Gdzieś pomiędzy przedświątecznymi – a przynajmniej tak to nazywa się w miejscu, gdzie mieszkam – porządkami, na jednym z powszechny portali społecznościowych, znajomi udostępnili dziś teksty Anny Zawadzkiej, które zmusiły mnie do smutnej refleksji dotyczącej tego, w jakim świecie obecnie żyjemy. Do tekstów tej Pani Socjolog można dołożyć to, co niedawno na swoim blogu (i nie tylko) upubliczniła Aleksandra Zarzeczańska – tekst blogerki z fronda.pl.
Teksty te znakomicie przedstawiają to, co przyszło mi dziś na myśl po ich lekturze i krótkiej dyskusji, pod linkami do nich – otóż świat stał się już na tyle nudny i infantylny, że trzeba się pierdołami zajmować, aby móc walczyć na „swoim froncie” politycznym i zabłysnąć w środowisku. Bo czyż wyższość spódnicy nad spodniami, atakowanie drugiej płci przez sposób siedzenia, lub też regularne „udowadnianie” nikczemności płci męskiej, wobec żeńskiej i wyższości kultury chrześcijańskiej nad jakąkolwiek inną, nie są czymś, co diametralnie i w sposób rewolucyjny, zmienia wizje świata? Czyż nie są to rzeczy, które trapią nas każdego dnia? Tym bardziej, skoro poruszają to środowiska, uznające się za te „prawdziwe” po swojej stronie sceny politycznej?
Otóż dla mnie takowymi nie są. Mnie, jako (w opinii tychże środowisk zapewne) osobie stereotypowej/typowej, nie robi różnicy to, kto i w jaki sposób siedzi. Kto i w jaki sposób się ubiera. Mówiąc wprost – wisi mi to. Wisi, do czasu kiedy nie jest to rzeczywiście niestosowne i ograniczające (w przypadku siedzenia) drugiej osoby.
Obie Panie, życie i swoje wywody, sprowadzają do poziomu absurdalnego. Absurdalnego pod względem głupoty. W przypadku p. Zawadzkiej, szczególnie, gdyż swoimi wypowiedziami – mimo iż uważa się za działaczkę ruchu mówiącego o równości i wolności – poniża i szkaluje otoczenie. Nie od dziś wiadomo, że mężczyzna, to dla niej wróg numer jeden – i właściwie temu podporządkowuje wszystko. Nawet Powstanie Warszawskie, czy uśmiech płci przeciwnej. Szkoda tylko, że w swojej walce o wolność, zapomina o tej wolności u drugiej osoby. O tym, że ona też ma prawo. Że też może żyć po swojemu.
Nie ma więc co się dziwić, marginalności środowisk obu publicystek. Nie ma się co dziwić, gdy same swoim środowiskom szkodzą – potwierdzając powszechne opinie i stereotypy, o konserwowym terroryzmie ideowym. I dlatego się cieszę, że tego typu środowiska są, czym są – kanapą na zapleczu polityki.
A przecież wolność, to nie wyższość jednych nad drugimi i wprowadzanie regularnych konfliktów na jakiejkolwiek linii i na jakimkolwiek polu...
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka