Zabierałem się do tekstu o mojej Małej Ojczyźnie od dłuższego czasu. Podczas ostatniego Spisu Powszechnego dokonałem tzw. samospisu i zadeklarowałem narodowść śląską. Czując się Ślązakiem równocześnie czuję się Polakiem. Od urodzenia mieszkam na Śląsku i w Polsce jednocześnie. Pamiętam okres, kiedy w szkołach na Śląsku był zakaz uczenia języka niemieckiego, kiedy w szkołach uczniowie mówiący gwarą śląską mieli obniżane oceny z zachowania. Wychowywany w domu w wielkim szacunku do historii Polski; wiedząc co to była Hakata, choć ta odnosiła się przede wszystkim do Wielkopolski; znając na wylot historię Powstań Śląskich i Plebiscytu, miałem w głowie cały czas slogan o Piastowskim Śląsku. Gwary używałem tylko wśród kumpli na podwórku. W domu mówiono literacką polszczyzną. A wiersz Bełzy "Katechizm polskiego dziecka" miałem wyryty na pamięć już w przedszkolu. Nie myślałem wtedy o sobie inaczej, jak tylko o Polaku. Świadomość odrębności ze względu na miejsce urodzenia w ogóle się nie pojawiała.
Pierwsze pytania związane z odrębnością Śląska zaczęły się pojawiać w liceum. Obserwując wyczyny ówczesnych kacyków rządzących Polską i Śląskiem, zwłaszcza działalność Zdzisława Grudnia, zaczęły pojawiać się pierwsze wątpliwości. Potem kontakty z prasą podziemną, analizy dokonywane przez ekonomistów w niezależnych periodykach, informacje z Wolnej Europy. To wszystko zaczęło we mnie budzić wątpliwości. Władze warszawskie w porozumieniu ze swoimi namiestnikami partyjnymi w Katowicach po prostu wykorzystują Śląsk, grają Ślązakami i starają się podgrzewać animozje między Ślązakami, ludnością, która napłynęła na Śląsk, Polakami mieszkającymi poza Śląskiem, Zagłębiakami zza Brynicy. To była cyniczna gra polegająca na hołubieniu "klasy robotniczej Śląska i Zagłębia" przez, między innymi system wynagradzania w kopalniach czy hutach. Rdzenni Ślązacy, górnicy z dziada pradziada, gdzie fach przechodził z ojca na syna, to ludzie spolegliwi, którzy ciężką pracę znają od zawsze. Nie dziwiłem się, gdy korzystali z przywilejów, nie miałem do nich o to żalu. Wiem, że praca na dole to codzienne ryzyko śmierci, więc i wynagrodzenie za nią winno być adekwatne do tego ryzyka. Tylko, że to finansowe eldorado, to były jedyne konfitury, na dodatek dostępne nielicznym. Sam Śląsk był rabowany. Piszę to z pełną świadomością. Nikt nie przejmował się szkodami górniczymi, nikt nie przejmował się dziesiątkami czy setkami ofiar wypadków. Miasta zaczynały się walić - najlepszy, a właściwie najgorszy przykład to Bytom. Katastrofa ekologiczna w jednej z dzielnic Piekar Śląskich, zadymiony na różowo Wełnowiec - dzielnica Katowic, Szopienice zatrute przez Hutę Metali Nieżelaznych, Miasteczko Śląskie trujące na potęgę, Huta Kościuszko z wielkimi piecami stokilkadziesiąt metrów od rynku, ołowica u dzieci, zatrute metalami ciężkimi pola uprawne. To wszystko sprawiało, że moje spojrzenie na Śląsk i jego miejsce w Polsce zaczęło się zmieniać. Rządzący Polską wykorzystują Śląsk, wykorzystują go cynicznie. Grając na najniższych emocjach - najprostszy przykład to "kupowanie" Ślązaków, ale i przyjezdnych kasą, czyli traktowanie ludzi jak motłoch - dajcie im kasę, to nie będą podskakiwać. Co gorsza, z zamysłem prowadzono politykę - nazwę to - pustyni kulturalnej. Nie miejsce tu na wskazywanie przykładów, ten tekst nie ma ambicji głębokiej analizy. Ale tylko jeden przykład tej polityki pokutujący do dziś ! Oto historia katowickich szkół średnich jest ciągle okaleczana ! Jubileusze większości szkół w stolicy województwa oblicza się od czasu, kiedy Katowice wróciły do Polski. Większość tych szkół powstawała w XIX w., a więc w czasie gdy Katowice były w granicach Prus. Czy to hańba dla tych instytucji ? Czy przypadkiem nie jest to ordynarne fałszowanie historii ?
Potem przyszedł przełom roku 1989. Nadzieja na inne traktowanie Śląska. Wejście Polski do Unii Europejskiej to jeszcze jeden promień nadziei. Kiedy na terenie Górnego Śląska zaczynają się pojawiać głosy zmierzające do uznania odrębności Śląska, w Polsce budzi to oburzenie i oskarżanie o chęć oderwania Śląska od Polski, a w skrajnych przypadkach przyłączenia go do Niemiec ! Ślązacy, którzy podejmują działania w celu sformalizowania tych zamierzeń odsądzanie są od czci i wiary. Ruch Autonomii Śląska, który programowo odwołuje się do utworzenia autonomicznego regionu jest traktowany jak organizacja nieomal przestępcza. Niektórzy politycy - litościwie nie wymienię tu nazwiska - twierdzą, że śląskość to ukryta opcja niemiecka. Takie wypowiedzi najnormalniej obrażają. Obrażają Ślązaków, również tych, którzy czują się Polakami. Ten sam polityk, kiedy było mu to na rękę, ogłasza, że Śląsk mógłby się stać podobny do Bawarii. Więc jak to jest ? Czy Śląsk to polska Bawaria - kraj związkowy z własnym parlamentem i rządem, czy też Śląsk tylko polski ? A może Śląsk autonomiczny, w granicach Polski, niekoniecznie z własnym rządem. Podczas ostatnich uroczystości 90 rocznicy przyłączenia części Górnego Śląska do Polski prezydent Bronisław Komorowski stwierdził, że nie należy wracać do anachronicznych pomysłów z autonomią. Panie prezydencie, czy regionalizm jest anachronizmem ? Czy w takim razie Niemcy, Szwajcaria, Stany Zjednocznone są anachroniczne ? Kiedy powstała "Ustawa konstytucyjna z 15. lipca 1920 r." będąca Statutem Organicznym Województwa Śląskiego, to nie była to dobra wola władz II Rzeczpospolitej. To był pierwszy element gry Śląskiem. Ta ustawa powstała przed Plebiscytem, aby zrównoważyć decyzję Sejmu Pruskiego, który 14. października 1919 r. uchwalił utworzenie Prowincji Góny Śląsk. Krok Prus miał na celu zwiększenie autonomii Górnego Śląska w związku ze zbliżającymi się zmianami politycznymi efektem, których był Plebiscyt. Śląskiem grały Prusy, Śląskiem grała Polska. Ofiarami tej gry byli Ślązacy. Ślązak dla Niemca nie był Niemcem, dla Polaka nie był Polakiem. I to jedna rzecz, którą akceptuję. Bo Ślązak jest Ślązakiem. Porozmawiajmy o przyszłości Śląska, dyskutujmy, nie obrzucajmy się inwektywami. Zastanówmy się jak "Śląsk ma być syty, a Polska cała" (cytat z transparentu Ruchu Autnomii Śląska).
Na koniec ważne wyjaśnienie. Nie jestem członkiem Ruchu Autonomii Śląska. Nie jestem członkiem żadnej partii politycznej. Ten tekst piszę, aby wywołać dyskusję. Nie będę reagował na komentarze agresywne czy chamskie. Takie, niestety, w Salonie24 się zdarzają. Sam ich wcześniej doświadczyłem, pewnie nie pozostając dłużny. Ten tekst jest dla mnie bardzo ważny i zaczepki, ewentualne próby obrażania, spłynął po mnie jak woda po kaczce. Chciałbym dyskusji takiej, jaka może odbywać się w internecie, gdzie wśród głosów poważnych dyskutantów pojawiają się indywiduua, które zasługują jedynie na zignorowanie. Mam nadzieję, że tych indywiduuów bedzie mniej.
I jeszcze jedno ważne wyjaśnienie. Nie podjąłem to problemów związanych z językiem. Czy istnieje język śląski, czy jest to tylko gwara ? Mam trochę żal do wspaniałego językoznawcy z Tarnowskich Gór, prof. Jana Miodka, który nie lobbuje za uznaniem języka, którym posługują się mieszkańcy Górnego Śląska i którym zresztą sam profesor wspaniale włada, za oddzielny język. Cóż, nie jestem filologiem i nie chcę toczyć sporów z autorytetem. Może trzeba poczekać jeszcze trochę, aby ślůnski uzyskał status języka regionalnego jak kaszëbsczi jãzëk.
Inne tematy w dziale Polityka