W wielu domach trwa teraz ogromna krzątanina. Czy to w kuchni – w ramach przygotowywania potraw świątecznych, czy to w reszcie mieszkań/domów – podczas porządków. Wszyscy, zgodnie z corocznym rytmem, przygotowują się na uroczystą kolację, do której zasiądą jutrzejszego wieczoru. W Polskiej tradycji – bo niekoniecznie chrześcijańskiej, mamy zawartych bardzo wiele treści. Treści o znaczeniu wręcz symbolicznym. Okres adwentu, pewne zwyczaje przy stołach czy też podczas przygotowań, konkretna ilość potraw, drzewko świąteczne, czy chociażby moment w którym zasiadamy do stołu.
Ile domów, tyle różnych odmian świątecznych tradycji. Nikt przecież nie powie ze 100% pewnością, że w każdym domu w całej Polsce, wieczór wigilijny wygląda tak samo. Jest to przecież niemożliwe. Chociażby z racji wpływów kulturowych, jakie odcisnęły piętno na różnych częściach naszego kraju.
Mówiąc jednak o tych wszystkich wyjątkowych i pięknych tradycjach, tylko i wyłącznie, wpisałbym się w obraz świątecznej sielanki. Malowałbym wyidealizowany obraz, jaki każdego roku jest nam wszystkim serwowany. Gdybym skupił się tylko na tym, to oznaczałoby, że w tym szczególnym dla wielu Polek i Polaków czasie, wszystko jest ok. A przecież nie jest. Warto przy okazji świąt – jakichkolwiek, zebrać się choć na chwilę refleksji i spojrzeć na to wszystko trochę z innej, mniej wyidealizowanej strony. Spojrzeć z miejsca, z którego widać pewne „złe tradycje”.
Bo do polskiego kanonu tradycji coraz częściej zalicza się wiele negatywnych zjawisk. Widać to każdego dnia – na ulicach, w sklepach, w szpitalach. Widać nie tyle coraz większy egoizm i zakłamanie, ale to jak sztucznie wytwarza się obraz idealnych i tradycyjnych Świąt w Polsce – tych, którymi tak często się chwalimy.
Czarnymi kartami naszych tradycji staje się między innymi coraz częstsze oddawanie osób starszych do szpitali, na okresy świąteczne. Traktowanie ich jako zbędne przedmioty, które popsują świąteczny całokształt – co roku porusza się ten problem już na początku grudnia. Cały czas jednak ten proceder trwa. Nie przeszkadza to przy zostawianiu „wolnego miejsca dla niespodziewanego gościa”. Tylko czy rzeczywiście, gdyby taki się pojawił, to byśmy go przyjęli?
Święta, prócz suto zastawionych stołów, to także okres wzmożonego ruchu w sklepach. W końcu każda potrawa wymaga składników, po które trzeba się w odpowiednie miejsce udać. I przy okazji wyrazić swoją frustrację na pracownikach handlu, którzy dla wielu stają się wręcz niewolnikami, którzy mają zrobić wszystko, by zadowolić Pana – klienta.
Obserwując też to, co rodacy w sklepach kupują, bez problemu można stwierdzić, że do naszych tradycji należy zaliczyć „świąteczne pijaństwo” - w końcu co to za wolne, bez alkoholu?
Jako pracownik w jednym z centr handlowych, miałem także okazję zobaczyć coś innego. Dwie, diametralnie różne od siebie sytuację.
Pierwsza – pewna Pani, bądź para – nie zauważyłem dokładnie, zafundowała skromny (ale ciepły!) posiłek bezdomnemu, który akurat znajdował się na terenie obiektu. Bez względu na to, czy odbywało się to po wcześniejszych namowach, czy też nie, liczy się fakt.
Sprawa druga – jako, że jest to większe centrum handlowe, znajduje się w nim winda. Są dwa poziomy, plus parking. W okolicach windy znajdują się także schody. Pod windą oczywiście wielka kolejka – podjeżdża winda, do której tłoczą się ludzie pełnosprawni. Braknie w niej natomiast miejsca dla kobiety z wózkiem z dzieckiem. Na schodach pustki...
Jakie więc rzeczywiście są te nasze Święta? Rzeczywiście takie, jakimi je kreujemy, czy może jednak są takimi, jakimi chcemy je tylko widzieć?
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka