Niby nic się nie stało, ot, senator RP stał się pośmiewiskiem, ponieważ okazało się, że występuje w żeńskiej sukience i zażywa sproszkowane lekarstwo przez nos. To, że nic złego nie widzi w tym Wojciech Sadurski to mnie nie dziwi, to że całą sprawę bagatelizuje redaktor Łukasz Warzecha, dziwi mnie niepomiernie.
Nie jestem sympatykiem „Faktu” i uważam, że ta gazeta wyrządza wiele zła polskiemu społeczeństwu, hołdując najniższym instynktom. Szanuję jednak publicystykę Warzechy. Dziś wszak nie o tym.
Zupełnie zdrową, wręcz oczekiwaną reakcją na filmik przedstawiający „dziwne zabawy” senatora Piesiewicza jest społeczne oburzenie, a nawet „rżenie”. Dziwną reakcją byłaby społeczna akceptacja, czy nawoływania w rodzaju „odpieprzcie się od generała”. Moją osobistą reakcją na ów filmik nie był śmiech, lecz łapanie się za głowę.
Wojciech Sadurski uważa, że nic nam do tego, jak żyje prywatnie senator Piesiewicz. On sam, powiada, chodzi po domu stroju łowickim. Przykład ten bazuje na ekscentryczności tego zachowania, a nie jego niemoralności. Jeśli Sadurski obwieściłby nam, że w przebraniu SS-mana łoi codziennie nahajem swoją żonę, przebraną za zakonnicę, wielu zastanawiałoby się nad sensem dalszej polemiki z nim.
Kolejnym obrońcą Piesiewicza z ramienia III RP jest poeta-"romantyk", niejaki Maleńczuk, którego zdaniem "artystom więcej wolno", a prawo naturalne artysty blokuje "baba, kołtun i kler" (sic!). Mimo, iż wiadomość o tym zniknęła z głównej strony GW, niesmak pozostał.
Ostatnio Ryszard Legutko opisywał status artysty we współczesnej demokracji i warto tu przypomnieć, że w starożytności artysta był zaliczany do zwykłych rzemieślników, takich jak kowal czy drwal, a niemal boski podziw dla niego to efekt odrodzeniowej propagandy.
Osobiście wolałbym, by tego typu filmiki ani nie przedostawały się do opinii publicznej, ani tego typu zachowania nie były praktykowane. Cóż, w czasach wolności opinia publiczna wyznacza polityczny byt i niebyt, a zatem warto, by owa opinia była poinformowana.
Za dawnych dobrych czasów tego rodzaju wybryki były piętnowane, czego pamiątkę stanowi wiesz „Boya wina”, w intencji prześmiewczy, w treści słuszny.
Marek Przychodzeń
(..) Że już nie ma czci dla księdza,
Że się w kraju płodność zmniejsza,
Że nie tylko czas się spędza,
Że miast kurwy ma być gejsza!…
Boya wina, Boya wina,
Boya bardzo wielka wina!
Że żyć można z tamtą i z tą
Potem znowu z tamtą i z tą
Że być można masochistą,
Lub – bezkarnie!!! - pederastą!…
Boya wina, Boya wina,
Boya bardzo wielka wina!
Janusz Minkiewicz Konfessyja wigilijna Polaka-Katolika
(1932)
PS: Coraz bardziej przekonuje mnie teza, że panu Piesiewiczowi podano tzw. "tabletkę gwałtu".
Marek Przychodzen
Utwórz swoją wizytówkę
Marek Przychodzeń - ur. 1978. Doktor filozofii. Opiekun merytoryczny organizowanych na WSE w Krakowie studiów podyplomowych "Filozofia polityki ONLINE". Członek redakcji "PRESSJI", czasopisma Klubu Jagiellońskiego. Tłumacz i publicysta. Członek Katedry Filozofii Klubu Jagiellońskiego i jej szef w roku akademickim 2007/08. W latach 2004-2008 współpracował z Przeglądem Politycznym.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka