unukalhai unukalhai
3914
BLOG

Polowania na czarownice

unukalhai unukalhai Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

 Zamiast  notki stanowiącej kontynuację cyklu zatytułowanego "Nieobecni maja rację" wstawiam obecnie w trybie doraźnym tekst traktujący o jednym z najbardziej zakłamanych propagandowo, a jednoczęsnie najmniej rozpoznanych przez tzw. przecietnego wykształciucha z pretensjami do ilorazu, zagadnień z tzw. historii Europy czasów nowozytnych.

Jest to skrócona wersja tekstu , który popełniłem kilka lat temu na łamach netowego POLIS MPC (orginalny  tytuł brzmiał "Fałszywe imię róży" cz. 2 i Dokończenie).

Dopisek z 2015 r.

Uzupełnienie niniejszej notki znajduje sie w tekście  zatytułowanym "polowania na czarownice - appendix", a   datowanym 13.02.2014 r..

http://dawidowicz.salon24.pl/567436,polowania-na-czarownice-appendix

Zatem dopiero obydwa teksty stanowia całość materiału opublikowanego w 2009 r.  na łamach  "POLIS MPC".

A zatem,voilà.

Polowania na czarownice 

            Średniowiecze, inkwizycja, fanatyzm, ciemnota i zabobony, płonące stosy, czarownice i polowania na nie. Wojny, pożogi, nieszczęścia, epidemie. W tle złowieszczy Watykan i papieże, niczym demiurgowie tego rodzaju przyczyn i skutków. Mniej więcej takie lub podobne clichés wynosi absolwent szkoły średniej i wyższej, funkcjonującej w ramach systemów edukacji współczesnej Europy, w tym także Polski. Czyli ów absolwent wyposażany jest w chaotyczne zbitki luźnych  kojarzeń i uzbrojony jest w gotowe  stereotypy, serwowane tak
w pakiecie edukacyjnym, jak również w ofercie medialnej. Absolwent wie, że gdzieś dzwonią, ale kto dzwoni, gdzie konkretnie i w jakim celu, tego może się jedynie domyślać. Wyposażony we wspomniany rynsztunek pojęciowy domyślać się może jedynie błędnie. Natomiast rzadko kiedy zdaje sobie z tego sprawę..  
W odniesieniu do obrazu ubiegłych epok historycznych najbardziej  rażące jest  ocenianie  sposobów życia
i hierarchii wartości ówczesnych ludzi poprzez pryzmat uwarunkowań właściwych dla współczesnych  społeczeństw europejskiego kręgu kulturowego, zwłaszcza zaś w kontekście  obowiązujących dzisiaj mód intelektualnych. Podobnie jak porównywanie standardów cywilizacyjnych obowiązujących w  minionych epokach  do wzorca aktualnie obowiązującej  wersji poprawności politycznej.

W poprzedniej części tego wątku („Mity na temat inkwizycji”,   18.05.2012 r.) była mowa o tym, iż proces kształtowania się państw, instytucji władzy, sądownictwa, oświaty, form gospodarczych i w ogólności procesów cywilizacyjnych w średniowiecznej Europie epoki Christianitas był procesem długotrwałym, trudnym i złożonym, który kształtował się w ramach  zmiennych uwarunkowań wewnętrznych i zewnętrznych. A także o tym, że procedury trybunałów inkwizycji były pierwszymi zinstytucjonalizowanymi regułami prowadzenia spraw przed sądami. Zasady prawne stosowane w procesach inkwizycyjnych miały, jako jeden z celów,  wyeliminować, przynajmniej w teorii, stosowanie zasady „prawa silniejszego”, a także poprzednio opisanych rozstrzygnięć loteryjnych w przypadku tzw. „sądu bożego”.  Procedowaniem według  ściśle określonych reguł zastępowano  przypadek lub samowolę, a także niczym nieskrępowane bezprawie lokalnych władców i wielmożów. Oczywiście, odrębne zagadnienie stanowi kwestia,  na ile owe procedury były stosowane i przestrzegane
w danym przypadku, czy też jak szybko były wprowadzane do praktyki sądowniczej. Ich zasięg czasowy
i terytorialny determinowało bardzo wiele czynników, które wiązały się z rozwojem struktur państwowych, rozrostem liczebnym kadr współcześnie określanych mianem biurokracji, rozwojem sieci edukacyjnej, rozszerzaniem się piśmiennictwa w wyniku zastosowania wynalazku Gutenberga, alienowaniem się władców świeckich spod kurateli hierarchów Kościoła, i szeregu innych aspektów przemian społeczno-politycznych, które przecież nie obradzały skutkami z piątku na poniedziałek, a przeciwnie, były to zmiany zachodzące
w długim okresie.
 

         Tematem, który symbolizuje „zacofanie” epoki średniowiecza i  który jest równie mocno zmitologizowany i wykoślawiony w powszechnej świadomości, jak zagadnienie inkwizycji,  natomiast używa się go  ochoczo do walki z chrześcijaństwem, a głównie z instytucją Kościoła katolickiego, stanowi zjawisko społeczno-gospodarczo-ideowe, jakim były we wczesnonowożytnej Europie  tzw. „polowania na czarownice”. Określenie to funkcjonuje jako archetyp skrajnej ciemnoty i fanatyzmu, a także barbarzyństwa skutkującego  paleniem na stosach ludzi skazanych „za przekonania”. Z punktu widzenia współcześnie obowiązujących standardów prawnych, czy szerzej, cywilizacyjnych, taka ocena jest zasadna. Należy tylko mieć na uwadze, że pokolenia, które będą żyły np. 300 czy 400 lat po naszych czasach, mogą zupełnie podobnie oceniać standardy  obecnych rozwiązań z epoki rozwiniętej „demokracji”. A co więcej, znajdą z łatwością znacznie bardziej drastyczne przykłady, warunkowanego ideologicznie irracjonalnego fanatyzmu i barbarzyństwa, charakterystycznego dla XX stulecia. Co przecież oznacza, iż oburzanie się współczesnych na błędy popełniane przez przedstawicieli minionych pokoleń jest nadzwyczaj słabo uzasadnione. Zapewne z  punktu widzenia ludzi inkryminowanej epoki również sposób życia i hierarchia znaczeń istotnych dla współczesnych pokoleń wydawał by się zdziczeniem oraz barbarzyństwem. 

Wprowadzenie 

            W  tekście postaram się o przybliżenie tego mało znanego aspektu dziejów, korzystając w szczególności 
z tekstów edytowanych przez Central European University Press w ramach  cyklu pt.: „Demons, Spirits, Witches” pod redakcją profesora historii Gabóra Klaniczay i Ėvy Pócs (Uniwersytet w Budapeszcie), z publikacji Robina Briggsa – profesora historii na Uniwersytecie w Oxfordzie (All Souls College), a także z publikacji Briana P. Levacka - profesora historii na Uniwersytecie Teksańskim w Austin, Jeana Delumeau - profesora historii w Collège de France, Thomasa Muncka -  profesora historii  na Uniwersytecie w Glasgow i Normana Cohna - profesora historii na Uniwersytecie w Sussex.
 

            Na wstępie wypada określić ramy czasowe i terytorialne procederu polowania na czarownice, następnie jego intensywność, następnie stosowane rozwiązania legislacyjne, a w końcu uwarunkowania polityczne, gospodarcze i społeczne z tym związane. Kolejność prezentacji nie jest przypadkowa, bo o ile ówczesne uwarunkowania mogą być, jako tako, znane, to zwłaszcza zasięg terytorialny i czas owych polowań oraz ilość związanych z tym procesów i ofiar śmiertelnych, stanowi jedną z najbardziej zakłamanych kwestii. Kolejne kwerendy dokonywane przez historyków po zakurzonych archiwach miejskich i kościelnych w różnych zakątkach Europy zmieniają dotychczasowe szacunki ilościowe w tym względzie, z reguły korygując ich wielkość w dół. Wyniki ich są prezentowane w specjalistycznych publikacjach historyków-mediewistów, natomiast kompletnie nie przebijają się do szerokiego odbiorcy, który skazany jest bez reszty na propagandowe eksploatowanie tej tematyki. Jednak na samym początku wypada powiedzieć o genezie omawianego zjawiska, które przecież, jak mało które, wynika z koncepcji  przestępstwa imaginacyjnego, szczególnie w aspekcie kultu satanistycznego. 

Zakres pojęciowy zjawiska czarów, czarostwa i czarownic 

            Konieczne jest wprowadzenie rozróżnienia w rozumieniu pojęć czary, czarowstwo i czarownice, gdyż mają one odmienne zakresy przyczynowo-skutkowe, tak w sensie przedmiotowym jak i podmiotowym. Określenie czary stosuje się do zespołu praktyk i czynności związanych z posługiwaniem się różnego rodzaju technikami działań i używanymi w tym celu rekwizytami. Ich prowadzenie połączone jest zazwyczaj z wygłaszaniem specjalnych formuł, w celu spowodowania zaistnienia jakiegoś praktycznego skutku. Najogólniej można to sobie wyobrazić jako wykonywanie pewnych działań technicznych związanych przykładowo ze zniszczeniem wizerunku danej osoby, wymawianiu zaklęć, sporządzania stosownych mikstur jako napojów leczniczych, wykonywanie praktyk paramedycznych i temu podobne. Takie działania  były rozumiane jako umiejętność „odprawiania” czarów. Najczęściej miały one na celu spełnienie szkodliwych czynów za pośrednictwem nadnaturalnych, tajemnych  mocy. Oznaczało to także, że magia tego rodzaju pozostawała pod kontrolą czarownika i była używana do osiągnięcia konkretnych, dostrzegalnych dla każdego efektów empirycznych. Całość tego rodzaju  technik działania  przypomina praktyki spotykane obecnie w prymitywnych społeczeństwach pozaeuropejskich. Czarownik posługujący się magią czynił to zwykle w pojedynkę, a stosowane techniki czarów utrzymywał w tajemnicy. Umiejętności magiczne mogły być wykorzystane dla czynienia zarówno złych (czarna magia), jak i dobrych (biała magia) uczynków. Innym rodzajem magii, w zasadzie nie podlegającym definicji czarów, były praktyki nazywane łacińskim terminem maleficium (szkodliwy czyn), z samej nazwy odnoszące się jedynie do wyrządzania szkody. W maleficium nie była niezbędna żadna techniczna umiejętność odprawiania czarów, a wystarczyło zwykłe  rzucanie uroków, np. przez złe spojrzenie,  wypowiedzenie złego słowa, a nawet tylko pomyślane życzenie czyjejś śmierci. Czyli w zakres wyżej wymienionych pojęć wchodzi przedmiotowe (użytkowe) stosowanie praktyk magicznych w stosunku do konkretnych osób, zdarzeń lub przedmiotów. Z kolei pojęcie czarownica, związane z procederem polowań na czarownice,  odnosi się  do konkretnej osoby bez względu na to, czy wykonywała ona jakieś praktyki magiczne w poprzednio wskazanym znaczeniu. Na przestrzeni dwustu lat doktryna i ideologia walki z magią i czarownicami rozwinęła się na tyle, że w najbardziej nasilonym stadium zjawiska polowania na czarownice często-gęsto  proces sądowy, zainicjowany oskarżeniem o przedmiotowe praktykowanie czarów, zamieniał się w oskarżenie podmiotowe o „bycie” czarownicą, czyli osobą praktykującą kult Diabła i to najczęściej zespołowo, co wyczerpywało znamiona sekciarstwa i herezji. Magia zawsze była obecna wśród szerokich warstw ludności, ale  miała swoje odpowiedniki także dla warstwy oświeconej. Jako klasyczny ich przykład należy wymienić wysoce spekulatywne alchemię i astrologię, które związane były ze stosownym  poziomem intelektualnym osób, które mogły by je  praktykować. Nie były te dziedziny uważane za rodzaj czarów, a przeciwnie, przez długie wieki wykładano je na najbardziej renomowanych uniwersytetach europejskich. Także praktyki nekromancji (wywoływania duchów) nie były jednoznacznie zaliczane do kategorii czarów, zapewne ze względu na ich popularność wśród wyższych warstw społeczeństwa. Czyli w przypadku okresu dziejów będącego kanwą tego opowiadania, wśród elit dworskich i urzędniczych.

            Należy mieć na uwadze, że rozwój chrześcijaństwa i instytucji kościelnych w Europie był stopniowy, jak również stopniowy był rozwój innych form instytucji politycznych, gospodarczych i społecznych. Rozwój placówek oświatowych wokół klasztorów,  a następnie w większych aglomeracjach miejskich, skutkujący tłumaczeniem na łacinę coraz liczniejszych  tekstów greckich i arabskich, spowodował, że coraz bardziej powszechne stało się utożsamianie pochodzenia magii z praktykami obrzędów pogańskich i kultami czci dla  bożków pogańskich. Interpretacja Ojców Kościoła stawiała znak równości pomiędzy kultem oddawania czci bożkom pogańskim i oddawania czci demonom. Z drugiej strony przekłady te nieuchronnie popularyzowały praktyki magiczne, były niejako dla nich instruktażem. 

Z czasem scholastycy uniwersyteckiej teologii powiązali praktykowanie czarów z paktem z Diabłem, gdyż uzasadniali, iż źródłem nadnaturalnych mocy dla czarownika mogła być tylko pomoc Diabła, którego współpracownikami były demony. Kolejnym etapem rozwoju doktryny demonologicznej było powiązanie ludzi uprawiających obrzędy magiczne z procederem paktowania przez nich z Diabłem oraz oddawaniem mu hołdu. Jeszcze dalszym etapem rozwoju tej doktryny było rozwiniecie owego kultu w nocne zgromadzenia (sabaty) połączone z obżarstwem, orgiami seksualnymi, dzieciobójstwem  i kanibalizmem. Przesunęło to czarownice (bo przeważnie oskarżano o takie praktyki kobiety) z kategorii przestępców pospolitych w rodzaju morderców czy złodziei, do kategorii wrogów Boga, którzy wybrali służbę Diabłu. Czyli do zbrodni pospolitych dołączano  oskarżenie o apostazję i herezję. Oznaczało to, iż oskarżone o kult Diabła (bycie czarownicą) mogły być osoby nie uprawiające w ogóle czarów lub praktyk maleficium. Istotnym czynnikiem rozwoju takiej doktryny były teksty teologów uniwersyteckich związane z rozwojem koncepcji czarostwa. Powstawała ona w późnym średniowieczu i w początkach epoki nowożytnej, a jej rozwój był pochodną rozpowszechniania tekstów literackich oraz rozszerzania instytucji i procedur sądowych. Obie tendencje wzajemnie na siebie oddziaływały, dostarczając materiałów z rzeczywistych zdarzeń, które następnie podlegały klasyfikacji w ramach rozwoju takich  teorii. Każdy sędzia czy inkwizytor miał coraz łatwiejsze możliwości, aby zapoznać się z przebiegiem innych rozpraw oraz z literaturą  stanowiąca  ideologiczne uzasadnienie praktyk w zakresie ścigania oskarżonych o czary. Wzajemna inspiracja nakręcała coraz bardziej wyrafinowane i skomplikowane łańcuchy przyczynowo-skutkowe. Definicja czarostwa, jako zbiorczej koncepcji łączącej praktyki magii, maleficium i kultu Diabła, zaczęła się kształtować w końcu XIV wieku. W XV wieku powstały pierwsze traktaty rozwijające takie koncepcje, a w wiekach XVI i XVII rozbudowane zostały elementy składowe, określające szczegóły paktu z Diabłem,  obrzędów sabatu oraz  techniki lotu czarownic. Oczywistym jest, iż szczegóły takie stanowiły konglomerat fantazji i fobii autorów tych dzieł, faktycznych zeznań osób oskarżonych, które złożone zostały w wyniku zastosowania tortur, opinii zaczerpniętych z  różnych tekstów literackich, w tym zawartych w każdych z tych źródeł konfabulacji oraz  zwyczajnych zmyśleń. 

            Wynalazek Gutenberga dotyczący  zastosowania ruchomej czcionki do druku  przyczynił się po pierwsze, do rewolucji oświatowej na przełomie  średniowiecza i epoki nowożytnej, umożliwiając  tworzenie szerokiej sieci placówek oświatowych, co umożliwiało potanienie druków i łatwiejsza dostępności ksiąg, po drugie wydatnie zwiększył zasięg  i szybkość przepływu idei, które pojawiały się w owych  drukach i księgach.  Uwaga ta odnosi się oczywiście również do idei zbiorczej koncepcji czarostwa. Ewolucja tej koncepcji prowadziła od postaci czarownika-maga, który zawierał pakt z mocami nieczystymi na zasadzie coś za coś, czyli na zasadzie usługi wzajemnej, do postaci czarownicy-służącej, czyli niewolnicy Diabła. I tak, w 1398 r. Jean Gerson, naczelny teolog wydziału teologicznego Uniwersytetu w Paryżu został autorem uchwały, w myśl której uznano za winnych uprawiania bałwochwalstwa. wszystkich magów, bez względu na rodzaj uprawianej magii. W latach 1436-1437 dominikański inkwizytor Johannes Nider, uczeń Gersona, napisał  dzieło Formicarius  (opublikowane w 1475r.), w którym przedstawia czarowników (mężczyzn i kobiety) nie tylko jako osoby uprawiające magię i praktykujące maleficium, ale także jako oddające cześć Diabłu, czyli zalicza ich do heretyków wyrzekających się wiary w Boga. Czyni on jednak pewne rozgraniczenie, utrzymując, iż nie wszyscy oskarżani o czary są heretykami.

        W roku 1486 zostało wydane główne dzieło, w którym rozwinięta została zbiorcza koncepcja czarów, a mianowicie traktat Malleus Maleficarum autorstwa Heinricha Krämera – dominikańskiego inkwizytora w południowych Niemczech oraz dominikanina Jacoba Sprengera – profesora teologii na Uniwersytecie w Kolonii, który był współpracownikiem Krämera w okresie pełnienia przez niego funkcji inkwizytora. Traktat ten w ciągu 34 lat (tj. do roku 1520) miał 13 wydań i wywarł duży wpływ na postrzeganie problemu czarostwa przez innych inkwizytorów i sędziów, a także wśród elity władzy cywilnej. W Polsce ten traktat (przetłumaczony na język polski we fragmentach) znany jest pod tytułem „Młot na czarownice” (Hexenhammer). Nowym elementem, który autorzy traktatu uwypuklili w jego treści, były praktyki seksualne polegające na spółkowaniu z Diabłem przeważającej części  czarownic, a których  powodem była pożądliwość cielesna. Owa pożądliwość stanowiła, zdaniem autorów traktatu, główny motyw praktykowania czarostwa. Już wówczas traktat potraktowano jako mizoginistyczny, a Krämera podejrzewano, raczej słusznie,  o odchylenia psychiczne na punkcie kobiet. Z kolei Paulus Grillandus, inkwizytor papieski w okręgu Rzymu wydał w 1524 roku dzieło Tractatus de Hereticis et Sortilegiis, w którym rozwija tematykę sabatów. Nicolas Rémy, sędzia z księstwa Lotaryngii  wydał w  1595 roku traktat Demonolatriae, w którym także rozwija tematykę sabatów.

        W latach 1599-1600 hiszpański jezuita Martin Antonio  Del Rio, doktor praw na Uniwersytecie w Salamance, działający w południowych Niderlandach, napisał trzytomowe dzieło zatytułowane Disquisitionnum Magicarum Libri Sex, które stanowiło encyklopedyczny przegląd różnych rodzajów magii oraz zawierało instrukcje postępowania dla sędziów w sprawach o magie i czary.  Traktat  przetłumaczony na język francuski w 1611 roku miał dwadzieścia wznowień i w XVII wieku stał się najbardziej popularnym tekstem o czarach. W Italii Francesco Maria Guazzo, mnich z Mediolanu, który był pewien czas prokuratorem w Nadrenii, w wydanym w 1608r. dziele Compendium Maleficarum zawarł kompendium demonologii. Rozwija w nim, między innymi,  seksuologię sabatową, rozróżniając postaci inkubów (demonów spółkujących z czarownicami-wiedźmami) i sukkubów (demonów płci żeńskiej spółkujących z czarownikami). Na zakończenie tego wątku wypada wymienić  jeszcze wydane w  1635 roku, dzieło autorstwa Benedicta Carpzov - luterańskiego sędziego z księstwa Saksonii - pod tytułem Practica Rerum Criminalium, które  uważane jest za Malleus Maleficarum protestantyzmu. Należy wspomnieć, iż obok fanatycznych i coraz bardziej aberracyjnych opisów praktyk sabatowych, pojawiały się także dzieła o sceptycznym podejściu do takich możliwości. Np. ważną pozycję stanowiło wydane w 1489 roku, a napisane przez Ulricha Monitora - profesora uniwersytetu w Konstancji - dzieło pt.: De Lamii et Pictonicis Mulieribus(O czarownicach i kobietach przepowiadających przyszłość), w którym autor sceptycznie zapatruje się na połączenie praktyki maleficium z lotami na sabat czy spółkowaniem z demonami.

      Spore znaczenie miały także opublikowane w latach 1563 i 1582 przez lekarza  Johanna Weyera teksty frontalnie krytykujące tezy zawarte w Malleus Maleficarum. Poglądy sceptyków nie były jednak mocne i liczne, toteż pozostały w XVI i XVII stuleciu bez praktycznego wpływu na bieg wydarzeń. Natomiast na opinię publiczną oddziaływały coraz liczniejsze publikacje omawiające  tematykę czarostwa. Na ogół stanowiły kompilację dotychczasowych treści, ale także były wzbogacane przez inwencję poszczególnych autorów. Kumulowanie pojęć oraz interpretacji, reprodukowanie ilustracji dotyczących treści dzieł o czarownicach, dostarczało czytelnikom wyobrażeń o tym zjawisku i kształtowało coraz bardziej powszechną opinię na jego temat. Jest to klasyczny przykład na działanie reguły, iż świadomość określa byt. Wszelako pod warunkiem, iż ta świadomość zostanie w określony sposób ukierunkowana. Zwłaszcza warstwy wykształcone, mogące samodzielnie zapoznawać się z wydawanymi pozycjami książkowymi, zostały przekonane o faktycznym istnieniu czarostwa w jego opisywanych przejawach. Ukształtowanie się tego rodzaju opinii wśród elit oddziaływało na niższe warstwy społeczeństwa. Np. odczytywanie wyroków i oskarżeń w procesach czarownic odbywało się przed ich publicznymi egzekucjami, kazania na te tematy w kościołach i zborach protestanckich, czy odczytywanie listów biskupich lub znanych teologów w celu uświadomienia ludności i ostrzeżenie jej przed niebezpieczeństwem sekciarstwa, były odpowiednikiem współczesnego propagowania treści przez media elektroniczne. Wszystko to razem, zmieniając dotychczasowe wyobrażenia mas ludowych w temacie czarów, utworzyło podglebie ideowe umożliwiające intensyfikację zdarzeń, określanych jako polowania na czarownice. W dalszej części tego opowiadania będzie mowa o tym, jakiego rodzaju  skutki wywarła ta zmiana. 

Okresy polowań na czarownice 

W wykorzystanej do tego tekstu  literaturze wyodrębniane są dwa podstawowe okresy polowań. Obejmują one okres małych polowań w  latach 1520-1560 oraz okres wielkich polowań w latach 1560-1630. Okresy te dotyczą głównego teatru terytorialnego tych zjawisk, czyli państw niemieckich, kantonów szwajcarskich, Prowincji Niderlandów, Królestwa Francji, księstw Burgundii, Lotaryngii, Franche-Comté i Luksemburga, północnej i środkowej Italii (księstwa Mediolanu, Sabaudii, Modeny, Parmy, Mantui, Ferrary oraz  republik genueńskiej, sieneńskiej i florenckiej), Czech, Śląska z Łużycami i Austrii, na które przypada łącznie ca 75,0% ogółu europejskich procesów o czary, przy czym na państwa niemieckojęzyczne około 50,0%.  Wymienione obszary stanowiły najgęściej zamieszkałe regiony Europy, liczebność ich ludności stanowiła większość całej europejskiej populacji. Jakkolwiek granice terytorialne Świętego Cesarstwa Rzymskiego, jak i pozostałych wymienionych bytów politycznych, czyli królestw, księstw, hrabstw, terytoriów kościelnych (opactw, arcybiskupstw, biskupstw)  o bardzo zróżnicowanym obszarze i liczbie ludności) ulegały zmianie wskutek nieustannych wojen dynastycznych,  dla potrzeb niniejszej tematyki nie jest konieczne bardziej szczegółowe omawianie takich zmian. 

Jeśli porównamy wskazane wcześniej daty graniczne okresu polowań na z okresem wieku Reformacji, tj. od momentu przybicia przez Marcina Lutra w 1517 roku 95 tez na drzwiach kościoła w Wittenberdze,  aż do roku 1620, to okazuje się, że okres największych zdarzeń określanych jako polowania na czarownice, prawie dokładnie odpowiada okresowi Reformacji. Jeśli byśmy jeszcze odnieśli się do terytorialnego rozkładu procesów czarownic, to również ich przeważająca ilość będzie dotyczyć terenów objętych Reformacją oraz rejonów bezpośrednio z nimi graniczących. Korelacja czasu i obszarów rozkwitu konfliktu religijnego spowodowanego wypowiedzeniem posłuszeństwa Watykanowi w ramach chrześcijaństwa (którego rozładowanie stanowiła dopiero wojna trzydziestoletnia w latach 1618-1648) z okresem polowania na czarownice jest bardzo wyraźna. Jakkolwiek trwanie najbardziej intensywnego okresu polowań na czarownice zostało określone na 110 lat, to w praktyce intensywność tych zjawisk była bardzo nieregularna i najczęściej największe liczby ofiar były wynikiem krótkotrwałych wybuchów paniki, po których następowały długie okresy spokoju. Należy jeszcze doprecyzować, iż termin „wielkie polowanie” odnosi się do liczby co najmniej 10 osób oskarżonych w danym okresie i na danym terenie. Postępowania sądowe obejmujące niższe ilości osób nie spełniają kryterium wielkości. Możemy wydzielić wielkość „średniego polowania”, w którym obejmowano oskarżeniem od  5 do 10 osób i które dotyczyło sytuacji, gdy  takie procesy nie wymykały się spod kontroli władz, co oznacza, iż  nie były poddane logice histerii i lawinowego wzrostu oskarżonych. Zatem interwał o długości 110 lat nie dotyczy wszystkich przypadków procesów o czary, czyli sądzenia, skazania i aktów egzekucji czarownic, a tylko okresu największej ich koncentracji, którą uzasadnia określenie „polowania”. Rzecz jasna w różnych regionach Europy początek lub koniec okresu polowań nie był identyczny, jak również okresy kumulacji tych zjawisk różniły się zarówno odnośnie czasu ich trwania, jak też intensywności przebiegu. W państwach peryferyjnych w stosunku do głównej areny polowań na czarownice, jak np. Polska czy Rosja, okres polowań był przesunięty w czasie. W Polsce ze względu najpierw na panującą tradycję „wolności religijnej”, zaś w wieku XVII ze względu na bunty kozackie, wojnę północną, a następnie najazd szwedzki. Stąd też apogeum rozpraw i egzekucji przypada w Polsce na okres pomiędzy rokiem 1676 a 1725, a powodem stosunkowo licznych procesów i egzekucji była słabość instytucji władzy centralnej i brak możliwości kontroli  nad jurysdykcją sprawowaną przez lokalne sądy, jak również   scedowanie ścigania przestępstw o czary na sądy świeckie, które na ogół nie przestrzegały zasad postępowania procesowego ustalonych przez trybunały inkwizycyjne. Specyfikę sytuacji w Rosji można skwitować uwagą, iż w ramach prawosławia nie oddziaływała doktryna demonologiczna wypracowana w zachodnim chrześcijaństwie. 

Rozmiar polowań na czarownice 

            W odniesieniu do konkretnych wielkości ilustrujących to zagadnienie należy mieć na uwadze kilka istotnych kwestii. Po pierwsze, możemy brać pod uwagę tylko liczby odnoszące się do osób, którym postawiono sądownie zarzuty i dotyczył ich jakiś rodzaj orzeczonej kary.

Liczba ta nie jest równoważna ilości osób , które zostały oskarżone lub nawet aresztowane.

Po drugie przedstawiane szacunki oparte są o zachowane do naszych czasów protokóły sądowe, przy czym wiele zapisów sądowych uległo zniszczeniu, a ponadto część procesów nie była oficjalnie zaprotokółowana. W mniejszej mierze dotyczy to ilości osób na których dokonano egzekucji. Tym samym, dokładnych wielkości liczbowych dla obu rodzajów osób nie można z wymienionych powodów ustalić. Niemniej, dokonywane przez historyków szacunki określają granice ilościowe oraz  rząd wielkości omawianego zagadnienia. Można przyjąć, że dokładność szacunku dla wielkości ogółem jest nie mniejsza, niż  85-90%. Historyk Brian P. Levack w książce „Polowanie na czarownice w Europie wczesnonowożytnej”, w oparciu o  własne badania oraz bogatą literaturę przedmiotu, zweryfikował stosowne dane dla potrzeb trzeciego wydania swojej  książki z 2006 r. Wskazuje na ich podstawie, iż w całym okresie polowań na czarownice w Europie sądzono za czarostwo maksymalnie  90.000 osób, z których  około połowę skazano na śmierć i poddano egzekucji. Z kolei połowa tych procesów i egzekucji przypada na kraje Świętego Cesarstwa Rzymskiego, a gdyby ograniczyć się do wchodzących w jego skład  niemieckojęzycznych landów, znowu będzie to połowa procesów w całym obszarze Cesarstwa. Biorąc pod uwagę zróżnicowanie religijne pośród krajów niemieckich, jako wyniku Reformacji, szacuje się, iż ilość procesów i ofiar egzekucji rozkłada się prawie po równo na landy katolickie  i protestanckie, przy lekkiej przewadze katolickich. Gdyby dołożyć do puli region o kolejnej najwyższej liczbie procesów i ofiar, czyli kantony szwajcarskie, w którym ilość procesów przewyższa 10.000 (a ilość egzekucji sięga nieomal tej liczby), to wystąpiła by wówczas względna równowaga między regionami zamieszkałymi przez protestantów i katolików. Dla Francji i Anglii (ze Szkocją) szacunek ilości osób objętych procesami wynosi ca po 5.000, odpowiednio dla Italii i Hiszpanii łącznie 10.000, dla Rosji, Czech, Węgier i Transylwanii 5.000, dla Polski i reszty Europy 10.000, z czego Polska ok. 3.000. Nie można podać wiarygodnej liczby egzekucji dla wszystkich wymienionych regionów Europy, zaś przyjęty wskaźnik dla całej Europy w wysokości 50,0% egzekucji w stosunku do ilości procesów, został ekstrapolowany z danych, które  na ten temat się zachowały. 

Porównanie skali i przyczyn polowań na czarownice w poszczególnych częściach Europy jest zadaniem skomplikowanym z uwagi na trudności w ustaleniu właściwych do tego celu  jednostek terytorialnych. Nie może być nim kryterium konkretnego podmiotu  politycznego, który bardzo często zmieniał „właściciela” lub swoje granice, nie jest do tego celu także przydatne kryterium ściśle religijne lub językowe, gdyż Europa stanowiła konglomerat wszystkich tych różnorodności. 

 Uwarunkowania społeczne i ideowe polowań na czarownice 

            Wydaje się, iż najbardziej interesujący aspekt „przestępstwa imaginacyjnego”, jakim bez wątpienia były domniemane pakty czarownic z Diabłem, stanowią oskarżenia o popełnienie tego rodzaju przestępstwa, które  kierowano wobec osób najzupełniej niewinnych. Dlaczego osoby uważane za czarownice były podejrzewane i oskarżane o popełnianie przestępstw przez sąsiadów czy członków rodziny? Jest to fenomen podobny do oskarżeń w procesach politycznych  w znacznie bardziej współczesnych  nam czasach. 

Na pewno jednym z ważnych powodów była potrzeba zracjonalizowania nieszczęść i przeciwności losu, jakie dotyczyły warunków doczesnego bytowania ogromnej większości żyjących w tamtej epoce  ludzi. Bardzo prymitywne warunki życia, poczynając od warunków higieny, stanu zdrowia, powtarzających się okresów głodu i klęsk żywiołowych, epidemii, po zagrożenie podstaw egzystencji, albo jej samej rabunkami i napadami, samowolą wielmożów, aż do dziedziczonego stanu nierówności wobec prawa, przyczyniały się do konfliktów międzyludzkich już  na poziomie najbardziej elementarnych potrzeb i interesów. Kogoś należało obarczać przyczynami niedoli. Oskarżenia o czary i procesy sądowe stanowiły z jednej strony odbicie istniejących napięć społecznych, z drugiej zaś powodowały ich rozładowywanie. Należy mieć koniecznie na uwadze fakt,  iż procesy o czary i polowania na czarownice pojawiły się w określonym momencie przemian społeczno-politycznych i ekonomicznych w Europie. Zjawisko to ma początki u schyłku Średniowiecza i wygasza się w  18- to wiecznej Europie, mając swoją kulminację w wiekach XVI i XVII.  Jest to jeden z bardziej burzliwych okresów nowożytnej Europy. O zmianie paradygmatu religijnego wywołanego Reformacją na dużych obszarach Europy była już mowa wcześniej. Gwałtowny rozwój miast, handlu, manufaktur, otwarcie dróg morskich do odległych kontynentów, podbój zamorskich terytoriów, wynalazek Gutenberga, rozwój nauki z gwałtownie rosnącą ilością szkół i uniwersytetów, rozwarstwienie społeczne, pojawienie się  dynamicznie rosnącej ilościowo  klasy w postaci kupiectwa i rentierskiego mieszczaństwa, powstawanie fundamentów kapitalizmu w rolnictwie (plantacje) i handlu (kompanie handlowe), oraz obsługujących takie  potrzeby form bankierskich, powodowało u ludzi, przyzwyczajonych do statycznego obrazu świata i swego w nim miejsca, poczucie ciągłego zagrożenia i niepokoju.

Oczywiście nie były to ani jedyne, ani nawet główne powody omawianego zjawiska polowań na czarownice. Niemniej stanowiły tło, będąc w niektórych przypadkach istotnymi katalizatorami polowań. 

Kolejnym aspektem, analizowanym przy próbach zrozumienia zjawiska polowań, było miejsce pochodzenia osób oskarżanych o czary. Stereotyp czarownicy, jako ciemnej, wiejskiej kobiety, żyjącej w prymitywnym, zacofanym środowisku, łatwo ulegającym wierze w gusła i zabobony. Taki, mniej więcej, symbol-archetyp  czarownicy  kojarzony jest dość powszechnie  z jej postacią. Czy to jest archetyp oddający rzeczywistość?

Najpierw musimy uwzględnić  okoliczność, iż  w czasach natężenia polowań, odsetek ludności miejskiej, nawet  w w najbardziej zurbanizowanych rejonach kontynentu, rzadko gdzie przekraczał 10 procent ogółu populacji, a  średnio oscylował w granicach 5 procent. Za miasta uchodziły miejscowości przekraczające 1000 – 1500 mieszkańców, których byt specjalnie nie różnił się od wiejskich sąsiadów. Przy takiej populacji praktycznie wszyscy w nich znali się „po nazwisku”, tak samo jak na wsi. Anonimowość i brak relacji osobistych pojawiała się dopiero przy populacji liczącej 5.000 i więcej mieszkańców. A aglomeracji z ludnością powyżej 10.000 czy ludniejszych, nie było nazbyt wiele. Z zachowanych archiwów procesowych wynika, iż w relacji do wskazanego odsetka struktury ludnościowej, liczba oskarżonych i skazanych czarownic pochodzenia miejskiego ma znaczącą nadreprezentację.

Z czego to wynikało? Wiek XV i XVI to właśnie bardzo duża przewaga czarownic w miastach. W miastach bowiem krystalizowały się ośrodki władzy, tutaj rozgrywały się istotne wydarzenia związane z jej podziałem i udziałem w niej. Oskarżenia o czary były istotnym elementem walki politycznej mającym na celu utrącanie konkurentów lub osoby ich  wspierające. Inną ważną okoliczność stanowiły procesy roznosicieli zarazy morowej, jako zjawisko występujące wyłącznie w miastach. Epidemie wywoływały panikę, a reakcją na nie  było oskarżanie owych engraisseurs o skażanie różnych okolic w mieście. W takim przypadku postępowanie przed sądem nie różniło się od procesów o uprawianie czarostwa. Analogiczne są współczesne reakcje na akty terroru dokonywane w miejscach publicznych. Kolejną, specyficzną dla miast formą oskarżania o czarostwo było przypisywanie takim działaniom wywoływania opętań. Najbardziej znane przypadki zbiorowych opętań odnoszą się do klasztorów lub szpitali, zazwyczaj usytuowanych w większych ośrodkach miejskich. Wyższy odsetek czarownic miejskich był łatwo wytłumaczalny tym, iż w mieście było gęstsze zaludnienie, łatwiej, a zwłaszcza szybciej,  można było „nałapać” czarownic. Na wsi ilość potencjalnych oskarżonych była mocna ograniczona niewielką liczebnością populacji, poza tym krewni oskarżanych mogli skutecznie dawać odpór, gdyż to zagrażało podstawom egzystencji rodzin czy klanów rodzinnych. Ponadto panika, która wybuchała w mieście szerzyła się jak pożar i łatwo było utracić nad nią kontrolę. A życie w dużym, czy większym mieście, powodowało znacznie bardziej dolegliwy stress niż życie na wsi w zorganizowanej, egzystującej własnym rytmem społeczności, gdzie każdy miał przypisane w niej określone miejsce.

            Wyobraźmy więc sobie prostą kobietę, zapewne analfabetkę oskarżoną o czarostwo, gdy wokół narasta histeria wśród ludności szukającej „kozła ofiarnego”, postawioną przed obliczem sędziego – duchownego lub świeckiego – człowieka  bez porównania od niej bardziej wykształconego, operującego pojęciami i skojarzeniami, których ona zapewne w pełni nie była w stanie zrozumieć, albo usłyszała je w danym kontekście po raz pierwszy. Taki sędzia, biegły w żonglerce słownej,   mógł wmówić jej bądź zasugerować wiele rzeczy. Czy można pominąć  znaczenie oddziaływania autorytetu władzy, zarówno  na oskarżoną,  jak i na obserwatorów bądź inicjatorów oskarżenia. A zwłaszcza oddziaływanie instruktażu płynącego z takich procesów, jeśli sędzia elokwentnie wskazywał działanie oskarżonej w kontekście relacji z demonami. I nie można wcale wykluczyć, że zapewne niejedna oskarżona mogła się do takiej interpretacji dać przekonać. 

Płeć czarownic

Najbardziej rozpoznawalną cechą występujących osób oskarżanych w procesach czarownic jest ich płeć. W tym przypadku nie musimy posiłkować się kontekstowym tłem. Płeć jest taka, jaka jest. Kolejnym stereotypem odnoszącym się do zjawiska polowań na czarownice jest potoczne przeświadczenie, iż o czary oskarżano wyłącznie kobiety. W jednych rejonach stanowiły one rzeczywiście wysoki odsetek oskarżonych i skazywanych, w innych proporcje między płciami były bardziej zrównoważone, ale istniały regiony, gdzie występowała przewaga mężczyzn. Np. w  Rosji odnotowano przewagę mężczyzn wśród osób oskarżonych o czary, sięgającą 70,0% ich ogółu. Zbliżony wskaźnik odnotowano tylko dla Normandii, zaś w Islandii kobiety stanowiły niecałe 10,0% oskarżonych. Ponadto większy odsetek mężczyzn niż kobiet wśród oskarżonych odnotowano także w Estonii, zaś  relację „pół na pół”  oszacowano dla Finlandii, z kolei  w Królestwie Aragonii odsetek mężczyzn przekraczał 40,0%. Co prawda w wyżej wymienionych krainach liczby odnoszące się do ilości oskarżonych o czary  to pojedyncze setki osób. W wielu regionach odsetek mężczyzn podlegających oskarżeniom o czary stanowił 20-25 procent.

Nie można zatem uznać, iż oskarżenia o czary dotyczyły wyłącznie kobiet. Mężczyźni stanowili zauważalną część, zarówno wśród oskarżonych o czary i herezję, jak i wśród poddanych egzekucji.  Jeśli oskarżenie o czary było łączone z innymi formami herezji (np. waldensów), wówczas odsetek mężczyzn przeważał nad odsetkiem kobiet.  Zwłaszcza sądy inkwizycyjne przywiązywały dużą rolę do herezji, a znacznie mniejszą do maleficium W przypadku herezji nie występowała zależność pomiędzy jej uprawianiem a płcią, jak miało to miejsce w przypadku  czarostwa (ze wszystkimi tego konsekwencjami). Stąd w regionach, gdzie sądownictwo było sprawowane przez Inkwizycję albo jej podlegało, np.  Wenecja, Hiszpania, (Kastylia, Aragonia), Italia, odsetek mężczyzn był relatywnie wysoki. Innym powodem oskarżeń pod adresem mężczyzn było przestępstwo, które można określić jako czary polityczne. Mężczyźni często dla ułatwienia sobie kariery, czy zdobycia majątku, posiłkowali się rytuałami magii w celu zaszkodzenia (wyeliminowania) konkurentom. W Rosji, Estonii, Finlandii i Islandii były silne tradycje męskiej magii. Nie można także zapomnieć o efekcie związanym z stosowaniem tortur w procedurze sądzenia oskarżonych o czarostwo. Torturowani wymieniali „jak leci” wszystkich, których znali, ci z kolei swoich znajomych lub osoby urzędowe, z którymi kiedykolwiek mieli styczność. Niebawem w kręgu podejrzenia potrafili znaleźć się wszyscy ważniejsi prominenci z danego miasta czy regionu.

Niemniej, w ogólnym bilansie oskarżanie kobiet o czary było znacznie częstsze. Wynikało to z tradycji folklorystycznej czy mitów pogańskich (strzygi, topielice, wiedźmy), ale również z realnych uwarunkowań. Otóż kobiety w czasach ówczesnych monopolizowały takie profesje jak kucharki, akuszerki czy zielarki (uzdrowicielki). W przypadku akuszerek profesja odbierania porodów aż do XIX wieku była przeznaczona wyłącznie dla kobiet. Bardzo łatwo było więc zostać oskarżonym o rzucanie uroków, odprawianie maleficjów, czy odprawianie czarów.  Przyczyny były liczne i prozaiczne, np. konsekwencje  zatruć pokarmowych (z powodu nieświadomości znaczenia higieny, jak również istnienia drobnoustrojów), śmierci połogowej lub popołogowej dzieci w epoce, gdzie co piąte dziecko nie przeżywało porodu. Wyobraźmy sobie, że oto ma się narodzić długo oczekiwany syn, spadkobierca i kontynuator rodu. Matka umiera od gorączki połogowej (np. związanej z  zakażeniem krwi), a następnie umiera dziecko. Ojciec musi znaleźć winnego swojego nieszczęścia i niespełnionych nadziei. A akuszerka  znajduje się „pod ręką”. Z kolei u znachorek często zamawiano „białą magię”. W przypadku jej nieskuteczności albo rezultatów odwrotnych do oczekiwań,  bardzo łatwo było skierować oskarżenie pod adresem zielarki.-znachorki. Ryzyko związane z wykonywaniem wymienionych zawodów mocno przypomina grę w „ruską ruletkę”.

W tej samej grupie ryzyka trzeba koniecznie wymienić jeszcze przynajmniej jedną funkcję wykonywaną wyłącznie przez kobiety, a mianowicie niańkę opiekującą się cudzymi dziećmi. Kobiety oskarżały inne kobiety o działanie na szkodę ich dzieci. To były główne, praktyczne powody oskarżania większej liczby kobiet w procesach o czary. W tle natomiast było przekonanie, iż kobiety, które nie miały siły fizyczne ani politycznej, musiały sięgać do jedynej dostępnej im broni jaka były czary. To było „oczywiste” samo przez się i nikt nie musiał tego „udowadniać”. Ani oskarżyciele, ani sędziowie. Bo nawet jeśli w konkretnym przypadku nie udało się udowodnić sięgania przez oskarżoną po środki magiczne, to przecież potencjalnie zawsze mogłaby  to uczynić.. 

Wiek czarownic

           W zachowanych dokumentach dotyczących procesów czarownic nie zawsze można ustalić wiek osób oskarżonych. Istnieje jednak rozpowszechnione przekonanie, ze były to przeważnie kobiety w starszym wieku, według obecnych kryteriów staruszki. Należy bowiem pamiętać, iż granica starości w  XVI czy XVII, a nawet XVIII stuleciu była usytuowana znacznie wcześniej. Oznaczał osobę, która ukończyła, mniej więcej, 50 rok życia. W przypadku kobiet taką cezurę stanowiło tez pojawienie się menopauzy. Z bardzo fragmentarycznych informacji dotyczących kryterium wieku można sformułować tezę, iż rzeczywiście, większość oskarżonych stanowiły kobiety „stare”. Problem ten jest mocno złożony. W społecznościach typu wiejskiego, które dominowały  w typie ludności we wczesnonowożytnej Europie, pozycja kogoś, kto mógłby zainicjować zjawisko oskarżeń  o czary, nie brała się z dnia na dzień. Pomijamy tutaj wymuszane na torturach obciążanie wszystkich, którzy przyszli na myśl ofiarom tortur.

Z reguły osoby, które  zajmowały się zielarstwem i znachorstwem, były akuszerkami lub występowały w innych rolach w danej społeczności, czyniły tak przez wiele lat. Bywało często, że te zajęcia przechodziły na potomstwo, które je kontynuowało. Z dokumentacji (zachowanej) zeznań świadków wynika, iż obciążano oskarżone osoby jako winne zdarzeń sprzed 10, 20, a nawet 30 lat. Oznacza to, iż późniejsze „czarownice” funkcjonowały w swoich rolach długie okresy czasu i kiedyś, zwykłą koleją rzeczy, zestarzały się. Opinia o kimś, iż jest „czarownicą” kształtowała się powoli, poprzez kumulowanie się różnego rodzaju podejrzeń. W starszym wieku pojawiały się problemy zdrowotne, także psychiczne, toteż  zachowanie się takich osób, zwłaszcza samotnych (np. wdów), bywało odbierane przez ich otoczenie jako „dziwne”, albo uciążliwe. No i starsze, słabe fizycznie kobiety, pozbawione wsparcia rodziny, wywodzące się z gminu,  były idealnym obiektem do roli  „kozła ofiarnego”. Należy uwzględnić także istotny czynnik psychologiczny, jakim było powszechne wówczas przekonanie o „nadmiernej seksualności” kobiet samotnych. Mężczyźni odczuwali lęk przed takimi kobietami, natomiast nie bali się młodych i niedoświadczonych życiowo. Było to źródłem utrwalonego przekonania, że stare kobiety, dla zaspokajania swoich potrzeb seksualnych, używały bądź  były  ze względu na swoją „nieatrakcyjność” skazane na tego rodzaju kontakty z demonami. Ale jak w każdym zjawisku o szerokiej morfologii przyczyn, także w tym względzie bywały wyjątki. Np. w Wenecji dosyć istotną okolicznością w procesach czarownic, było oskarżenie o czary „miłosne”. Rzecz jasna kierowane je pod adresem młodych i atrakcyjnych kobiet. Właśnie w przypadku Wenecji procent oskarżonych osób w wieku do 30 lat jest wyższy, niż roczników starszych.

Bywało także tak, iż skazywano czarownicę razem z jej potomstwem, które traktowano jako potencjalnych przyszłych pomocników Diabła. O ekscesach w Szwecji, które pociągnęły egzekucje licznych dzieci, była już mowa wcześniej. W głośnym polowaniu w Kraju Basków, które miało miejsce w latach 1609-1611, gdzie pozwolono na dowolność w oskarżaniu, na 1800 osób oskarżonych, 1300 stanowiły osoby nieletnie. Dopiero w wyniku interwencji  Głównego Inkwizytora, Hiszpanii (Salazara), który stał na czele Rady Najwyższej, która miała wyłączne kompetencje do zatwierdzania wydawanych w takich procesach wyroków, nakazano ponowne przesłuchanie oskarżonych położono kres tej aberracji. Wśród tej liczby oskarżonych trybunał inkwizycyjny jedynie dwie osoby, skazane uprzednio na karę śmierci, poddał torturom. W ich wyniku zmieniono karę śmierci na karę banicji.  Oskarżanie dzieci o czary, a nawet ich egzekucje, występowały w ostatnim okresie gorączki polowań, budziły rosnący opór społeczny. Było to jedna z ważnych przyczyn, która doprowadziła w krajach europejskich do formalnej „dekryminalizacji” oskarżania o czary. 

Status cywilny, rodzinny i materialny czarownic 

            Z zachowanych dokumentów procesowych można wnioskować, iż występuje wyraźna korelacja między stanem cywilnym a oskarżeniami o czary. Większość oskarżonych kobiet stanowiły osoby niezamężne (wdowy, „stare” panny). Ważną przyczyną kierowania oskarżeń pod adresem takich osób był fakt, iż były stare i biedne, a nie wyłącznie, iż były niezamężne. Wraz z rozwojem miast i „nadumieralnością” mężczyzn, ilość samotnych kobiet bywała znacząca. W społecznościach wiejskich obecność kobiety samotnej, nie podporządkowanej ojcu lub mężowi, wprowadzała dysonans w relacjach w takiej społeczności. Bywała odbierana jako zagrożenie, zwłaszcza przez kobiety mające mężów i dzieci. W okresach nasilonych konfliktów zbrojnych i okresach epidemii, większość ich ofiar stanowili mężczyźni. Odsetek kobiet niezamężnych sięgał na wielu terenach 20, a nawet 30 procent. W krajach Reformacji rozwiązano wszelkie instytucje kościoła katolickiego, w tym klasztory żeńskie, które stanowiły ważny zawór bezpieczeństwa w społeczności i schronienie dla takich kobiet. Po zlikwidowaniu stowarzyszeń zakonnych kobiety te były zdane wyłącznie na siebie. Stanowiło to drażliwy i nierozwiązywalny, de facto, problem społeczny. Wiele z nich stało się żebraczkami i nędzarkami, wiele miało problemy psychiczne, nie mogąc znaleźć się i poradzić sobie w nowej sytuacji. Były „inne’ i budziły niechęć, a w końcu agresję kanalizowaną oskarżeniami o czary. 

   Oczywiście, oskarżenia o uprawianie czarów dotyczyły także kobiet zamężnych, ale wynikały one z innych przyczyn. W takich przypadku oskarżenia  służyły do „regulowania” konfliktów rodzinnych z mężem lub dziećmi, jak też  sporów o majątek rodzinny. Pozwalały okazać uczucia wrogości w sposób społecznie akceptowany. Czyli oskarżenia o czary były środkiem zastępczym do regulowania doraźnych konfliktów i trudnych, w inny sposób do załatwienia, spraw. Oskarżenia o czary były także popularnym środkiem rozwiązywania sporów pomiędzy wierzycielami i dłużnikami, a nawet sąsiedzkich sporów „o miedzę”. 

Status społeczny czarownicy

            Z dotychczas zarysowanego obrazu można już wnioskować, iż oskarżenia o czary dotykały ludzi z niższych warstw społecznych. Ludzi, którzy nie mieli wystarczających koneksji i środków materialnych dla skutecznej obrony. Wiele z nich to były osoby żyjące w przytułkach, czyli będące na utrzymaniu gminy. Pod koniec  XVI i w XVII stuleciu w Europie następuje gwałtowny wzrost ludności, co przy ograniczonych zasobach materialnych społeczeństw, stanowi przyczynę obniżenia się stopy życiowej szerokich warstw społecznych. Przyrost ludności w  miastach, powodowany skrajną nędzą egzystowania na wsi,  wywołuje gwałtowny wzrost cen dóbr koniecznych do życia. Szaleje inflacja, co skutkuje powiększaniem się obszaru nędzy i liczby żebraków oraz osób żyjących z jałmużny. Polowania na czarownice można traktować  zatem jako „cięcia higieniczne’, za pomocą których społeczność usiłowała w części rozwiązywać problem ilości nędzarzy. Ideologia oskarżania o czary była niejako narzędziem, do którego się uciekano, „racjonalizując” stosowanie takich praktyk, powiedzielibyśmy dzisiaj,  eutanazyjnych. Bowiem w „rozwiązywaniu” tego problemu, oprócz długotrwałych, skomplikowanych logistycznie i kosztownych procesów,  wcale nierzadko uciekano się do linczu. Występowały np. przypadki linczu wobec osób oskarżonych o czarostwo, a uniewinnionych przez trybunał inkwizycji. Społeczność nie chciała powrotu czarownicy do swojej wioski, więc drogą linczu rozwiązywała swój problem. Rzecz jasna, lincze stanowiły zjawisko dodatkowe, ale należy mieć je na uwadze, że także stanowiły część omawianego zagadnienia. Wszelkie inne cechy związane ze stereotypem czarownicy były pochodną postrzegania ich poprzez taki właśnie status społeczny. 

A dzisiaj … 

         Czasy współczesne mają swoje czarownice, są nimi choćby dysydenci prześladowani z powodów politycznych. Ta kwestia dotyczy również krajów tzw. demokratycznych. W krajach rządzonych przez despotie dla zwalczania przeciwników politycznych  nikt nawet nie utrzymuje zbytnich pozorów dla utrzymywania standardów „demokratycznych”. Mamy także np. jawnie działające sekty satanistów. Natomiast modelowe polowania na czarownice, niestety bez kontrolnej instytucji inkwizycji, są kontynuowane na terenie wielu społeczeństw plemiennych w Afryce. Ilość współczesnych, czyli poczynając od XX wieku,  ofiar polowań na czarownice jest bez porównania większa od takich ofiar w czasach będących kanwą  tych rozważań. Można, co prawda, wysuwać argument, iż obecnie świat jest znacznie ludniejszy, niż był wówczas, ale czy to rzeczywiście jest dobry argument?

            Można spróbować spuentować temat w ten sposób, iż każda epoka ma swoje czarownice i swoje sposoby polowań na nie.

 

           

 

 

 

 

 

 

 

unukalhai
O mnie unukalhai

Na ogół bawię się z losem w chowanego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura