Politycy Konfederacji Wolność i Niepodległość na konferencji prasowej w Sejmie RP. Fot.: Piotr Nowak/PAP
Politycy Konfederacji Wolność i Niepodległość na konferencji prasowej w Sejmie RP. Fot.: Piotr Nowak/PAP
Dawid Sieńkowski Dawid Sieńkowski
1590
BLOG

Dlaczego Konfederacja nie została języczkiem u wagi?

Dawid Sieńkowski Dawid Sieńkowski Konfederacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 53

Przed sejmowym głosowaniem nad wyborem Rzecznika Praw Obywatelskich w mediach dużo mówiło się o roli, którą może odegrać Konfederacja. Zaryzykuję stwierdzenie, że przez tydzień w mediach głównego nurtu w Polsce było najwięcej wspominane o tej formacji politycznej od jej obecności w parlamencie. Po procedurze, nie zostało z tego wszystkiego już nic.

Konfederaci przede wszystkim początkowo wyszli z bardzo dobrą inicjatywą i pomysłem, nad którym w innej polskiej partii politycznej – w mojej ocenie – baliby się pochylić. Jedenastoosobowe koło poselskie zorganizowało debatę dwójki kandydatów na jedno z ważniejszych stanowisk państwowych – Lidii Staroń i prof. Marcina Wiącka.

Nie mieli jednak jej zorganizować dla napocenia się przy ustawianiu studia, ale by w sposób merytoryczny i niejako na oczach obywateli podjąć decyzję i ostatecznie wybrać osobę, którą poprą. Koniec końców Koło zdecydowało się jednak powołać na dyplomatyczną zasadę „sumienia posła” i mieliśmy różnorodność: kilka głosów „za” Lidią Staroń, kilka głosów „przeciw” i prawie połowa Koło, która na głosowanie się nie stawiła.

Polityczny wybór pomiędzy jedną a drugą opcją zawsze musi nakreślać, jaki kierunek działań w reformie państwa – o co przecież konfederatom chodzi od początku, jak głoszą – chce się objąć. W tym przypadku proponowany przez senator Staroń czy profesora Wiącka. Oczywiście, można także uznać i zakomunikować, że żaden z kandydatów na stanowisko się nie nadaje i wstrzymać się od głosu.

W tej sytuacji wyborcy Konfederacji dostali istny Galimatias – różne kierunki i różne uzasadnienia posłów z nawet tej samej partii politycznej (Ruch Narodowy, KORWiN), która wchodzi w skład wyborczego porozumienia poszczególnych środowisk o pełnej nazwie Konfederacja Wolność i Niepodległość.

Politycy formacji popularnie nazywanej w mediach społecznościowych „Konfą” na pewno będą bronić się przed zarzutami jak mój, że tego typu różnorodność to ich siła. Mi bardziej zaczęło to przypominać sytuację, w której dajesz dzieciom w kinie do wyboru seans i każde chce obejrzeć inny film. Nie rozdzielisz się i tak samo podzielny nie jest – póki co, niestabilny wciąż – elektorat Konfederacji.


DAWID SIEŃKOWSKI (Twitter: @d_sienkowski)

Dziennikarstwo i komunikacja społeczna.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka