Eksperci od energii jądrowej, już mówią, że rząd Japonii ukrywa całą odnośnie katastrofy w elektrowni jądrowej w Fukuszimie. Przyznano już, że stopiły się trzy reaktory, że skażenie jest duże i nie da się go w całości zniwelować. Powiedziano już także o tym, jakie są przyczyny całej katastrofy (tu choć nie było problemu – tsunami wyjaśniło samo sprawę). Niemniej jednak, ciągle rząd coś ukrywa.
Podejrzenie, jakby nie patrzeć dość słuszne – bo każda władza ma coś do ukrycia. Związek Radziecki miał Katyń, USA finansowanie reżimów i oddziałów śmierci, Polacy też mieli i mają swoje za uszami – wystarczy popatrzeć na historię afer w Polsce i proces prywatyzacji po roku 89. Wszystko jednak z czasem zawsze wychodziło na jaw. Często tylko ze względu na przejęcie władzy, przez opozycyjną grupę, która chciała pogrążyć politycznych wrogów. Lub też przez wszędobylskie i wszystkowiedzące media, które dążą do jak największej powszechności. Cóż, takie prawa rynku, można by rzec i pogodzić się z faktem tego co robią media.
Niestety jednak, często właśnie ta tendencja, do poszukiwania afer i rozgłosu prowadzi do rozwoju paranoi. Tak jak w przypadku katastrofy Smoleńskiej, zaczyna się gra ludzkimi emocjami i wykorzystywanie konkretnych wydarzeń do własnych celów – nierzadko politycznych. Tak też i być może stanie się w przypadku feralnej elektrowni z Japonii, która może stać się silnym argumentem przeciwko energii jądrowej i narzędziem w rękach zwolenników innych, niekoniecznie lepszych i ekologicznych, źródeł energii. W końcu teraz nie rządzą rządy,a rządzi informacja. Wygrywa ten, kto posiada lepsze informacje i umiejętniej potrafi z nich korzystać.
I prawdopodobnie właśnie dlatego, mamy w Polsce „dyktat czworga”, czyli wciąż te same partie na parlamentarnym piedestale. Bo tylko one potrafią odpowiednio zaprezentować się w mediach i wobec opinii publicznej, przez co w wyborach nie widzi się innej drogi. Większość wciąż głosuje na te same osoby, tylko dlatego, że nie wierzy, że ktoś inny może coś osiągnąć.
Już niedługo, będziemy świadkami kolejnego turnieju wykorzystywania informacji i promocji – wybory parlamentarne. Ciekawe, czy tym razem coś się zmieni i kto dzięki swoim „informacjom” zdobędzie władzę.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka