Przeczytałem coś bardzo niepokojącego, o czym wcześniej nie słyszałem. Ze zdumieniem przyjąłem informacje, że istnieją w Polsce środowiska, które chcą przysięgę małżeńską sprowadzić do rangi pustej obietnicy. Nazywa się to "rozwody pozasądowe". Idea jest taka, że małżeństwo może zostać zawarte przez pomyłkę lub dla kaprysu... a kiedy kaprys minie, niech małżonkowie mogą bez kłopotu się rozwieść...
A może o czymś nie wiem. Może chodzi o to, że status małżeństwa w niektórych sytuacjach jest korzystny... Może chodzi o jakieś dzielenie majątków między słupami? Wspólne opodatkowanie?
Czy ten pomysł ma coś wspólnego z pomysłem zmiany nazwy "małżeństwa" na "związek partnerski"? Związek partnerski nie będzie wymagał przysięgi - wystarczą podpisy pod umową partnerską. Może dlatego władza nie chce rejestracji konkubinatów... czeka aż ciemny lud oswoi się z ideami związków partnerskich i rozwodów pozasądowych - dostrzeże zalety w amoralności tych rozwiązań i wynikające z niej praktyczne korzyści.
Jako prawicowiec mam moralny obowiązek apelować o więcej prawości w Polsce. Widząc postępującą demoralizację Polaków pod rządami POPiSowej lewicy, apeluję o obronę małżeństwa i rodziny przed zamachami na fundamenty - na świętość małżeństwa i dobro dzieci. Apeluję:
Zatrzymajcie się! Pędzicie zbyt szybko. Zróbcie krok wstecz i spójrzcie na sprawy raz jeszcze. Wzmocnijcie teraz instytucję małżeństwa, zamiast ją osłabiać. Proponuję naprawienie prawa o małżeństwach, zamiast jego psucia - a konkretnie:
1. Podniesienie powagi przysięgi małżeńskiej poprzez likwidację możliwości rozwodu bez orzekania winy - rozwód za zgodą czy porozumieniem stron musi zawierać zgodę obydwu stron co do tego, kto jest winien rozpadu małżeństwa, czyli, mówiąc krótko: kto jest zdrajcą. Chodzi o to, żeby przed zawarciem małżeństwa, narzeczeni mogli sprawdzić, czy nie wpadli przypadkiem na osobę winną zdrady małżeńskiej. Aby wszystko było klarownie, wyjaśnię na przykładzie: ...
... ale najpierw dodatkowe prawo:
2. Wprowadzenie rejestracji narzeczeństwa na życzenie narzeczonych. Chodzi m.in. o uzyskanie przez narzeczonych dostępu o informacji tajnej, prywatnej - informacji inaczej niedostępnej - informacji o tym, czy druga strona nie jest winna zdrady małżeńskiej. I tylko o tym - nie może dopytywać o byłej małżonku narzeczone (tu zrobiłem ukłon w kierunku lewicy gramatycznej, np. pań minister - (dopełniacz liczby mnogiej od pani ministra)).
A teraz już przykład: Nowak i Kowalska zakochali się w sobie i chcą wziąć ślub. Idą do urzędu i rejestrują narzeczeństwo, zobowiązujące do utrzymania w tajemnicy prywatnych informacji o narzeczone. Kowalska dowiaduje się o Nowaku, że był on już 2 razy żonaty i w obydwu przypadkach zdradził swoją żonę, ale nie może się dowiedzieć, czy zdrada była obustronna. Nowak dowiaduje się o Kowalskiej, że była ona już trzy razy zamężna i trzy razy została zdradzona przez męża - dowiedział się, że rozwód był bez jej winy (więc oczywistym jest wniosek, że wina była za każdym razem po stronie mężów).
3. Wprowadzenie instytucji konkubinatu dla tych, którzy nie chcą składać przysięgi małżeńskiej. Szczegóły praw konkubinatu pozostawiam do doprecyzowania, np. możliwość wspólnego opodatkowania w przypadku posiadania dzieci (małżeństwo może rozliczać się wspólnie nawet bez dzieci)
Inne tematy w dziale Polityka