Po raz pierwszy zgadzam się z feministkami. Głosiły one dziś w radio, iż niesprawiedliwe jest, że kobiety, w przeciwieństwie do mężczyzn, zatrudnione są na dwa etaty: w domu i w pracy. Zgadzam się z tym i proponuje oczywiste rozwiązanie: redukcję etatu w pracy i pozostawienie etatu w domu. Plusów takiego rozwiązania nie trzeba wymieniać.
Feministki manifestowały również na Rynku Głównym w Krakowie. Aktywistek było niewiele, natomiast wiele ekip telewizyjnych. Zaciekawiony, podszedłem i wysłuchałem tego, co miały do powiedzenia. Ku memu zmartwieniu, zgodziłem się jednak jedynie z wyżej wspomnianym postulatem.
Treści wygłaszane bowiem przez zaangażowaną naczelną feministkę były dość wyświechtane i, cóż tu kryć, wymyślone głównie przez mężczyzn (właściwie Karola Marksa) - obalenia prezydentów, królów, własności prywatnej i czego tam jeszcze chcecie.
Problem z moim kwalifikowanym poparciem postulatów feministek jest jednak następujący: czy taka feministka kwalifikowałaby się ewentualnie do pracy w domu.
Marek Przychodzeń