Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski
384
BLOG

Patriotyzm - Tak! Wypaczenia - Nie!

Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski Polityka Obserwuj notkę 1

 

Patriotyzm od zawsze budził skrajne emocje. Dla jednych był on przejawem faszystowskim, dla innych jedyną dopuszczalną opcją pojmowania. Na przestrzeni wieków zmieniał On nie tylko swoje znaczenie, ale i grupę ludzi, jaka była nim objęta. Wystarczy przypomnieć sobie czasy sprzed Wiosny Ludów, kiedy to mało kto za przedstawiciela każdego narodu był uznawany. Nie ma co ukrywać, że ciągoty narodowe w czasach poprzedzających XIX wiek, mieli jedynie Ci uprzywilejowani – szlachta. I też tylko Oni za ludzi tworzących naród byli uznawani – reszta była jedynie dodatkiem zaleznym od swoich panów.

 

Nie było więc czegoś takiego, co mamy dzisiaj. Polką i Polakiem nie był każdy z nas, kto posiada obywatelstwo. Polskość była dla wybranych i oznaczała, w pewnym sensie, egalitarność. W pewnym sensie, bo z drugiej strony, to właśnie Ci „Synowie Narodu” byli obiektem nienawiści. Obwiniani za całe zło i krzywdy warstw niższych. To oni władali, to oni dzielili. Oni też za wszystko odpowiadali. Dopiero konstytucja z 1921 roku zniosła uprzywilejowaną pozycję arystokracji w Polsce, zrównując prawa wszystkich ludzi mieszkających w Polsce.

 

Wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Urzędy publiczne są w równej mierze dla wszystkich dostępne, na warunkach, prawem przepisanych.

Rzeczpospolita Polska nie uznaje przywilejów rodowych ani stanowych, jak i również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych, z wyjatkiem tytułów naukowych, urzędowych i zawodowych. Obywatelowi Rzeczypospolitej nie wolno bez przyzwolenia Prezydenta Rzeczypospolitej tytułów ani orderów cudzoziemskich.”

 

Dopiero ten zapis (art. 96 Konstytucji Marcowej), po ponad 7-miu wiekach istnienia państwa Polskiego, sprawiał, że naród Polski mógł w pełni zaistnieć w obecnej – znanej nam – formie. Do tego czasu, Polak był tylko i wyłącznie arystokratą. Był tak jakby „nadczłowiekiem”, w stosunku do ogółu. Polakiem nie był mieszczanin, Polakiem nie był mieszkaniec wsi, Polakiem nie był duchowny – o ile rzecz jasna nie był arystokratą. Nic więc dziwnego, żę „rzeź galicyjska” miała miejsce i nie była czymś dziwnym, niemoralnym z punktu widzenia chłopów. Owszem, dla nas obecnie jest to coś w rodzaju zdrady narodowej – mordowanie swoich. Tylko wtedy to nie byli swoi. Wtedy, byli oni na równi z zaborcami, czy kimkolwiek innym wyrządzającym zło. Byli jednymi z oprawców, tylko i wyłącznie. Tylko żeby to zrozumieć, trzeba nie tylko przyswoić sobie pojęcie narodowości, ale i sytuacji nie-szlachty.

 

Niemniej jednak, od Wiosny Ludów, kiedy to zaczęto poszerzać pojęcia narodowe, nastąpił niesłychany dotąd użytek polityczny z pojęć związanych z instytucją narodu. Nie tylko poszerzano to znaczenie, ale i działano w taki sposób, aby coraz więcej osób z tymi pojęciami się identyfikowało. Nie był to jednak jeszcze nacjonalizm w formie, jaką z namy z XX wieku. W tamtych czasach znaczna liczba narodów dopiero się tworzyła i nie miała swoich państw – była więc to walka wyzwoleńcza. Mająca dać równe i sprawiedliwe prawa, a nie wywyższać jednych nad drugich. Choć i te tendencje wtedy istniały – szlachta w pewnym stopniu cąły czas chciała zachować swoją uprzywilejowaną pozycję.

 

I tak też pojęciami związanymi z narodem i narodowością żongluje się i dziś. Szczególnie w okolicy najwazniejszych świąt i wydarzeń państwowych. Pojęć tych, tak jak kiedyś dla zjednoczenia, używa się dziś dla dzielenia ludzi – na lepszych (prawdziwych patriotów) i gorszych (całą odchyloną resztę). Jest to element populistycnzych kampanii, majacych przyciagnąć do siebie skrajne elektoraty i sprawić, aby wiernie i ślepo podążały za konkretnymi frakcjami.

 

Tylko czy godzi się żonglować w ten sposób czymś, o co walczono powszechnie nie przez 123 lata, a jedynie przez 91? Bowiem, aż do Powstania Listopadowego, Polka i Polak, to ciągle była tylko arystokracja. Czy więc jedność, o którą walczona tak długo, może zostać wykorzystana do niepotrzebnych wojen polsko-polskich?

Móc, może. Pokazuje to na co dzień polityka w naszym kraju. Jednak tak nie powinno być. Zarówno lewica jak i prawica, potrafi docenić patriotyzm. Potrafi również mieć go na sztandarach, ująć go po swojemu. Przecież największe siły polityczne II RP – ND i PPS, były organizacjami patriotycznymi. I jedni, i drudzy mieli wypisane na sztandarach i manifestach hasła Polskie. A to przecież do tradycji tych organizacji najczęściej odwołuje się w przestrzeni publicznej.

 

Nie można więc lewicy, jako ogółowi, odmówić praw do polskości i patriotyzmu. Jest to zakłamywanie nie tylko historii, ale i faktów. Lewica może byż patriotyczna, ale nie musi. Tak samo, jak i nie można tego pojęcia zarezerwować jedynie dla prawicy, bo i tam – patrząc na ogół – są grupy, których patriotyzm i wartości polskie nikogo nie obchodzą. Prawica więc też może, ale nie musi być patriotyczna.

 

Patriotyzm powinien być pojęciem ponad podziałami i czymś, co winno być wolne od zawłaszczenia. Jakiegokolwiek i przez kogokolwiek. Jest to bowiem wartość, która jest w ludziach, nie w programach. Jest to wartość, która została przyznana nam wszystkim, którzy się do niej przyznajemy i poczuwamy.

 

Kończąc więc: patriotyzm? Tak! Wypaczenia (jakiekolwiek, i z lewicy, i z prawicy) – zdecydowanie nie!

Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka