kelkeszos kelkeszos
475
BLOG

Wzdęcia polskie. Jak rozgromiliśmy Związek Sowiecki

kelkeszos kelkeszos Polityka Obserwuj notkę 47

W 1970r. Instytut Literacki w Paryżu wydał napisaną rok wcześniej rozprawkę rosyjskiego dysydenta Andrieja Amalrika p.t. "Czy Związek Sowiecki przetrwa do 1984r.?" Dziełko zrobiło światową furorę, choć sam autor natychmiast został oskarżony o bycie współpracownikiem KGB. Tej kwestii nie rozstrzygniemy i nie zmienią tego tłumaczenia Amalrika, objętościowo zajmujące mniej więcej tyle samo miejsca, co sam główny tekst. Właściwie jedynym choć mocnym dowodem na kontrolowanie autora przez sowieckie służby jest łatwość z jaką jego dziełko przedostało się na "zachód" i dość wątłe represje, jakie go spotkały za napisanie i wydanie tak obrazoburczych przemyśleń.

Niezależnie od umocowań Amalrika, podkreślającego bez przerwy, że pisał bez oparcia w materiale statystycznym, a jedynie na podstawie własnych obserwacji, musimy przyznać autorowi dar niemal proroczy. Przewidział bowiem nie tylko rychły rozpad Związku Sowieckiego, pomyliwszy się ledwie o kilka lat, ale dokładnie opisał przesłanki jakie do niego doprowadzą i  sposób, w jaki ów podział się dokona.

Możemy bez ryzyka błędu przyjąć, że skoro działający samodzielnie i w trudnych warunkach opozycjonista, perfekcyjnie zdiagnozował stan państwa w jakim mieszkał, to jego służby dysponujące wszystkimi danymi gromadzonymi przez swoich funkcjonariuszy i analityków, mogły przewidywać przyszłość z jeszcze większym prawdopodobieństwem. Skoro zatem Amalrik jednoznacznie wskazał, że wzrost potęgi Chin, wtedy jeszcze bardzo biednych jest nieuchronny, to do starcia Związku Sowieckiego i ChRL musi prędzej czy później dojść, a przy tym reżim moskiewski nie ma najmniejszych szans na wyjście z tej konfrontacji zwycięsko.

W pierwszej części rozprawki autor opisuje swój kraj jako zupełnie społecznie niewydajną strukturę, tradycyjnie w Rosji marnotrawiącą ogromny potencjał, a zarządzaną przez archaiczny i niedołężny reżim, dla którego marksizm - leninizm to tylko zużyte dekoracje. Obywatele w większości pozbawieni jakichkolwiek ambicji odnajdują się jedynie w walce o podstawowe dobra, wiecznie przy tym deficytowe, a rodząca się klasa średnia za szczyt możliwych osiągów uważa mieszkanie w bloku, jako tako zapełniony żołądek i jak najszybsze odcięcie się od swoich wieśniaczych korzeni.

I choć taka struktura jest w stanie wysyłać misje kosmiczne, to produkowane w niewystarczającej ilości ziemniaki, wydłubuje z ziemi gołymi rękami kołchoźników. Taki kraj musi przegrać nawet z Chinami, o ile te zaatakują, a w tym zakresie wiele zależy od postawy Ameryki. Jeśli da Chinom przyzwolenie na wojnę z Sowietami, to takie starcie o określonej specyfice, opartej głównie na działaniach partyzanckich, Rosja musi przegrać. Całą nadzieję moskiewski reżym może pokładać tylko w tym, że również Stany na tyle będą się obawiały wzrostu Chin, że będą skłonne do zawarcia przeciwko nim sojuszu z Rosją.

Jak wiadomo do wojny Pekinu z Moskwą nie doszło, co wcale nie unieważniło analizy Amalrika, bo Sowieci wdali się w inną wojnę azjatycką, która przebiegła dokładnie według nakreślonego w rozprawce scenariusza. Afganistan zastąpił Chińczyków, uruchamiając dokładnie te procesy, które już Amalrik opisał w sposób celny. W efekcie Związek Sowiecki rozpadł się po liniach granicznych swoich republik, z przejęciem w nich władzy przez dawnych partyjnych kacyków. Najsilniej procesy odśrodkowe uruchomiły się na Ukrainie i w krajach bałtyckich.

Jakie w tym wszystkim było miejsce Polski? Żadne. W tekście głównym o naszym kraju nie ma żadnej wzmianki. Pojawiamy się tylko dwa razy w odnośnikach. Raz gdy Amalrik stwierdza, że po rozpadzie imperium sowieckiego, zaczętym od odłączenia się tzw. KDL - ów i wchłonięcia NRD przez RFN, Polska wystąpi z roszczeniami do Wilna i Lwowa. Zresztą upadek bloku wschodniego jest zupełnie oczywisty i Związek Sowiecki po przegranej wojnie azjatyckiej nie będzie miał ani chęci, ani sił, żeby mu w jakikolwiek sposób przeciwdziałać. Drugi raz Polska pojawia przy okazji uwagi o jej postkomunistycznym ustroju, który według sowieckiego dysydenta będzie narodowo - wojskową dyktaturą. Być może dlatego "nauczeni" przez niego towarzysze, tak dbali o to, aby jednak władzę u nas przejęła "lewica laicka" roztaczająca parasol ochronny nad dawnymi partyjnymi czynownikami.

W każdym razie Amerykanie nie musieli w latach siedemdziesiątych rozstrzygać trudnego problemu, czy poszczuć Rosję Chińczykami, groźnymi także dla nich samych i to w skali globalnej. Na taką potęgę jak Związek Sowiecki wystarczył Afganistan.

Dobrze chociaż, że nam Polakom pozostawili jakieś złudzenia, że w całej tej procedurze odegraliśmy jakąś rolę. Było łatwo bo wszyscy poważni gracze zagrali na tej samej partyturze co zwykle. Melodyjka ta sama, grana bez ustanku, a my jak ci nieszczęśnicy z Hameln, podążamy za dźwiękiem fujarki szczurołapa. A miał być złoty róg.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (47)

Inne tematy w dziale Polityka