doku doku
102
BLOG

Podstawy nauki dla wojskowości

doku doku Polityka Obserwuj notkę 6

Podczas wielu dyskusji dotyczących wojny w obronie Ukrainy zauważyłem, że bardzo niski mamy poziom wyedukowania wojskowego. Wstyd to przyznać, ale pamiętam poziom wykładów prowadzonych przez Studium Wojskowe na 3 roku studiów w PRL (każdy student, nawet student psychologii musiał w tamtych czasach zaliczyć roczny wykład z Wojska) - oficerowie, którzy wykładali, byli prawie normalnie inteligentni i można było zadawać pytania, czasem dostawało się sensowną odpowiedź, a nawet czegoś się nauczyć na poziomie naukowym. Dzisiejsi oficerowie wydają się, jakby przez ostatnie 40 lat poziom edukacji wojskowej obniżył się. Wtedy oficerowie byli na poziomie studentów, dzisiaj są na poziomie chłopców z podstawówki.

Zacznę edukację od najważniejszego pojęcia, a nie od najprostszego, gdyż nauki wojskowe są specyficzne - nie jest ich celem rozwój nauki ani edukacja uczniów - ich celem jest wygranie wojny. Dlatego większość wiedzy można w wojsku wykuć, tylko najważniejsze kwestie trzeba rozumieć. A więc od razu rzucamy się na głęboką wodę (matematyka jest wykuta, fizyka - wykuta, psychologia - wykuta...). Najważniejszym pojęciem w wojskowości jest Morale. Jest najważniejsze dlatego, że jest czynnikiem najsilniej wpływającym na to, kto wygra wojnę. Morale to jest właśnie to, co zwykle decyduje o tym, która strona wygra wojnę.

Oto definicja wielkości o nazwie "Morale". Najpierw definiujemy pojęcie "morale oddziału":

"Morale oddziału" to liczba wskazująca maksymalny odsetek ludzi w oddziale walczącym, którzy są niezdolni do walki. M=100%*Z/L, gdzie:

Z jest skrótem od Zranieni lub Zabici. 

L jest skrótem od Liczby żołnierzy w oddziale przed rozpoczęciem walki.

Dlaczego w nauce o wojsku użyte jest akurat to słowo - "morale", które na pierwszy rzut oka nie kojarzy się z z niezdolnością do walki z powodu ran. Zranieni, nieprzytomni, zabici... jakie tu jest morale? Otóż słowo "morale" odnosi się do tych, którzy jeszcze nie są ranni i nadal walczą. Jeżeli oddział liczył 10 osób, padły 3 osoby, dowódca kazał pozostałym zanieść rannych do punktu opatrunkowego, więc cały oddział się wycofuje. Morale tego oddziału wynosi więc 20% - dwóch padło, ale walczyli nadal, padł trzeci - przestali walczyć. W innym oddziale padł jeden, a pozostali na jego widok zaczęli uciekać - ten oddział ma Morale równe 0%. Morale w wojsku definiuje się więc jako połączenie dwóch cech: odwagi i niewrażliwości na rany kolegów.

Jeżeli policzymy Morale dla każdego oddziału z wielu bitew i policzymy średnią z liczb M1, M2, ... to ta średnia pokaże, jakie jest morale armii. 

Wojskowi zauważyli pewne prawidłowości: Morale licznych oddziałów jest zwykle niższe niż oddziałów nielicznych. Morale obrońców jest zwykle wyższe niż agresorów. Pierwsza prawidłowość wynika z tego, że żołnierze tchórzliwi lubią grupować się w liczne oddziały. Druga prawidłowość jest bardziej złożona. Jednym z czynników podnoszących morale obrońców jest silna motywacja - najczęściej walczą oni w obronie dobra, jakim jest rodzina czy ojczyzna. Innym czynnikiem może być sytuacja operacyjna. Atakujący mają większą swobodę ruchu i mogą się wycofać w bezpiecznym kierunku, podczas gdy obrońcy często nie mają bezpiecznej drogu ucieczki. Oczywiście mogą się poddać, ale jednak przyjemniej jest uciec do swoich niż iść do niewoli.

Oczywiście nie zawsze Morale zwycięża. Pamiętam, jak w czasach PRL rosyjska propaganda i presja okupanta zmuszała nauczycieli do ośmieszania polskich żołnierzy, jakoby głupie Polaczki atakowały z szablami na koniach niemieckie czołgi. Podobnym absurdem ogłupiali Polaków w kwestii Powstania Warszawskiego, jakoby Powstańcy chcieli własnymi rękami pokonać armię niemiecką i wyzwolić Warszawę. Z punktu widzenia nauki wojskowej Rosjanie przedstawiali Polaków jako naród głupców, którzy wierzą, że samym Morale można pokonać wrogą armię. Prawda jest jednak taka, że atak z szablami na czołgi był po prostu bezczelnym kłamstwem rosyjskiej propagandy, a Powstanie miało na celu utworzenie przyczółków, aby ułatwić Armii Czerwonej wyzwolenie Warszawy. Rosjanie zdradzili Powstańców i nie skorzystali z przyczółków.

Jest oczywiste, że Morale, choć najważniejsze, nie wystarcza samo w sobie do wybrania wojny. Trzeba mieć czym niszczyć cele wroga. W dzisiejszych czasach oczywiście każda armia wyposażona jest w broń. Morale jest więc w tym sensie ważniejsze od broni, że skuteczna broń jest dzisiaj tania i łatwo dostępna - można ją nawet dostać za darmo lub na kredyt. Tanie drony i tradycyjne jeszcze tańsze ręczne wyrzutnie rakiet samonaprowadzających całkowicie wystarczają do niszczenia kosztownego sprzętu silniejszego wroga.

O wyższości Morale nad potęgą militarną wroga świadczy wynik wojny obronnej Afganistanu przeciwko ZSRR.  Afgańczycy podczas wojny z ZSRR nie mieli jeszcze dronów, mieli tylko ręcznie wyrzutnie rakiet (dostawali je za darmo od Amerykanów), ale to wystarczyło, aby zniszczyć atakującą armię rosyjską. Afgańczycy niszczyli każdy sprzęt, jakim Rosjanie wjechali lub wlecieli na teren Afganistanu. Jedna tania rakieta odpalona z ręki przez partyzanta - i jeden drogi czołg (helikopter, pojazd opancerzony) zniszczony, nawet samoloty zestrzeliwali - Afgańczycy nauczyli świat, jak pokonać wojska okupacyjne - po prostu wystarczy niszczyć drogi sprzęt okupanta, jaki znajdzie się w zasięgu wzroku obrońców.

Dzisiaj partyzanci dysponują też dronami, tak więc żadna armia okupacyjna nie powinna mieć szans. Jakim więc cudem Rosjanie utrzymują swoją armię okupacyjną na terytorium okupowanym?  Odpowiedź wydaje się oczywista - Ukraina nie ma dronów ani ręcznych wyrzutni rakiet. Innym teoretycznym wyjaśnieniem byłoby to, że wśród Ukraińców nie ma ludzi dostatecznie odważnych, aby wystrzelić rakietę w kierunku rosyjskiego czołgu. Ale to wydaje się niemożliwe, żeby w wielomilionowym narodzie nie było "kozaków" zdolnych do takich wyczynów. Afgańczycy robili to tak: dobierali się w pary, tak jak snajper z pomocnikiem, z tym, że zamiast karabinu mieli ręczną wyrzutnię rakiet i dwie rakiety, jako amunicję. Przyczajali się gdzieś, gdzie mógł w pobliżu przejeżdżać jakiś konwój lub przelatywać helikopter i cierpliwie czekali. Kiedy coś wartego zniszczenia pojawiało się w zasięgu wzroku, wystrzeliwali rakietę i wycofywali się w bezpieczne, zamaskowane miejsce, albo wycofywali się gdzieś dalej, jeśli mogli, i szukaj wiatru w polu. Zawsze znajdowali się chętni, żeby strzelać do Rosjan. Jestem pewien, że dzisiaj na Ukrainie też jest wielu chętnych.

Ktoś po prostu nie pozwala Ukraińcom walczyć i blokuje dostawy wyrzutni rakiet i dronów, żeby takie chętne "kozaki" nie mogły niszczyć rosyjskiego sprzętu. Ktoś ustawił linię frontu, żeby utrudnić "kozakom" atakowanie celów rosyjskich na terytorium okupowanym. Wygląda to tak, jakby linia frontu ustabilizowała się na granicy terytoriów zamieszkałych przez Rosjan i Ukraińców. To by wyjaśniało, dlaczego Ukraińcy nie mają partyzantów walczących na terenach okupowanych. Znalazłem dzisiaj informację "w rejonie miasta Kupiańsk, Rosjanie skoncentrowali zgrupowanie wojskowe", czyli wystawili się na niszczące ataki dronów i rakiet ukraińskich. Rosjanie walczą jeszcze głupiej niż podczas wojny w Afganistanie - wygląda to tak, jakby czuli się bezpieczni. W Afganistanie żaden Rosjanin nie czuł się bezpieczny. Armia ukraińska jest 10 razy liczniejsza niż armia afgańska, która biła Rosjan i ich wypędziła z Afganistanu.

 

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka