Coraz częściej słyszymy o konflikcie między dwoma państwami oddzielonymi od siebie linią demarkacyjną. Naród koreański w 1905 roku został podbity przez cesarstwo Japonii. Dopiero po zakończeniu II wojny światowej, Związek Radziecki oraz Stany Zjednoczone objęły nadzór nad okupowanym przez Japończyków od niemal połowy wieku cesarstwem Korei. Państwo koreańskie zostało podzielone na strefy wpływów ZSRR oraz USA i w 1948 roku z dnia na dzień przeprowadzono granicę wzdłuż 38 równoleżnika. Po prostu stworzono pas graniczny bez możliwości przejścia z jednego terytorium na drugie. Nie pozwolono na łączenie rodzin, nie było możliwości żadnych kontaktów z członkami rodziny "po drugiej stronie granicy".

https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-strzaly-na-granicy-miedzy-koreami-pjongjang-grzmi-o-niekontr,nId,22177220
Ilustracja przedstawia drogę łączącą obie części jednego kraju podzielonego ze względów politycznych, gdzie społeczeństwo nie miało nic do powiedzenia.
I tu zastanawiam się nad sytuacją w naszym kraju. Społeczeństwo jest podzielone na dwa ugrupowania - jedni są absolutnymi przeciwnikami partii Prawo i Sprawiedliwość i wszystkiego, co tylko wiąże się z nazwiskiem "Kaczyński" oraz drudzy - którzy rozumieją powagę tej sytuacji i dostrzegają lobbystyczne zapędy fanatyków jednego państwa na terenie Europy.
Problem jest na tyle duży, że przeciwnicy PiS wszelkie opinie społeczno-gospodarcze przenoszą na prywatne relacje i coraz częściej wręcz zrywają kontakty osobiste z osobami, które nie podzielają ich poglądów...
Ku czemu to idzie ? Jak na razie, podział jest prawie połowiczny z niewielką różnicą nie pozwalającą żadnej ze stron na przewagę. Czy tak fanatyczny obraz postrzegania interesów państwa aby nie przybliża nas do podzielenia państwa na dwie absolutnie sobie wrogie części, gdzie nawet w rodzinie są diametralnie różne przekonania bez woli dialogu po jednej ze stron tego urojonego konfliktu ?
Inne tematy w dziale Polityka