Wydaje się, że reelekcja w UE jest już przesądzona. Przesądzona definitywnie, że jest to koniec tej instytucji. Problemów jest wiele a fikcyjne państwo długo utrzymać się nie może. Tu chodzi o pieniądze. Ktoś przecież musi je dawać, by cieszyć się z ich otrzymania. To mi przypomina legendę świętego Mikoaja, gdzie rodzice skrycie podają aktorowi pieniądze a on przedstawionym dzieciom podaje wymarzone lub nieoczekiwane prezenty...
Może intencje są i szczere, ale ta cała ... hipokryzja...
W mojej ocenie idea UE wyszła już na wierzch w całej krasie, jest to system wzajemnego czarowania - że jest pięknie, ale dajcie pieniądze... Kolejny przewodniczący już zapowiedział,że nie będzie ubiegał się o reelekcję. W mojej ocenie jest to sygnał, że zaczynają się poważne problemy. Sypie się układ. Granice... te linie podziału zostaną wkrótce przywrócone. Pamiętam mój pierwszy przyjazd do Berlina... w połowie lat 70. XX w. Korzystałem wtedy z dobrodziejstwa "autostopu" - bardzo popularnego w Polsce systemu podróżowania. Spróbowałem go i w Niemczech. Tam raczej był to sposób podróży nie do końca znany. Ale skuteczny. I tak w czasie wakacji wjeżdżałem jako autostopowicz do Berlina. Młody Niemiec poinformował mnie, że z uwagi na numery rejestracyjne DDR nie będziemy kontrolowani, ale gdybym jechał samochodem na polskiej rejestracji - byłaby to kolejna granica...
Mijały lata i kiedy politycy niemieccy dopięli zjednoczenia NIemiec, wyszły kolejne problemy. NIe jest tajemnicą wrogość tych z "Bundes Republik" do tych z DDR - czyli leni i obiboków... Tak pozostaje do dzisiaj. Podział Niemiec faktycznie istnieje i ci z byłej Federalnej faktycznie utrzymują tych z DDR, którzy migrują na zachód porzucając swoje rodzinne strony...
Imigranci zapełniają uwolniona przestrzeń i jest nadzieja stworzenia nowego państwa. Tu warto zastanowić się, czy ten milion musli wystarczy na tak duże poparcie dla A. Merkel, że pozostanie ona nadal kanclerzem Niemiec. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE świadczy dobitnie, że model trzymania się stołka wbrez zasadom kadencyjności nie jest postrzegany jako demokracja. Podobnie rpzecież było w Rosji - najpierw prezydent zamienił sie z premierem na zakres kompetencji, ale po wyczerpani wszystkich kombinacji dokonano przedłużenia kadencji według oczekiwań obecnego prezydenta... któy miałby pozostać wiecznym wodzem Rosji. Nasuwa mi się tutaj myśl o dożywotnim urzędzie prezydenta w Korei Północnej... Przecież to także jest taka demokracja wodzowska...
http://telewizjarepublika.pl/martin-schulz-rezygnuje-z-walki-o-pe-co-to-oznacza-dla-tuska,41090.html
Prawidłowe funkcjonowanie przedsiębiorstwa jest pochodną właściwych relacji społeczno-gospodarczych w państwie
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka