Jak dla mnie głównym atutem rządu PO był minister Sikorski i jego polityka wschodnia. Po raz pierwszy zobaczyłem, że pewne polityczne hasła mogą się napełniać treścią. Politycy i komentatorzy z obozu anty-PiS tłukli nam do głów, że nie można walczyć z całym światem, że Polska potrzebuje partnerów. No i proszę: większość misji Sikorskiego na Białoruś, na Ukrainę czy do Rosji – to wspólne przedsięwzięcia unijne, a nasza dyplomacja grała pierwsze skrzypce przy ich kleceniu.
Sam minister też się pokazał z bardzo dobrej strony strony. Widać, że facet ma wyczucie: wie, gdzie trzeba grać miękko, a gdzie zagrać ostrzej. To sprawa orientacji, jakiej nie mają jego potencjalni następcy. Jestem przekonany, że majstersztykiem było doprowadzenie do lutowego porozumienia między Janukowyczem i ówczesną ukraińską opozycją. Bo jego skutkiem była likwidacja rządów Janukowycza.
W związku z takimi przemyśleniami z niepokojem patrzę na skutki nowej afery taśmowej. Rząd się sypie i nie da się tego odwrócić. Niestety grozi to wylaniem dziecka z kąpielą. Mówiąc otwarcie: nie chciałbym, żeby racjonalna polityka odpychania Rosji i pomagania Ukrainie została zastąpiona intensyfikacją śledztwa smoleńskiego pod kątem wykazania tezy zamachowej. Nie chciałbym też, by od jutra celem polskiej polityki było uwolnienie się od statusu "rosyjsko-niemieckiego kondominium" czy "województwa UE". Nie jest też najlepszym pomysłem opieranie polityki zagranicznej na "dyskusjach o przeszłości Angeli Merkel". Niestety, biorąc serio propagandę PiS, tego typu klimaty mogą nas teraz czekać...
Inne tematy w dziale Polityka