Wojtek Wojtek
308
BLOG

Sondaż przedwyborczy to takie "plecy" dla polityka...

Wojtek Wojtek Sondaż Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Sondaże przedwyborcze służą nam od ponad już ćwierćwiecza. Kiedyś mówiły o poparciu dla ruchu SOLIDARNOŚĆ. Czy mówiły prawdę ?

Dzisiaj mamy już nie tylko wiedzę, ale i doświadczenie w przyjmowaniu doniesień medialnych, a takim wydarzeniem jest na pewno próba "poinformowania" społeczeństwa o nastrojach społecznych i sympatii do polityków... Tu podam linki do dwóch różnych publikacji internetowych na ten sam temat.

Link pierwszy

https://fakty.interia.pl/polska/news-pis-bezkonkurencyjne-sondaz-dla-do-rzeczy,nId,2937199

wskazuje zagrożenie, jakim jest PiS i jednocześnie jest nadzieja dla opozycji, że przewaga może mieścić się w granicach błędu statystycznego.

Ten sondaż jest opracowany przez zespół wyspecjalizowany w tego typu analizach i posiada wierny zespół badaczy, którzy na podstawie odpowiedzi około tysiąca respondentów wyciągają wniosek mający wskazywać sympatie 40-milionowego społeczeństwa...

Moja analiza poparcia dla polityków to 80% moich rozmówców nie uznaje PiS i boją oni nad przekupieniem Małopolski przez PiS - gdzie tam opozycja jest już bez szans...


A teraz zaproponuję link drugi

https://fakty.interia.pl/raporty/raport-ue-przed-wyborami-europejskimi/artykuly/news-najnowsze-sondaze-pis-na-czele-stawki,nId,2935704

gdzie w sondzie mogą brać udział internauci. W niedzielę, 14 kwietnia w porze obiadowej skorzystałem z tej możliwości i wybrałem opcję, że nie mam zdania na ten temat. To był mój wybór a wynik sondażu był prosty - 53% poparcia dla PiS i zaledwie 17 % poparcia dla Platformy Obywatelskiej (tutaj wynik oparty został już na dobrowolnym zgłoszeniu się około 6,5 tysiąca internautów - osób, które same chciały wskazać swoje preferencje)  - sonda1.


Byłem zainteresowany, ile razy można głosować i spróbowałem jeszcze raz - tym razem wybrałem opcję "inne" - i co ciekawe - w niespełna kwadrans później w sondzie brało już udział prawie 23 tysiące internautów, którzy chcieli poznać opinię w sprawie wyborów PE. Teraz proporcje wyglądają już inaczej -  za PiS (Zjednoczoną Prawicą) opowiedziało się już 46 % internautów a za Koalicją Europejską opowiedziało się już 25 % uczestników tej sondy - sonda2...


Co ciekawe, w kwadrans później "Wiosnę" Roberta Biedronia popierało już 1 % internautów mniej...

Mnie zaciekawiło, dlaczego sonda1 ma w sobie dwie partie polityczne - PiS oraz PO, kiedy sonda2 zgubiła PO ? Mamy na pierwszym miejscu Prawo i Sprawiedliwość (Zjednoczoną Prawicę) oraz Koalicję Europejską - nie ma już ani śladu PO...

Być może odpowiedzią jest informacja dotycząca uczestnika tego referendum - w zestawieniu sonda1 wybrałem opcję "Nie wiem, trudno powiedzieć" - ostatnia pozycja. W zestawieniu sonda2 wybrałem także ostatnią opcję - "Inne"...


Zastanawiam się, czy wyniki zależą od wyboru swych preferencji wyborczych, czy też w czasie 15 minut, które minęły od pierwszego głosowania, organizator zmienił ofertę pytań o preferencje wyborcze... - zobacz:


sonda1 -  Prawo i Sprawiedliwość; Platformę Obywatelską...

https://m.salon24.pl/c6bfcb5536df19630003c66433168ed6,860,0,0,0.jpg


sonda2 - Prawo i Sprawiedliwość (Zjednoczoną Prawicę) i Koalicję Europejską... (o PO już nikt nie pyta !)

https://m.salon24.pl/6fca3753dec5c463c176539c2971c643,860,0,0,0.jpg



Plecy*

    Przyszłość Piotra nie przedstawiała się różowo. Trzy lata temu zdał maturę w miejscowym liceum, z trudem przekraczając minimalną wymaganą liczbę punktów. Właściwie, to znalazł się tam trochę z konieczności. W jego rodzinnym mieście po gimnazjum nie było żadnej innej szkoły do wyboru.

Do studiowania nie miał głowy, więc nawet nie próbował składać papierów na żadną uczelnię. Ukończył za to kilka kursów obsługi różnych urządzeń, wyrobił sobie prawo jazdy, książeczkę Sanepidu i tak uzbrojony w szereg bardzo, jego zdaniem, przydatnych uprawnień rozpoczął poszukiwania pierwszej w życiu pracy.


Niestety, aż do tej pory starania te nie były uwieńczone choćby cząstkowym sukcesem.

Miasteczko, w którym mieszkał Piotr nie należało do przodujących pod względem rozwoju gospodarczego. Pracodawców było w nim jak na lekarstwo, a ci, którzy byli, nie kwapili się wcale z przyjmowaniem nowych pracowników.

Takich jak on poszukiwaczy zajęcia było w tym mieście wielu, dużo więcej niż tych, co mogli owo zajęcie zaoferować. Piotr myślał nawet o wyjeździe do pracy za granicę. Niektórzy, co sprytniejsi z jego kolegów, tak zrobili. Tylko, żeby wyjechać, trzeba mieć przynajmniej na bilet w jedną stronę i na kilka pierwszych dni pobytu, zanim się tam cokolwiek zarobi.

Piotr nie miał takich środków. Na wsparcie ze strony rodziców też nie mógł liczyć. Sami cienko przędli i Piotr czuł, że pozostając na ich utrzymaniu, staje się dla nich coraz większym ciężarem.


Najboleśniejszy był fakt, że cały ten kłopot ze znalezieniem pracy uniemożliwiał Piotrowi wystartowanie w tym, co nazywa się życiem osobistym.

Żadna dziewczyna nie będzie przecież chciała chodzić z bezrobotnym szlifibrukiem, którego nie stać nawet na zafundowanie jej lodów, nie mówiąc o innych potrzebach.

Był więc coraz bardziej przygnębiony i po głowie zaczynały mu chodzić czarne myśli, żeby zacząć kraść, przyłączyć się do jakiegoś gangu albo w ogóle skończyć ze sobą i mieć raz na zawsze święty spokój.


Nadzieja na zmianę pojawiła się niespodziewanie wiosną tego roku.

Rozeszła się wtedy wieść, że w pobliżu miasta będzie realizowana wielka inwestycja jakiegoś zagranicznego koncernu.

Budowa ma potrwać trzy lata i na tę budowę będą werbować pracowników z najbliższej okolicy.

Wkrótce rzeczywiście przy Rynku otwarto biuro rekrutacyjne i rozpoczęto nabór.

Radość licznej rzeszy miejscowych bezrobotnych była jednak krótka. Zaczęły pojawiać się głosy, że nie tak łatwo dostać pracę na tej budowie, że przyjmują po znajomości, że wielu mających duże i udokumentowane kwalifikacje odprawiono „z kwitkiem”.

Piotr jednak postanowił nie kapitulować zbyt łatwo.

Stanie na głowie, ale zdobędzie tę pracę. Jeśli się nie uda, to… wolał nie myśleć, co wtedy. Musi się udać. Już on się o to postara.


Na rozmowę kwalifikacyjną ubrał się w jedyny garnitur, jaki miał.

Nie był świeżo kupiony. Bawił się w nim na studniówce, ale ponieważ od tamtego czasu nie miał zbyt wiele okazji, żeby go zakładać, więc wyglądał prawie jak nowy.

Był początek kwietnia i dzień zapowiadał się raczej chłodny, dlatego na wierzch założył jeszcze kurtkę i wyszedł. Wybrał się z rana, tuż przed otwarciem biura.

Nie był jednak pierwszy.

Przed drzwiami stało już kilku mężczyzn w różnym wieku spragnionych, podobnie jak Piotr, pracy i zarobku. Pierwsi wchodzący nie poprawili nastrojów tym, którzy czekali na swoją kolejkę.


- Kicha! – powiedział pierwszy kandydat, z posępną miną zamykając za sobą drzwi biura.
- Ta cała rekrutacja to pic na wodę. Mają swoich – skomentował następny.


    Wreszcie przyszedł czas na Piotra. Wszedł do biura. Ukłonił się elegancko.

Zdjął kurtkę i powiesił ją na stojącym przy ścianie wieszaku, starając się ani na chwilę nie odwrócić tyłem, czy choćby bokiem do rekrutera.

W jego strategii dzisiejszego starania o pracę ten element był szczególnie ważny.

Usiadł na wskazanym sobie krześle rozpoczął prezentację swojej osoby.

Rekruter przejrzał przyniesione przez Piotra dokumenty, zadał mu kilka pytań, następnie zaczął opowiadać o trudnościach i wysokich wymaganiach, z jakimi wiązać się będzie praca na ruszającej wkrótce budowie. Sprawiał wrażenie, jakby chciał przestraszyć kandydata i zniechęcić go do podjęcia oferowanej pracy.

Piotr jednak nie poddawał się. Na każdą przedstawianą trudność odpowiadał, że sobie z nią poradzi, że nawet, jeśli czegoś jeszcze nie umie, to szybko się tego nauczy. Ogólnie tryskał zapałem i pozytywną energią.
- Niestety – usłyszał na koniec – nie możemy pana zatrudnić. Potrzebujemy doświadczonych fachowców. Pan jest jeszcze bardzo młody, obawiam się, że nie dałby pan sobie rady.
- No cóż. Będę szukał dalej – odpowiedział Piotr, nie okazując ani odrobiny rozczarowania. – Miło się z panem rozmawiało. Do zobaczenia.


    Wstał i podszedł do wieszaka, na którym wcześniej powiesił swoją kurtkę.

Wtedy pierwszy raz odwrócił się do swego rozmówcy plecami.

Rekruter powiódł za nim wzrokiem i nagle osłupiał.

Tylna część marynarki Piotra była niemal całkowicie wycięta.

Zostały tylko skrawki przy kołnierzu i rękawach. Poły, żeby zbyt swobodnie nie latały, były ściągnięte sznurkiem przewleczonym przez otworki nacięte w tkaninie.


- Gdzie pan ma plecy!? – Wyrwało mu się zupełnie spontanicznie.


    Piotr właśnie takiego pytania się spodziewał.

Odwrócił się z szerokim uśmiechem i odpowiedział:
- Jakbym miał plecy, to pewnie dostałbym tę robotę, ale że ich nie mam, to odchodzę z kwitkiem. Do widzenia.


- Chwileczkę! – zawołał za nim rekruter – Niech pan jeszcze nie wychodzi. Niech pan zaczeka.  


image


*)    Andrzej Liczmonik, Nie tak czarne, nie tak białe...,  2016,  za zgodą i na prośbę Autora.


Inne artykuły Andrzeja Liczmonika:

https://www.salon24.pl/u/dobrezycie/893864,andrzej-liczmonik-utwory-wybrane


Istnieje możliwość nabycia książek A. Liczmonika, zamówienia: studioinspiracje(at)interia.pl


-------------------------------------------------------------------------------

Jeżeli masz własne teksty i chciałbyś je opublikować, to nic trudnego. Wystarczy zgłosić taką potrzebę, a ja zajmę się kompleksowym opracowaniem przygotowanego tekstu do druku.

studioinspiracje(at)interia.pl






Zobacz galerię zdjęć:

Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka