Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski
127
BLOG

Do działania potrzeba planu

Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski Polityka Obserwuj notkę 0

 

Obecny stan Bydgoszczy to lata zaniedbań, albo i dbań – jak kto woli, ja wybieram to pierwsze – kolejnych ekip rządzących Bydgoszczą i ją reprezentujących w innych organach odpowiedzialnych za rządzenie. Jest to także, na pewien sposób, lustrzane odbicie samego zaangażowania i aktywności mieszkańców Bydgoszczy, w miasto, które współtworzą i którego są częścią. Mimo że mało kiedy to zauważają, co przy obecnym wyglądzie demokracji w Polsce, nie dziwi.

 

Mamy więc wielkie imprezy lekkoatletyczne, podczas których trybuny prawie świecą pustkami. Mamy też port lotniczy, który bardziej przeszkadza, jak przynosi korzyści. Mamy także budowany tramwaj do dworca, ale – jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planami – kosztem komunikacji autobusowej w rejonie budowanej trasy. Mamy także ogromne zainteresowanie Fordonem, które kończy się po kampanii, a którego efektów nie widać. Mamy też upiększane centrum i nabrzeże Brdy, które wieczorami świeci pustkami, lub straszy. Tak wymieniać i opisywać można by jeszcze długo. Każdy z nas zapewne dodałby coś od siebie, bowiem – jako Polki i Polacy – mamy nadzwyczajny talent nie tylko do prowizorki i chaosu, ale i do marudzenia.

 

Jedno, co się z tego wszystkiego wyłania, to to, że w Bydgoszczy brakuje jakiegokolwiek jednolitego planu na miasto. Owszem, szumnie mówi się o „zwróceniu ku Brdzie”, czy też „mieście sportu”, ale to tylko hasła, bowiem nie idą za tym długoterminowe plany i działanie, które będzie rzeczywiście efektywne. W końcu jak ktoś rozkręca swój własny biznes, dajmy na to kawiarnie, to nie ogranicza się tylko do przygotowania lokalu. Musi zainwestować w odpowiednią oprawę, reklamę, renomę. Musi przyciągnąć ludzi i ich utrzymać po to, aby nie zbankrutować. W Bydgoszczy jednak wygląda to tak, jakby tylko „stawiano ten lokal” i na tym całą sprawę kończono.

 

I piszę o tym świeżo po lekturze jednej z bydgoskich gazet, a raczej jedynie jej bydgoskiego wydania, w której wspomina się o kolejce wąskotorowej w Bydgoszczy. A dokładniej – o jej likwidacji i żalu, jaki autor tekstu, i nie tylko, przy tej okazji wyraża.

 

Czemu kolejka wąskotorowa w Bydgoszczy ulegnie likwidacji? To chyba wiedzą wszyscy. Po podpaleniu budynku, w którym kolejka stacjonowała, LPKiW musiało ocenić powstałe szkody i podjąć odpowiednią decyzję, co do przyszłości kolejki w Bydgoszczy. Jak można przeczytać w internecie, roczny koszt jej utrzymania wynosił około 300 tysięcy złotych rocznie. W tej sytuacji, dochodziłyby także znaczne koszty związane postawieniem bazy dla ciuchci od samego początku. Oraz, co najważniejsze, skompletowania nowego zestawu, który woziłby pasażerów po Myślęcinku. W tej trudnej dla LPKiW sytuacji, podjęto decyzję o przeznaczeniu środków na inne cele i rezygnacji z kolejki wąskotorowej w Bydgoszczy. Jest to więc koniec długiej historii tego rodzaju kolei w Bydgoszczy. Dodam, że smutny.

 

Nie ma się jednak co dziwić takiej decyzji w mieście, którego deficyt budżetowy jest bliski 60%, a więc bliski wprowadzeniu w Bydgoszczy zarządu komisarycznego. Nie ma się także co dziwić takiej decyzji w sytuacji, kiedy nie ma konkretnej wizji tego, co i jak w Bydgoszczy ma wyglądać i funkcjonować. Owszem, pokutują tu ciągle zasługi poprzedniej władzy (mam na myśli wcześniejszą ekipę rządzącą Bydgoszczą, a nie okresem PRL), ale od wyborów minął już prawie rok, a w wielu sprawach niewiele się zmieniło.

 

Na chwilę obecną, jak i trochę wcześniej, dla miasta dużo ważniejsze były wybory parlamentarne i to, kto i z kim będzie gdzie zasiadał. Miasto i jego potrzeby mogły i mogą przecież jeszcze trochę poczekać.

 

Na szczęście jednak mieszkańcy miasta, czy to poprzez stowarzyszenia czy ustami konkretnych osób, próbują wywrzeć jakikolwiek wpływ na to, co się w Naszym Mieście dzieje. Mamy więc oddolnie organizowane spotkania, dyskusje, akcje – wszystko to po to tylko, aby Ratusz zauważył, że mimo iż część osób w nim urzędujących jest myślami gdzieś daleko, to mieszkańcy widzą i patrzą. A co najważniejsze, wyrażają swoje zdanie. Tylko na ile miasto tego słucha?

 

Tak więc i wokół kolejki wąskotorowej w Bydgoszczy, tworzy się pewne lobby którego celem jest zmiana decyzji LPKiW i odbudowa kolejki. Tylko czy to ma sens?

 

Dopóki Ratusz nie określi dokładnie czego chce i jak to osiągnie – nie bardzo. Bo owszem, planuje się budowę stadionu żużlowego... ale po to, by odbić imprezy żużlowe Toruniowi (na poczet którego je straciło). Rewitalizuje się także nabrzeże Brdy, ale nie dba się o to, aby w jego okolicy można było miło spędzić czas i, ewentualnie, zostawić samochód. Tak samo jest i z dużą liczbą różnych imprez, nie powalających publicznością ze względu na cenę wejściówek oraz dostosowanie ich do odbiorców tu na miejscu. Bo czy w sytuacji, gdy zarobki w naszym regionie nie powalają, wejściówki za 100 i więcej złotych mogą rzeczywiście pójść jak świeże bułeczki i zebrać masy bydgoszczan i bydgoszczanek?

 

Miasto, a raczej osoby nim rządzące, muszą wreszcie dostrzec to, ze myśląc krótkowzrocznie i zawistnie (względem Torunia) daleko nie zajdą. Trzeba postawić sobie konkretne cele i ułożyć ścieżki, jak do nich dojść. Nie można jednak robić tego tak, jak to się robi w Polskiej polityce, czyli w oderwaniu od społeczeństwa. Mieszkańcy Bydgoszczy w takowym procesie muszą uczestniczyć – czy to poprzez różnego rodzaju organizacje, czy poprzez samodzielny udział m.in. w konsultacjach społecznych.

 

Jak pokazuje przykład Porto Alegre (Brazylia), gdzie władze wprowadziły budżet partycypacyjny (pewna część budżetu miasta jest rozdysponowywana przy uwzględnieniu wyników głosowań z spotkań z mieszkańcami), idzie robić coś w porozumieniu z mieszkańcami. I poprawia to nie tylko opinię wobec lokalnych władz, ale pozwala także na inwestowanie rzeczywiście tam, gdzie przynosi to największe korzyści dla miasta. Odpada więc też problem „niechcianych i chybionych inwestycji”, które w wyniku głosowań są odrzucane.

 

Może więc, dzięki czemuś takiemu jak budżet partycypacyjny, kolejka wcale nie musiałaby przestać istnieć? A inwestycje takie jak Aquapark, czy tramwaj do Fordonu wyglądałyby zupełnie inaczej – realniej.

Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka