Piotr Kaim Piotr Kaim
323
BLOG

Klapa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej: Platforma w roli bacy

Piotr Kaim Piotr Kaim PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Nie trzeba nikogo pytać, czy zna dowcip o bacy, ale dla porządku przypomnę: siedzi baca na gałęzi i mozolnie ją piłuje. Przechodzi obok facet i mówi:
- Baco, nie piłujcie, bo spadniecie.

Baca wzrusza ramionami i piłuje dalej. W końcu gałąź puszcza, baca spada i tłucze sobie głowę. Rozgląda się dokoła, szuka wzrokiem faceta i sam siebie pyta: "prorok jakiś, czy co?"

W takiej właśnie sytuacji jest dziś Platforma Obywatelska po klapie kampanii wyborczej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Inaczej jednak niż baca, ludzie z PO, a zwłaszcza niepartyjni zwolennicy tej kandydatury, nawet się nie zastanowią, czy piłowanie gałęzi nie miało związku z upadkiem. Poza tym baca miał wystarczająco rozsądku, by docenić przenikliwość człowieka, który go ostrzegał. Gdyby brał przykład z wielbicieli MKB, obwiniłby właśnie jego: "gdyby mnie zachęcał do sprawniejszego piłowania, to nic złego by się nie stało!"

Otóż nie trzeba było wielkiego wizjonerstwa, żeby przewidzieć, że Pani MKB będzie beznadziejną kandydatką. Kiedy została wybrana, od razu uznałem, że na prezydenckich wysiłkach PO należy położyć kreskę.

"Proroctwo" spełniło się jeszcze radykalniej niż zakładałem: kandydatka zanotowała sondażowy zjazd do okolic 5 procent, a sama Platforma do 16 proc. Co do zasady, ludzie odpowiedzialni za tę kandydaturę powinni zostać surowo rozliczeni. PO, to "moja partia", ale nagromadzenie egoizmów i niedorzecznych kombinacji sprawia, że polityczny rozsądek jest tam nieustannie zabijany. Innymi słowy, dziewczyny i chłopaki przeciągają strunę.

Ostatnie etapy kariery Pani MKB to wynik żałosnych gierek, które zupełnie nie pasują do powagi sytuacji. Jedna z nich polegała na tym, że grupa Borysa Budki chciała usunąć przewodniczącego Schetynę. Jednocześnie uznała, że postawienie na panią marszałek w prawyborach PO - przewodniczącego osłabi. Szczegółowa analiza wszystkich intryg i zmian sojuszy byłaby za długa, więc ją odpuszczę. Grunt, że nie miało to nic wspólnego z przekonaniem, że Pani MKB byłaby dobrym prezydentem i że miałaby szanse na pokonanie Andrzeja Dudy.

Po przewidywanej katastrofie zwolennicy MKB ścigają się w pokrętnych usprawiedliwieniach. Jak piłkarz, który zmarnował sytuację "sam na sam" i tłumaczy, że potknął się na kępie. W serwisie OKO.PRESS - skądinąd dość dobrym i ciekawym - ukazał się komiczny artykuł, w którym autorka tłumaczy wtopę w duchu "feministycznym". Okazuje się, że kandydatkę załatwili "mężczyźni z PO, którzy grali na siebie". Nie promowali, zakrzyczeli i ogólnie - stłamsili.

W artykule mamy opisy wspólnych konferencji prasowych Pani MKB i Borysa Budki, z których wynika, że ten ostatni był osobą dominującą, do tego stopnia, że kandydatka - na oczach wszystkich - pytała go, co ma odpowiadać dziennikarzom. Miała jednak "atuty": jest kobietą, a - jak skrupulatnie wylicza autorka artykułu - tyle a tyle Polaków chętnie wybrałoby prezydenta-kobietę (tutaj szczegółowe statystyki z podziałem na grupy wiekowe i przynależność płciową!).

W pewnym miejscu pada obserwacja, że tłamszenie kandydatki przez Budkę i kolegów mocno zniechęcało wyborców opozycji, bo przypominało figurę Andrzeja Dudy, płaszczącego się przed Kaczyńskim. "A tego wyborca opozycji nie lubi". Jaki stąd wniosek? Wszystkiemu winni "mężczyźni z PO".

Całe to rozumowanie jest absurdalne. Informacje podane w artykule jednoznacznie dowodzą, że Pani MKB NAPRAWDĘ była odpowiednikiem Andrzeja Dudy, więc pretensje komentatorki mogą być rozumiane w taki sposób, że "mężczyźni z PO" nie chcieli tego ukrywać. Gdyby ukryli, wszystko byłoby OK?

Warto przy tym dodać, że Duda - choć niesamodzielny politycznie - wykazuje sprawność socjotechniczną. Jest to polityczna wydmuszka, ale - jeśli idzie o zadania marketingowe - potrafi je wziąć na siebie, bez suflera-nadzorcy.

Nawiasem pisząc, wśród zawiedzionych sympatyków MKB krąży jeszcze jedna teoria - równie "feministyczna" i równie fałszywa. Głosi ona, że Pani MKB przegrała, bo "społeczeństwo polskie nie dojrzało do prezydenta-kobiety". Widzimy zatem, że wedle tej teorii "społeczeństwo polskie" jest zupełnie inne niż wynikałoby to ze statystyk zamieszczonych w serwisie OKO.PRESS. Grunt, że nie widzimy sprawy centralnej, a więc osobistych defektów samej kandydatki.

A tymczasem sprawa wygląda zupełnie inaczej. Schetyna nie mógł wygrać wyborów parlamentarnych nie dlatego, że jest mężczyzną, a jego płeć nie miała znaczenia. Istota rzeczy polega na tym, że nie można robić z wyborców "wała" i wciskać im pseudo-liderów bez żadnej wizji, a także bez elementarnych zdolności oratorskich. Dzisiaj PO ma wydelegować zmiennika Pani MKB. Może tym razem pójdzie im lepiej. Nadzieja matką głupich...

Piotr Kaim
O mnie Piotr Kaim

piotrkaim@op.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka