doku doku
74
BLOG

Wolność, Równość, Inwigilacja - rozwój czy upadek?

doku doku Technologie Obserwuj notkę 0

"Inwigilacja" powoli staje się słowem z przeszłości, jak woźnica czy tabakiera. Kamery są już praktycznie wszędzie. Niemal wszyscy noszą przy sobie z własnej woli lokalizatory. Coraz więcej ludzi z własnej inicjatywy uzupełnia te dane o własne relacje z miejsc, gdzie nie ma kamer - robią sobie filmiki intymne, relacjonują gdzie byli i co robili, i co myślą!... i podpisują się własnym nazwiskiem!. Dzisiaj młodzi ludzie już nawet nie odróżniają prywatności od samotności - czują się zdołowani, kiedy nikt ich nie śledzi i nie udostępnia intymnych danych na ich temat.

Kiedyś robiono filmy, których dramaturgia opiera się na ujawnieniu intymnych danych w sieci, jak to młody człowiek zostaje skompromitowany, traci przyjaciół, rodzina go szykanuje, że jej narobił wstydu... Dzisiaj coś takiego jest niemożliwe, młodzi ludzie celowo umieszczają takie filmiki, żeby zdobyć popularność wśród milionów takich jak oni - lubiących szokować, rozśmieszać, prowokować...

 I to jest trend nieodwracalny, gdyż jest on częścią szerszego trendu - trendu rozpowszechnia się możliwości. Możesz być dziennikarzem czy pisarzem, możesz być lubiany przez tysiące znajomych... Dawniej trzeba było być ładnym, miłym lub dowcipnym, żeby być lubianym - tylko mniejszość cieszyła się sławą "duszy towarzystwa", "jajarza", "dobrego kumpla"... Większość młodych ludzi spędzała czas z rodziną, na siłowni lub wkuwała... Musieli jakoś wypełniać czas, gdyż nie byli lubiani ani zapraszani. Niektórzy nieatrakcyjni zdołowani szukali towarzystwa w niższych sferach - woleli deklasację niż samotność.

 Dzisiaj takie słowa, jak deklasacja, stają się równie archaiczne, jak woźnica, czy inwigilacja. Wg XX-wiecznych kryteriów trzeba było się zdeklasować, żeby zdobyć popularność w socjalmediach. W XXI w. ludzie przestali odróżniać gwiazdy od celebrytów. Dla nas to przeciwieństwo jest tak oczywiste, jak to, że gwiazda mocno świeci, a celebryta mocno śmierdzi. Dzisiaj młodzi nie odróżniają tego, kto śmieci, o tego, kto świeci, ani od tego, kto śmierdzi... ważne żeby robił to mocno, a już jest popularny. Dawny symbol najpodlejszego zła, czyli Herostrates - człowiek, który spalił świątynię dla sławy - dzisiaj byłby wielkim celebrytą.

 Dzisiaj każdy może być lubiany i podziwiany przez wielkie towarzystwo ludzi podobnych do siebie... i coraz więcej ludzi to osiąga.

 Inwigilacja nie ma sensu - wszystkie dane są dostępne - młodzi ludzie nie chcą mieć tajemnic... a nawet jeśli mieliby taki kaprys, to jest po prostu niemożliwe. Są jak ryby, które mają kaprys, żeby być suche. Połowa ludzkości stała się już rybami - nie ma odwrotu... ale czy to jest rozwój czy upadek ludzkości?

Właściwe pytanie powinno brzmieć jednak inaczej - to była zmyłka, czyli zagadka. Dobrze postawione pytanie pozwala odgadnąć właściwą odpowiedź. Zamiast zagadki dostaniecie tym razem pytanie postawione właściwie:

Jak sprawić, aby totalna wolność, równość i inwigilacja podniosły ludzkość na wyższy poziom? Dla informatyka odpowiedź jest oczywista - mamy znaną najlepszą praktykę w IT: "zarządzaj uprawnieniami dostępu". Wystarczy zdefiniować kilka statusów. Dla każdego z nich zdefiniować kilka wartości. Dla każdej kombinacji tych wartości zdefiniować grupę uprawnień dostępu... Ale dla nieinformatyków trzeba napisać o tym coś więcej...

Zacznijmy od Równości. Dzisiaj nie trzeba być dziennikarzem z kamerzystą. Każdy komórkowiec dostatecznie wścibski może wejść w rolę dziennikarza. Nie trzeba być pisarzem, żeby być eseistą, wystarczy być blogerem. Nie trzeba być gwiazdą, żeby mieć popularność - wystarczy mieć konto w socjalmediach. Nie trzeba być podróżnikiem, żeby pisać relacje ze świata. Nie trzeba chodzić do kina, do teatru, na koncerty, do muzeów, galerii, na stadiony, do kasyna, na wyścigi... Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że nie podszywasz się pod kogoś innego i dzieci nie mają dostępu do treści dla nich szkodliwych, dawniej zwanych "niecenzuralnymi".

Teraz o Wolności. W tym kontekście najważniejszym aspektem Wolności jest Bezpieczeństwo. Każdy ma dostęp do wszystkiego i może zrobić, co chce, ale tylko pod warunkiem, że to jest bezpieczne. Nie ma wolności bez policji, bo nie ma Wolności bez Bezpieczeństwa. W totalnej Inwigilacji nie ma nic złego. pod warunkiem, że nie szkodzisz nikomu, wykorzystując pozyskane dane - nie zmieniasz cudzych danych, nie udostępniasz ich nikomu, kto mógłby mu zaszkodzić... ale możesz, jeśli masz takie uprawnienia, możesz wykorzystać je do obrony Wolności, czyli do walki z przestępcami, zgodnie z prawem regulującym zarządzanie uprawnieniami dostępu.

Teraz o Inwigilacji. Kamery i podsłuchy są już tak dobre, że techniki inwigilacyjne stały się powszechne i niemal wszechmocne. Można podglądać nawet to, czego nie widać, wystarczy analiza światła odbitego. W praktyce jest technicznie niemożliwe zabezpieczenie siebie i informacji o sobie przed inwigilacją. Egzekwowanie prawa odróżniającego inwigilację legalną od nielegalnej nie jest już możliwe. Tylko nośniki analogowe (takie jak tradycyjne fotografie, filmy czy nagrania magnetofonowe) mogą mieć ochronę prawną. I powinny. Zakaz inwigilacji analogowej powinien obowiązywać, ponieważ nośniki analogowe nie mogą być kontrolowane przez System Zarządzania Uprawnieniami Dostępu (SZUP).

I teraz już nawet dla laika powinno być jane, że totalna Inwigilacja jest dobra, ale pod warunkiem, że jest to inwigilacja cyfrowa, a nie analogowa. Każdy może zrobić komuś tradycyjną fotografię i komuś ją pokazać, albo jemu samemu, żeby go szantażować. Jednak nośnik cyfrowy wpada w SZUP i już jest bezpieczny - nie można go udostępnić ani użyć do szantażu. A jeśli zrobisz komuś zdjęcie cyfrowe poza siecią i pokażesz mu to zdjęcie offline, żeby go szantażować, to cię wyśmieje, ponieważ dla każdego będzie jasne, że człowiek chodzący po ludziach z laptopem offline, jest przestępcą - nikt nie zechce oglądać, co ma do pokazania... i od razu capnie go policja.

Podsumowując i upraszczając, tak wygląda lepszy świat: Totalna Inwigilacja, wszechobecny SZUP i zakaz kopiowania nośników analogowych na cyfrowe... a prawne regulacje (pozaSZUPowe) pozostają tylko w świecie analogowym.

A na zakończenie trzeba podkreślić, że SZUP jeszcze nie istnieje. Jest łatwy do zaprojektowania  ale trudny do wdrożenia. Łatwo byłoby go wdrożyć dla nowych danych, trafiających do sieci. Napisałeś nowego posta - SZUP automatycznie etykietuje go wg statusów, które sam potrafi mu nadać, a statusy, których nie potrafi wypełnić, musisz sam uzupełnić. Chcesz opublikować zdjęcie, też musisz pomóc SZUPowi je zaetykietować. Taki powinien być pierwszy etap wdrożenia. Drugi etap to wyszkolenie dobrej SI na potrzeby etykietowania starych danych. Im dłużej trwa pierwszy etap, tym lepiej potem SI zaetykietuje stare dane.

Oczywiście SZUP nie zastępuje istniejących systemów zarządzania uprawnieniami, ale skutkuje dodatkowymi zabezpieczeniami i restrykcjami.  Ubocznym efektem wdrożenia SZUP będzie ochrona danych kiepskich firm i instytucji, które teraz są łatwym celem dla przestępców. Np. wszystkie dane o wszystkich pacjentach stałyby się od razu bezpieczne, gdyż takie dane bardzo łatwo zaetykietować. Podobnie dane osobowe, dane podatników, klientów banków, dane wywiadowcze, dane wyborcze... dane wszystkich baz danych, które mają ściśle zdefiniowane zakresy tematyczne, od razu staną się lepiej zabezpieczone.

W ogólności SZUP może tylko poprawić bezpieczeństwo, a nie może zaszkodzić, gdyż każda etykieta ogranicza dostępność. Czasem, chociaż bardzo rzadko, będzie to puste ograniczenie, np. szkolna baza danych o nauczycielach, dostępna tylko dla nauczycieli i wybranych urzędników resortu oświaty, jeśli dostanie etykietę, "nie dla dzieci", to w praktyce będzie to puste zabezpieczenie, ale jeśli posty pisane w naszej salonowej blogowni, dostaną taką etykietę, to SZUP uratuje wiele dzieci przed tym, co tu wypisujemy

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie