Dzisiaj w swojej notce trochę odszedłem od gorących tematów ostatnich dni. Zostawiłem z boku Euro i sprawy z nim związane i spróbowałem opisać, coś, co od jakiegoś czasu bardzo mnie intryguję. Mianowicie po obejrzeniu genialnego moim zdaniem filmu Krzysztofa Kieślowskiego „Przypadek”. Po raz kolejny zastanawiałem się, jak wielką rolę w naszym życiu odgrywa właśnie ten tytułowy przypadek. A może to nie jest przypadek? Gdybyśmy poszli inną ulicą , pojechali pociągiem, a nie autobusem, zostali przydzieleni do innej klasy, czy grupy na studiach nasze życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej.
Pierwszy raz zacząłem się zastanawiać nad rolą tego zjawiska w moim życiu po zajęciach na studiach z przedmiotu o nazwie „Teoria systemów”. Tam po raz pierwszy usłyszałem o efekcie motyla, który przedstawia w formie anegdoty pojęcie chaosu deterministycznego, czyli np. „trzepot skrzydeł motyla w Chinach może spowodować trzęsienie ziemi na drugiej półkuli”.
Wówczas obejrzałem głośny film „Efekt motyla”, który obrazuje, jak różne zdarzenia mogą wpłynąć na losy ludzi. Film ten wywarł na mnie spore wrażenie, ale dopiero teraz dotarłem do filmu Krzysztofa Kieślowskiego z 1981 roku pod tytułem „Przypadek” ze świetną kreacją Bogusława Lindy. Po raz kolejny muszę przyznać, ze „cudze chwalicie, a swego nie znacie”. Film jest naprawdę ciekawy i w prosty sposób ukazuje, jak z pozoru mało istotny fakt, czy główny bohater zdąży na pociąg, czy nie może zupełnie zmienić życie człowieka. Może stać się, albo partyjnym aparatczykiem, albo opozycjonistą lub przykładnym lekarzem i ojcem rodziny.
Po jego obejrzeniu zacząłem po raz kolejny analizować pewne z pozoru nieistotne momenty mojego życia, które wpłynęły na to, co teraz robię, kim teraz jestem. Myślę, że każdy z nas może w swoim życiu znaleźć takie kluczowe zdarzenia. Nie chodzi mi tu o świadome decyzje, takie jak wybór szkoły średniej, czy studiów, ale zupełnie przypadkowe zdarzenia, jak ten bieg na pociąg w wykonaniu Bogusława Lindy w filmie „Przypadek”. Wiąże się to również ze spotkaniem na swojej życiowej drodze określonych osób, dzięki którym kształtowała się nasza osobowość. Wszak ja cały czas uważam, że każda poznana przez nas osoba pozostawia w nas jakąś cząstkę siebie.
Zostawmy teraz zdarzenia w skali mikro i zajmijmy się zdarzeniami w skali makro. Wielu mówi, że w historii nie ma przypadków, że wszystko zostało zaplanowane. W takim razie, czym jest bitwa warszawska w 1920 roku? Gdybyśmy ją przegrali (co nie byłoby wielką niespodzianką, a przecież nasze zwycięstwo do dziś określane jest jako „cud nad Wisłą”) bolszewicka rewolucja mogłaby zalać całą Europę i jej losy mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej…
Podobnie można rozważać, czy gdyby Adolf Hitler dostał się do Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu i został malarzem, a Józef Stalin ukończył seminarium duchowne to czy losy świata mogłyby potoczyć się inaczej. Z dzisiejszej perspektywy trudno to stwierdzić, wszak zawsze mogli znaleźć się inni ludzie, którzy mogli odegrać tę samą rolę w historii XX wieku, co wyżej wymienieni. Przynajmniej w Związku Radzieckim był taki człowiek, nazywał się Lew Trocki.
A może to wcale nie jest przypadek? Może nasza życiowa ścieżka, jaką mamy pokonać w naszym życiu jest gdzieś zapisana? Może również losy świata są w jakiś sposób ustalone? Może jest jakiś niewidoczny byt który kieruje zarówno światem, jak i naszym życiem i jak wielu twierdzi, żaden przypadek nie istnieje!?
Inne tematy w dziale Technologie