
Wprowadzenie
Zbrodnia wołyńska, będąca jednym z najtragiczniejszych epizodów w historii polsko-ukraińskich stosunków, pozostaje do dziś źródłem kontrowersji nie tylko w kontekście międzynarodowym, ale również w ramach polskiej debaty historycznej i politycznej. Podczas gdy oficjalna narracja skupia się na samej zbrodni i jej sprawcach, znacznie mniej uwagi poświęca się analizie postaw polskich elit wobec zagrożonej ludności oraz mechanizmów, które doprowadziły do jej opuszczenia w obliczu zagłady.
Niniejsza analiza stawia tezę, że zbrodnia wołyńska była nie tylko rezultatem ukraińskiego nacjonalizmu, ale również konsekwencją głęboko zakorzenionych wzorców pogardy polskich elit wobec chłopskiej ludności Kresów. Ta pogarda, mająca swoje korzenie w strukturach społecznych II Rzeczypospolitej, przełożyła się na konkretne decyzje i zaniechania ze strony Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, które w krytycznym momencie porzuciły ludność wiejską na pastwę ukraińskich nacjonalistów.
Współczesne echa tej postawy można obserwować w działaniach polskich władz, szczególnie w postawie Prezydenta Andrzeja Dudy wobec kwestii upamiętnienia ofiar zbrodni wołyńskiej. Analiza jego działań oraz reakcji na postulaty środowisk kresowych ujawnia kontynuację wzorców marginalizacji i lekceważenia, które charakteryzowały polskie elity już w latach czterdziestych XX wieku.
Szczególną rolę w ujawnieniu tych mechanizmów odegrał ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, którego wieloletnia walka o godne upamiętnienie ofiar i ich pochówek napotkała na systematyczny opór zarówno ze strony władz państwowych, jak i kościelnych. Jego działania i doświadczenia stanowią współczesne świadectwo trwałości wzorców wykluczenia i marginalizacji, które doprowadziły do tragedii wołyńskiej.
Historyczne korzenie pogardy wobec chłopów na Kresach
Struktury społeczne II Rzeczypospolitej
Aby zrozumieć mechanizmy, które doprowadziły do porzucenia ludności Wołynia przez polskie elity, należy sięgnąć do głębszych struktur społecznych charakteryzujących II Rzeczpospolitą. Jak trafnie zauważył Daniel Beauvois, badacz stosunków społecznych na Kresach:
"drobni właściciele stali się przedmiotem takiej pogardy, że każdy mógł ich sponiewierać, obedrzeć i zamienić na poddanych" [1]
Ta obserwacja ujawnia fundamentalną prawdę o charakterze stosunków społecznych na wschodnich rubieżach Polski międzywojennej. Chłopi, stanowiący zdecydowaną większość ludności polskiej na Wołyniu, znajdowali się na samym dole hierarchii społecznej, pozbawieni rzeczywistego wpływu na decyzje polityczne i traktowani przez elity jako masa do manipulacji, a nie pełnoprawni obywatele zasługujący na ochronę.
Struktura ta miała swoje głębokie korzenie historyczne. Jak wskazują badania, "chłopi na Wołyniu byli postrzegani jako ludność drugiej kategorii, co skutkowało brakiem realnej reprezentacji ich interesów zarówno w II RP, jak i w strukturach podziemia podczas wojny" [2]. Ten brak reprezentacji nie był przypadkowy, lecz wynikał z świadomej polityki elit, które postrzegały chłopów jako narzędzie do realizacji własnych celów politycznych, a nie jako podmiot wymagający ochrony i wsparcia.
Mechanizmy wykluczenia w okresie międzywojennym
Polityka narodowościowa II Rzeczypospolitej wobec Kresów charakteryzowała się głęboką sprzecznością. Z jednej strony proklamowano hasła o polskim charakterze tych ziem i konieczności ich obrony, z drugiej jednak strony rzeczywista polityka wobec polskiej ludności wiejskiej była nacechowana lekceważeniem i marginalizacją.
Szczególnie jaskrawo przejawiało się to w polityce kolonizacyjnej, która faworyzowała osadników z centralnej Polski kosztem miejscowej ludności polskiej. Jak zauważają badacze, nowi koloniści często otrzymywali lepsze ziemie i większe wsparcie państwowe niż rdzenni mieszkańcy polscy, co prowadziło do pogłębienia podziałów społecznych i wzrostu frustracji wśród miejscowej ludności.
Ta polityka miała tragiczne konsekwencje w momencie wybuchu konfliktu z ukraińskimi nacjonalistami. Ludność miejscowa, czująca się opuszczona przez państwo polskie już w okresie pokoju, nie mogła liczyć na skuteczną obronę w momencie zagrożenia. Elity polskie, skupione na realizacji własnych projektów politycznych, nie dostrzegały lub świadomie ignorowały narastające zagrożenie dla chłopskiej ludności Wołynia.
Postawa Armii Krajowej i władz podziemnych wobec ludności Wołynia
Konflikt w polskim podziemiu jako przyczyna paraliżu
Jednym z najważniejszych czynników, które doprowadziły do porzucenia ludności Wołynia, był głęboki konflikt wewnętrzny w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. Jak ujawniają badania Piotra Zychowicza:
"struktury Polskiego Państwa Podziemnego na Wołyniu, czyli Delegatura Rządu na Kraj i Armia Krajowa, zwarły się w klinczu. A tymczasem polskie wsie płonęły" [3]
Ten konflikt miał charakter zarówno personalny, jak i ideologiczny. Z jednej strony stał delegat Kazimierz Banach, wywodzący się ze Stronnictwa Ludowego, z drugiej komendant Kazimierz Bąbiński, reprezentujący tradycję piłsudczykowską. Jak relacjonuje Zychowicz:
"zdaniem delegata Kazimierza Banacha winny był komendant Kazimierz Bąbiński, który zbyt długo lekceważył zagrożenie ze strony UPA. Zdaniem komendanta Kazimierza Bąbińskiego winny był delegat Kazimierz Banach, który do końca wierzył, że konflikt z Ukraińcami uda się rozwiązać za pomocą negocjacji" [4]
Ten spór, pozornie dotyczący kwestii taktycznych, w rzeczywistości odzwierciedlał głębsze podziały w polskim społeczeństwie. Banach, jako przedstawiciel ruchu ludowego, lepiej rozumiał potrzeby i zagrożenia chłopskiej ludności. Bąbiński, reprezentujący tradycyjne elity wojskowe, był bardziej skupiony na realizacji celów strategicznych, często kosztem bezpieczeństwa ludności cywilnej.
Lekceważenie zagrożenia i brak przygotowań
Analiza działań AK na Wołyniu ujawnia systematyczne lekceważenie zagrożenia ze strony ukraińskich nacjonalistów. Jak stwierdza Grzegorz Motyka, uznawany za jednego z najlepszych znawców tematu:
"struktury AK na Wołyniu powstały zbyt późno i były słabo zorganizowane. Dowództwo AK konsekwentnie lekceważyło zagrożenie ze strony UPA, nie formując oddziałów partyzanckich do obrony wsi" [5]
To lekceważenie nie było przypadkowe, lecz wynikało z głęboko zakorzenionych przekonań elit polskich o własnej wyższości i niemożności poważnego zagrożenia ze strony "prymitywnych" ukraińskich chłopów. Jak pokazują świadectwa:
"AK nie miała interesu w ratowaniu czy też pomaganiu chłopom, a tacy tam żyli, AK jako inteligencja chłopów traktowała tak samo jak wrogowie" [6]
Ta postawa miała tragiczne konsekwencje praktyczne. Kiedy w marcu 1943 roku Bąbiński przystąpił do tworzenia struktur Okręgu Wołyń, "mordy ukraińskie już trwały" [7]. Opóźnienie w organizacji obrony nie było wynikiem obiektywnych trudności, lecz konsekwencją świadomej decyzji o traktowaniu bezpieczeństwa chłopskiej ludności jako sprawy drugorzędnej.
Sabotaż samoobron wiejskich
Szczególnie jaskrawym przejawem pogardy wobec chłopów było aktywne utrudnianie działalności samoobron wiejskich przez struktury AK. Jak dokumentują źródła, "władze AK nie tylko nie pomagały, ale często utrudniały działalność samoobron wiejskich" [8]. Ta postawa wynikała z obawy elit przed niezależną organizacją chłopów, która mogłaby wymknąć się spod kontroli i rozwinąć własną świadomość polityczną.
Mechanizm ten opisują szczegółowo Ewa i Władysław Siemaszkowie w swojej analizie samoobrony w Przebrażu:
"samoobrony wiejskie musiały same zdobywać broń, nawet zwracając się do Niemców, bo nie mogły liczyć na wsparcie AK" [9]
Ten dramatyczny fakt ujawnia, do jakiego stopnia polskie podziemie było gotowe poświęcić bezpieczeństwo chłopów dla realizacji własnych celów strategicznych.
Świadectwa pogardy wobec chłopów w źródłach historycznych
Relacje świadków o stosunku AK do ludności wiejskiej
Świadectwa ocalałych z rzezi wołyńskiej dostarczają dramatycznych dowodów na pogardliwy stosunek przedstawicieli AK do chłopskiej ludności. Szczególnie wymowne są relacje, które wprost wskazują na klasowy charakter tej pogardy. Jak relacjonuje jeden ze świadków, cytowany w dokumentach:
"AK jako inteligencja chłopów traktowała tak samo jak wrogowie" [14]
To świadectwo ujawnia fundamentalną prawdę o charakterze stosunków społecznych w polskim podziemiu. Przedstawiciele AK, wywodzący się głównie z inteligencji i drobnej szlachty, postrzegali chłopów przez pryzmat tradycyjnych hierarchii społecznych, w których ludność wiejska zajmowała pozycję podrzędną. Ta postawa nie zmieniła się nawet w obliczu wspólnego zagrożenia ze strony ukraińskich nacjonalistów.
Inny aspekt tej pogardy ujawnia się w relacjach dotyczących praktycznego wsparcia dla zagrożonej ludności. Jak dokumentuje Joanna Wieliczka-Szarkowa:
"chłopi musieli organizować własną obronę, bo nie mogli liczyć na wsparcie z centrali AK" [15]
To opuszczenie ludności w najkrytyczniejszym momencie nie było wynikiem obiektywnej niemożności udzielenia pomocy, lecz konsekwencją świadomej decyzji o traktowaniu chłopów jako mniej wartych ochrony.
Współczesne echa historycznej pogardy: Postawa Prezydenta Dudy
Systematyczny regres w upamiętnieniu ofiar
Analiza współczesnej polityki polskiej wobec kwestii wołyńskiej ujawnia kontynuację wzorców marginalizacji i lekceważenia, które charakteryzowały postawę elit wobec chłopskiej ludności w latach czterdziestych. Jak trafnie diagnozuje analiza z Magazynu Kontra:
"w kwestii odkłamywania i upamiętniania ofiar rzezi dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów następuje systematyczny regres. Tegoroczne obchody są tego najlepszym przykładem" [17]
Ten regres nie jest przypadkowy, lecz wynika z tej samej logiki, która doprowadziła do porzucenia ludności Wołynia przez polskie elity w latach czterdziestych. Współczesne władze, podobnie jak ich poprzednicy, traktują kwestię upamiętnienia ofiar jako sprawę drugorzędną, którą można poświęcić dla realizacji innych celów politycznych.
Ostrzeżenie historyczne: Jak trafnie ostrzega jedna z analizowanych publikacji: "jeśli raz Polska odwróciła się od części swoich obywateli, to co stoi na przeszkodzie, żeby przy innym splocie okoliczności, geopolitycznych interesów i politycznych kalkulacji, zrobiła to znowu" [31].
Uległość wobec ukraińskich władz
Postawa Prezydenta Andrzeja Dudy wobec kwestii wołyńskiej stanowi współczesny przykład tej samej logiki, która doprowadziła do opuszczenia ludności Wołynia przez polskie elity w latach czterdziestych. Analiza jego działań ujawnia systematyczną uległość wobec ukraińskich władz kosztem godności polskich ofiar.
Szczególnie wymowny jest epizod z 2018 roku, kiedy "Prezydent RP Andrzej Duda pięć lat wcześniej składał hołd pomordowanym ofiarom na Wołyniu w szczerym polu. Nie mógł tego zrobić pod krzyżem, tablicą czy" [19]. Ten fakt ujawnia, do jakiego stopnia polskie władze są gotowe zaakceptować ukraińskie warunki, nawet jeśli oznacza to upokorzenie dla polskich ofiar i ich rodzin.
Działania księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego jako świadectwo współczesnej marginalizacji
Walka o prawdę i godny pochówek
Postać księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego stanowi współczesny symbol walki z mechanizmami marginalizacji ofiar zbrodni wołyńskiej. Jego wieloletnie działania ujawniają, jak głęboko zakorzenione są wzorce lekceważenia, które doprowadziły do tragedii w latach czterdziestych.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski sformułował trzy fundamentalne postulaty, które ujawniają istotę problemu. Po pierwsze, domagał się nazywania ludobójstwa po imieniu:
"ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP powinno być nazwane po imieniu, bez uciekania się półprawd i eufemizmów typu 'tragedia wołyńska', 'Zbrodnia Wołyńska', 'czystki etniczne' lub 'akcja antypolska'" [24]
Po drugie, upominał się o godne pochówki ofiar, wskazując, że "brak pochówków ofiar i oficjalny zakaz ekshumacji przez ukraińskie władze państwowe jest najboleśniejszą raną w relacjach polsko-ukraińskich" [25]. Po trzecie, sprzeciwiał się kultowi zbrodniarzy, argumentując, że "w Niemczech nie stawia się pomników ludobójcom" [26].
Represje wobec obrońców pamięci
Reakcja władz na działania księdza Isakowicza-Zaleskiego ujawnia kontynuację wzorców represji wobec tych, którzy upominają się o godność ofiar. Kiedy w lipcu 2023 roku ksiądz pojawił się z transparentem przed katedrą, "został spisany przez policję razem z towarzyszącym mu mężczyzną" [27].
Ten epizod ma głębokie znaczenie symboliczne. Podobnie jak w latach czterdziestych, kiedy elity podziemne marginalizowały głosy domagające się obrony chłopów, współczesne władze uciekają się do represji wobec tych, którzy upominają się o pamięć ofiar. Pytanie księdza "To ma być 'pojednanie i przebaczenie'?" [28] ujawnia hipokryzję oficjalnej narracji o pojednaniu.
Śmierć księdza Isakowicza-Zaleskiego w styczniu 2024 roku oznacza odejście jednego z najważniejszych obrońców pamięci ofiar zbrodni wołyńskiej. Jego dziedzictwo stanowi jednak trwałe świadectwo mechanizmów marginalizacji, które charakteryzują stosunek polskich elit do ofiar tej tragedii. Ksiądz nie doczekał odsłonięcia Pomnika Rzezi Wołyńskiej w Domostawie. Na uroczystości zabrakło przedstawicieli władz Sejmu, Prezydenta, Rządu. Pomnik został ufundowany ze składek społecznych. Nielicznymi przedstawicielami Sejmu byli posłowie Konfederacji oraz Wójt gminy.
Wnioski
Ciągłość wzorców marginalizacji
Analiza materiału źródłowego prowadzi do jednoznacznego wniosku o istnieniu ciągłości wzorców marginalizacji polskiej ludności Wołynia, które łączą okres II wojny światowej ze współczesnością. Pogarda wobec chłopów, która doprowadziła do ich porzucenia przez elity podziemne w latach czterdziestych, znajduje swoje współczesne odzwierciedlenie w systematycznym lekceważeniu potrzeb środowisk kresowych przez obecne władze.
Ta ciągłość nie jest przypadkowa, lecz wynika z trwałości struktur mentalnych polskich elit, które konsekwentnie traktują pewne grupy społeczne jako mniej wartościowe i mniej zasługujące na ochronę. W latach czterdziestych były to chłopi, współcześnie są to potomkowie ofiar zbrodni wołyńskiej i środowiska kresowe.
Mechanizmy usprawiedliwiania jako narzędzie marginalizacji
Zarówno w okresie historycznym, jak i współcześnie, elity polskie wypracowały wyrafinowane mechanizmy usprawiedliwiania swojej bierności wobec potrzeb marginalizowanych grup. W latach czterdziestych argumentowano, że obrona chłopów mogłaby zakłócić przygotowania do akcji "Burza". Współcześnie argumentuje się, że upominanie się o godne upamiętnienie ofiar mogłoby zakłócić stosunki z Ukrainą.
W obu przypadkach mechanizm jest identyczny: konkretne potrzeby i godność ofiar są przedstawiane jako przeszkoda w realizacji "wyższych" celów strategicznych. Ta logika ujawnia fundamentalną cechę myślenia elit, które konsekwentnie przedkładają abstrakcyjne cele polityczne nad konkretne potrzeby obywateli.
Rekomendacje
Konieczność rewizji narracji historycznej
Pierwszym krokiem w kierunku przełamania wzorców marginalizacji powinna być fundamentalna rewizja oficjalnej narracji historycznej o zbrodni wołyńskiej. Ta rewizja musi uwzględnić rolę polskich elit w porzuceniu ludności Wołynia i mechanizmy, które do tego doprowadziły.
Instytucjonalne gwarancje dla marginalizowanych grup
Współczesna Polska potrzebuje instytucjonalnych mechanizmów, które będą chroniły marginalizowane grupy przed powtórzeniem się wzorców z lat czterdziestych. Te mechanizmy muszą obejmować zarówno prawne gwarancje reprezentacji, jak i kulturowe zmiany w sposobie postrzegania relacji między elitami a obywatelami.
Edukacja o mechanizmach wykluczenia
Kluczową rolę w przełamaniu wzorców marginalizacji musi odegrać edukacja o mechanizmach wykluczenia społecznego i ich historycznych konsekwencjach. Społeczeństwo musi zrozumieć, jak działają mechanizmy, które doprowadziły do tragedii wołyńskiej, aby móc je rozpoznać i przeciwstawić się im w przyszłości.
Bibliografia
[1] Daniel Beauvois, wywiad: “Ukraina. Historia polskiej kolonizacji na Ukrainie”
[2] B. Gołębiowski, “Naród polski narodem chłopskim”, Kultura i Społeczeństwo, 2018
[3] Piotr Zychowicz, “Nieudolna Armia Krajowa na Wołyniu”, Rzeczpospolita, 5 lipca 2019, https://www.rp.pl/plus-minus/art1244811-piotr-zychowicz-nieudolna-armia-krajowa-na-wolyniu
[4] Ibid.
[5] Grzegorz Motyka, “Od rzezi wołyńskiej do akcji ‘Wisła’”, Kraków 2011
[6] Praktyka Teoretyczna 1(23)/2017, “Pańszczyzna i przemoc. Historie literackie”
[7] “Wołyń nie został zdradzony…”, Kresy.pl, 10 sierpnia 2024, https://kresy.pl/publicystyka/wolyn-nie-zostal-zdradzony/
[8] Edward Gigilewicz, Leon Popek, Paweł Sokołowski, Tadeusz Zych (red.), “Dokumenty zbrodni wołyńskiej. Tom 1”, 2023
[9] Ewa Siemaszko, Władysław Siemaszko, “Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945”, Warszawa 2000
[10] Piotr Zychowicz, op. cit.
[11] “Wołyń nie został zdradzony…”, op. cit.
[12] Ibid.
[13] Ibid.
[14] Praktyka Teoretyczna 1(23)/2017, op. cit.
[15] Joanna Wieliczka-Szarkowa, “Wołyń we krwi 1943”, Kraków 2013
[16] Edward Gigilewicz et al., op. cit.
[17] “Wołyń. Nic nie jest w porządku”, Magazyn Kontra, https://magazynkontra.pl/wolyn-nic-nie-jest-w-porzadku/
[18] Ibid.
[19] Przemysław Prekiel, “Dla Ukraińców nigdy nie było dobrego czasu by uczcić ofiary Wołynia”, Rzeczpospolita, 11 lipca 2024
[20] “Wołyń. Nic nie jest w porządku”, op. cit.
[21] Ibid.
[22] Ibid.
[23] “Ks. Isakowicz-Zalewski: bez pochówków ofiar zbrodni wołyńskiej nie ma prawdziwego pojednania”, Dzieje.pl, 20 czerwca 2023, https://dzieje.pl/dziedzictwo-kulturowe/ks-isakowicz-zalewski-bez-pochowkow-ofiar-zbrodni-wolynskiej-nie-ma
[24] Ibid.
[25] Ibid.
[26] Ibid.
[27] “Ksiądz Isakowicz-Zaleski stanął z transparentem. ‘Spisano mnie. To ma być pojednanie i przebaczenie?’”, TVN24, 7 lipca 2023, https://tvn24.pl/polska/ksiadz-isakowicz-zaleski-na-konferencji-episkopatu-polski-apelowal-o-pochowek-ofiar-rzezi-wolynskiej-zostalem-spisany-st7210756
[28] Ibid.
[29] Ibid.
[30] Ibid.
[31] “Wołyń. Nic nie jest w porządku”, op. cit.
Data ukończenia: 12 lipca 2025