Polsce zapanowała nowa moda. Nie na grzyby, nie na owce w pieluszkach, ale na… kontrole. Kontrolują wszystko: prąd, gaz, fotowoltaikę, profil zaufany, kredyt 0%, a ostatnio nawet to, czy masz w domu czajnik z duszą. I nie, to nie są urzędnicy.
To nowa kasta – kontrolerzy samozwańczy. Chodzą po domach, stukają do drzwi i pytają: „Czy można sprawdzić państwa instalację?” A potem – wiadomo – dane, pieniądze, chaos.
Przed świętami, długimi weekendami i każdą okazją, kiedy Polak ma chwilę spokoju, pojawiają się oni. Ubrani w kurtki z napisem „Energetyka” (drukowane domowym żelazkiem), z legitymacją z laminatu i uśmiechem jak z reklamy kredytu chwilówki. Mówią, że są z Urzędu Regulacji Energetyki.
A URE krzyczy: „My nic nie kontrolujemy! Nigdy nie kontrolowaliśmy! Nawet nie mamy takich długopisów!”
Oszustwo na fotowoltaikę to hit sezonu.
Wchodzą, patrzą na dach, mówią: „To niezgodne z rozporządzeniem Ministra Energii z 2017 roku, paragraf 4 ustęp 2, punkt 9a.” A potem proszą o dostęp do skrzynki, numer PESEL i kod do bramy. Bo przecież kontrola musi być kompleksowa.
Nie chcesz wpuścić do domu? Nie szkodzi. Dostaniesz maila z linkiem do „rządowego kredytu 0%”, który nie istnieje. Albo SMS-a od „PKO BP”, który wygląda jakby pisał go wujek z Ukrainy. Phishing, spoofing, trolling – wszystko w pakiecie. A na końcu: „Kliknij tutaj, by potwierdzić, że nie jesteś jeleniem.”
Na przykład Pani Jasia, lat nie wiadomo, ale rozumu więcej niż w całym urzędzie gminy, mieszkała sobie spokojnie w domku pod lasem. Miała prąd, miała koguta, miała czajnik z duszą. I miała zasadę: „Jak ktoś puka i nie zna hasła, to nie wchodzi.”
Pewnego dnia przyszli do niej dwaj jegomoście. Jeden miał kamizelkę z napisem „Kontrola”, drugi teczkę z logo „Spółka i Syn”. Zapukali, uśmiechnęli się jak do kredytu 0% i rzekli: – Dzień dobry, my z inspekcji. – A ja z czujności – odparła Jasia – i drzwi nie otwieram.
Sąsiad Jasi, pan Mietek, dostał maila: „Kliknij, by potwierdzić, że twoja fotowoltaika jest zgodna z normą ISO 9001.” Kliknął. Stracił dane, konto i godność.
Teraz siedzi w piwnicy i pisze listy ręcznie. Na kopercie dopisuje: „Nie otwierać bez zgody Jasi.”
Scenariusz dnia kontrolera:
• Godzina 10:00. Dzwonek do drzwi. Pan w kamizelce z napisem „Energetyka i Spółka” pyta, czy może sprawdzić fotowoltaikę. – Nie mam – mówi właścicielka. – Tym bardziej trzeba sprawdzić – odpowiada pan.
• Godzina 12:00. Mail od „Ministerstwa Kredytów i Dotacji”. Treść: „Kliknij, by otrzymać 0% kredytu na 100% problemów.”
• Godzina 15:00. Telefon z numeru +994. Głos mówi: „Tu kontrola z ramienia Unii Europejskiej. Czy państwa lodówka spełnia normy etyczne?”
Prawdziwy kontroler nie przychodzi w piątek o 18:00, nie mówi „to tylko formalność” i nie obraża się, gdy zapytasz o legitymację.
Fałszywy kontroler przychodzi sam, ma identyfikator z laminatu i twarz jak z reklamy pasty do zębów z 2003 roku.
W kraju, gdzie każdy może być kontrolerem, a każda kontrola może być oszustwem, najbezpieczniej jest… nie otwierać żadnych drzwi, nie wpuszczać nikogo i siedzieć cicho!
Bo dziś kontrolują fotowoltaikę, jutro myśli, a pojutrze – czy mieszkańcy domu mają dużo zdrowego rozsądku.
kontrole domowe, fotowoltaika, oszustwa, URE, phishing, spoofing, kabaret, sarkazm, bezpieczeństwo, czujność obywatelska, paja Jasia, absurd, społeczeństwo, energia, scam
Piszę z pogranicza idei i faktów. Interesuje mnie to, co polityczne, zanim stanie się decyzją — i to, co filozoficzne, zanim zostanie nazwane. Eseje, komentarze, refleksje — czasem z nutą ironii, czasem z powagą. Nie szukam odpowiedzi, lecz lepszych pytań.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo