Dariusz Rosiak Dariusz Rosiak
108
BLOG

Chalupec do PZPN

Dariusz Rosiak Dariusz Rosiak Polityka Obserwuj notkę 15

Wszyscy się cieszą z odwołania zarządu PZPN i słusznie - nie co żałować ludzi, którzy albo sami robili przekręty, albo nie potrafili im przeciwdziałać. Jest tylko kilka kwestii dodatkowych, które należałoby rozwiązać, a wszystko będzie dobrze.

 

Przede wszystkim należałoby zakazać wstępu do niej czynnym politykom. Już słyszę głosy oburzenia kolegów komentatorów. Niby dlaczego politycy maja być gorsi niż inni? Albo: czy Rosiak protestował jak przez 50 lat komuniści i inni złodzieje rządzili polską piłką? Albo: dajmy tym nowym  szansę, może będą lepsi.

Odpowiadam. Politycy nie mają nic do roboty w PZPN, podobnie mają nic do roboty w towarzystwie filatelistów, wędkarzy i miłośników przyrody. PZPN jest statutowo organizacją pozarządową (to, że za komunistów był narzędziem propagandowym partii, a po 89 schronieniem dla byłych komunistów jest aberracją, a nie czymś normalnym) i taką powinien zostać. Nawiasem mówiąc uważam, że dla Polski najlepszy byłby stan, w którym jak najwięcej dziedzin życia wyjęta byłaby spod kurateli państwa i polityków, bo życie uczy, że są to jedyne dziedziny, które w Polsce sprawnie funkcjonują.  

Owszem interwencja polityczna w sytuacji, w jakiej znalazła się polska piłka była niezbędna, ale nie może ona oznaczać trwałego upolitycznienia PZPN. Gdy słyszę, że szefem PZPN może zostać Ryszard Czarnecki to już się boję. Oczami wyobraźni widzę tajne narody Samoobrony z LPR w celu ustalenia parytetów na szczeblach lokalnych i twardo broniącego swoich racji premiera Kaczyńskiego, który przypomina kto wygrał wybory.

 

Może mam paranoję, a może nie. Obserwując ten rząd uważam, że „odzyskanie PZPN” może wkrótce być takim samym faktem jak odzyskanie telewizji, czy ministerstwa spraw zagranicznych. Myśl wiodąca tego rządu, która znajduje zastosowanie we wszystkich dziedzinach jest następująca: „wcześniej rządzili źli, teraz będziemy rządzili my, czyli będzie dobrze”. Założę się, że o futbolu Kaczyńscy też  tak myślą.

Pal licho ewentualne zawieszenie Polski przez FIFA za wtrącanie się polityków do sportu. Myślę, większość kibiców przeżyłaby to (zresztą, nawet jeśli doszłoby do zawieszenia, to na krótko i bez większych konsekwencji dla drużyny narodowej), jeśli stawką ma być normalność w polskiej piłce. Gorzej, że jeśli PZPN obejmie po prostu nowa grupa komisarzy politycznych, to będzie tak samo jak obecne uzdrawianie telewizji. Czyli, krótko mówiąc, leczenie dżumy cholerą.

Kurator Andrzej Rusko (kontrowersyjna postać sama w sobie – zainteresowanych odsyłam do testów w weekendowych gazetach) zapowiada wybory w ciągu kilku tygodni. To trochę mało jak na pomysł rewolucji w polskiej piłce nożnej.  Te wybory nie muszą przecież nic zmienić. Nie zdziwiłbym się, gdyby wygrali je ci sami ludzie, którzy rządzili PZPN za Listkiewicza. Nie wszyscy przecież są umoczeni w korupcję i nie ma powodu, by nie startowali w wyborach. 

Może być oczywiście inna sytuacja. Wobec bezpośredniej kontroli politycznej nad PZPN delegaci, którzy nie są znani z twardego kręgosłupa, zachowają się tak zachowuje się większość rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa i prostu wybiorą ludzi wskazanych przez rząd. Czyli wracamy do wyboru dżumy albo cholery – ludzi z dawnego rozdania, albo nowych politruków. 

 

Jest oczywiście jeszcze inne wyjście, moim zdaniem proste, ale  nie wiem czy realne. Andrzej Rusko powinien w imieniu PZPN rozpisać nie wybory, ale konkurs na całkowitą reorganizację struktury futbolu w Polsce. Związkiem powiniem kierować menadżer, czyli człowiek, który umie organizować ludzi i liczyć pieniądze. Taki Igor Chalupec, a co? Nieważne czy temu menadżerowi leży na sercu „dobro polskiej piłki”. Jeśli mu nie leży – to jeszcze lepiej, będzie pracował bez stresu. Należałoby mu postawić konkretne cele dotyczące przede wszystkim szkolenia młodzieży, obiegu pieniędzy w piłce (zwłaszcza takiego rozdziału, ktory gwarantowałby jej rozwój w małych ośrodkach), kontroli działalności menadżerów i agentów, organizacji i działania drużyn narodowych, kontroli nad sędziami. Sam sobie powinien dobrać ludzi do współpracy. W ten sposób zniknęłaby z powierzchni ziemi postać tzw. „działacza piłkarskiego”, czyli źródło nieszczęść polskiego futbolu przez ostatnie lata. Okresowo walne zgromadzeni związku rozliczałoby takiego prezesa z realizacji celów. Zwalniało, gdy cele nie są realizowane, przedłużało kontrakt, gdy są. Przejrzystość działalności związku i oparcie jej na rynkowych, czyli normalnych zasadach natychmiast wykurzy z niego wszystkich przetrętasów i innych złodziei. Zostaną ludzie, którzy chcą robić coś sensownego. Ktoś jest za?

 

 

        

 

żyje z pisania (głównie "Rzeczpospolita") i mówienia (głównie "Trójka")

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka