Tak to stety - niestety wygląda. W czasach pierwszego, powojennego kondominium sowieckiego, byliśmy echem Moskwy, a plany Rapackiego i Gomułki nie miały nic wspólnego z tymi nazwiskami. Firmowaliśmy nimi pozorowany wielogłos socjalizmu.
Po fikołku 89 roku oddaliśmy suwerenność dyplomatyczną UE i klepaliśmy wszystkie jej najdurniejsze pomysły w ciemno, a kiedy dotarło do nas że UE to chory projekt i nikt nas tam na serio bronić nie zamierza, rzuciliśmy się w objęcia Wuja Sama.
Wuj Sam, jak to Wuj Sam: Duży jest, silny był, ale co by nie mówić w polityce światowej ciągle obecny i otrzaskany. Zamieszał w światowym kubełku z gównem i czeka na efekty.
Nasza wrażliwość na niektóre tematy, figę go obchodzi. Jeśli ma coś do uzyskania naszym kosztem, długo się nie zastanawia. Interesy i dobre relacje z Izraelem są dla niego na razie, tysiąc razy ważniejsze niż z nami.
Nie ma się co dziwić, w polityce zagranicznej nie istniejemy od prawie 75 lat, a i wtedy nie szło nam najlepiej. Ci co w niej byli cały czas, wydrukowali swoje narracje w świadomości ludzi, jest im wygodnie tak jak jest i niezależnie od tego kto będzie w Polsce próbował prowadzić samodzielną politykę, będzie miał pod górkę.
Drogi są dwie : Możemy znowu schować się do mysiej dziury i robić za echo UE, czy USA, albo systematycznie biorąc w skórę, doskonalić sposoby reakcji na takie afronty.
Bogu ojczyźniane zadęcie, to nie jest dobry sposób, procesy też.
Polecam szybkie medialne riposty, najlepiej bolesne intelektualnie dla agresora !
Pozdrawiam
_____________________________________________