Dorota Kania Dorota Kania
612
BLOG

Ulica, zagranica i… znowu ulica ( plus video)

Dorota Kania Dorota Kania Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Weekendowe protesty tzw. strajku przedsiębiorców pokazały, że w jednym szeregu stanęli Grzegorz Braun, Borys Budka i etatowi zadymiarze z panią Leokadią na czele, którzy z przedsiębiorcami nie mają nic wspólnego. Wnioski płynące z obserwacji tej hucpy sprowadzają się do jednego: rozhuśtać nastroje tak, by doprowadzić do zmiany władzy. Scenariusz jest ćwiczony od lat – w sieci bez trudu można znaleźć informacje o protestach „przedsiębiorców”, w których brali udział ramię w ramię Paweł Tanajno i wielokrotnie skazany recydywista Zbigniew Stonoga.

Na czele ubiegłotygodniowej zadymy stanął Paweł Tanajno, były działacz Platformy Obywatelskiej i Ruchu Palikota, obecnie kandydat na prezydenta. Nie trzeba być zbytnio przenikliwym, by zobaczyć, że robienie wokół siebie wrzawy to sposób na kampanię – jeżeli nie ma się solidnego programu, trzeba w inny sposób zwrócić na siebie uwagę.

Prawdziwe sojusze

W czasie trwania „strajku” pojawili się na nim politycy Konfederacji: Grzegorz Braun, Janusz Korwin-Mikke i kandydat na prezydenta Krzysztof Bosak. Grzegorz Braun awanturował się z policją, a innych zadymiarzy zrobił „swoimi asystentami społecznymi”.

Kandydat na prezydenta Paweł Tanajno był na tyle agresywny, że został zatrzymany przez policję. Kilka dni temu opinia publiczna mogła poznać go jako kandydata na prezydenta RP biorącego udział w telewizyjnej debacie. Wielokrotnie podkreślał wówczas, że „nie jest politykiem”, i krytycznie wypowiadał się o klasie politycznej.

Działania policji (przypomnijmy, że dwóch policjantów zostało rannych, a 60 osób zatrzymano) skrytykował Borys Budka. – Dzisiaj na naszych oczach państwo PiS znalazło kolejnego wroga: są to polscy przedsiębiorcy – stwierdził lider Platformy.

Ten „wróg”, o którym mówi Borys Budka, to m.in. Obywatele RP, którzy tym razem pojawili się jako „przedsiębiorcy” – babcia Leokadia i Arkadiusz Szczurek – nie tylko pojawiają się na każdej zadymie ulicznej, lecz także sami wywołują awantury.

Weekendowe wydarzenia pokazują, jak blisko jest do siebie Platformie Obywatelskiej i Konfederacji. Przypomnijmy, że w marcu br. podczas posiedzenia Sejmu, gdy Lewica nie zagłosowała tak samo jak PO, poseł Sławomir Nitras stwierdził: „Kiedy będziemy rządzili z Konfederacją, to my będziemy rządzili, a Konfederacja zajmie się wami”, o czym napisała na Twitterze rzeczniczka Lewicy Anna Maria Żukowska.

Z kolei Sławomir Neumann, były przewodniczący klubu parlamentarnego PO-KO i poseł Platformy Obywatelskiej, powiedział w Polsat News, że „można sobie wyobrazić zbudowanie rządu ratunku narodowego” wspólnie z Konfederacją.

Tanajno jak Lepper

Paweł Tanajno od wielu lat próbuje zaistnieć w polityce. Zaczynał od Platformy Obywatelskiej, później po drodze mu było z Ruchem Palikota, by po pewnym czasie związać się z Pawełem Kukizem, czyli Kukiz’15. W 2015 r., podobnie jak w tym roku, ubiegał się o fotel prezydenta z ramienia Demokracji Bezpośredniej.

– Wierzę w mądrość Polaków, którzy chcą referendów. Chcemy, aby to oni decydowali w miejsce polityków, wodzów. Nazywamy się progresywni – ani prawica, ani lewica. Paweł Kukiz żyje z ZAiKS, Janusz Korwin-Mikke (obydwaj startowali wówczas w wyborach prezydenckich – przyp. red.) żyje ze swoich nieruchomości. Oni nie wiedzą, jak żyją normalni ludzie. Ja chodzę do urzędów, publicznej służby zdrowia, wiem, jak się żyje zwykłym obywatelom. Jestem zwykłym obywatelem, nie jestem politykiem, rozumiem więc zwykłych obywateli. To jest ta różnica – mówił dziennikarzom Tanajno.

Już wtedy było jasne, w jaki elektorat celuje – chciał przejąć wyborców, którzy popierali Kukiza, narodowców, a w przeszłości głosowali na Andrzeja Leppera. Program wyborczy Tanajny jest oparty na populistycznych hasłach: zakończyć spory między partiami, które niszczą Polskę od środka i niszczą wizerunek na zewnątrz; pilnować konsensusu w sporach między partiami; zapewnić Polakom dobrobyt, niskie podatki i dużo wolności; zlikwidować patologie, jakie rozrosły się w naszej administracji od samorządowej po państwową; zwrócić obywatelom suwerenność zgodnie z art. 4 Konstytucji RP – czyli że władza zwierzchnia należy do narodu i to naród sprawuje faktycznie władzę.

Jak „naród” w pojęciu Tanajny i jego zwolenników ma sprawować władzę, przekonaliśmy się w miniony weekend – uliczna zadyma jako żywo przypominała burdy Samoobrony na ulicach Warszawy. Skojarzenie potęgowało to, że w awanturze brali udział ludzie, którzy etatowo zajmują się wszczynaniem awantur, a na co dzień koczują w skleconych przez siebie slumsach nieopodal Sejmu.

„Antysystemowcy”

Do strajku przedsiębiorców zagrzewali politycy opozycji oraz sprzyjające im media. „Opozycyjni” dziennikarze na swoich profilach na Twitterze relacjonowali zadymę, gorączkowe komentarze zamieszczali m.in. Tomasz Lis, Wojciech Czuchnowski i inni, polecali swoje wpisy. Nie przeszkadzało im zupełnie, czy są „od narodowców”, czy „od Michnika” – wspólny interes zmiany władzy ich połączył, podobnie jak „antysystemowych” polityków.

Wśród „antysystemowców” można znaleźć także Zbigniewa Stonogę, recydywistę, który razem z Pawłem Tanajną, Przemysławem Wiplerem i Januszem Palikotem protestowali przed Sejmem, paląc opony w 2014 r.

Protest, który odbył się teraz w Warszawie, jest kontynuacją protestu z początku kwietnia br. – wtedy też na luksusowych samochodach (audi, bmw, volvo) wisiały plakaty „nie płacę”. Obecny różnił się od poprzedniego poziomem agresji – nie miał nic wspólnego z „pokojową demonstracją”, jak wcześniej zapowiadali uczestnicy protestu na swoich profilach w mediach społecznościowych.

„Strajk” na bieżąco relacjonował Sputnik, polskojęzyczna tuba Kremla. „»Prewencyjnie«: protest przedsiębiorców w Warszawie zakończony zatrzymaniami”; „Protest przedsiębiorców w Warszawie: Nie mamy pieniędzy na chleb” – takimi tytułami były opatrzone artykuły na temat demonstracji.

Protestujący kolportowali teorie spiskowe m.in. o szkodliwości 5G. – Czy wiecie, co się działo w lasach, w naszych polskich lasach, kiedy nam zabroniono chodzić do parku, do lasów, wychodzić z domu? Zostały wystawione anteny 5G. Fizycy, medycy wypowiadają się na ten temat, co się dzieje, kiedy będą uruchomione anteny 5G. Ludzie mogą padać jak muchy. A co się wtedy zrobi? Powiedzą, że pandemia wróciła. A kiedy pandemia wróci, to co zrobią? Wprowadzą stan wyjątkowy. A co zrobią, jak wprowadzą stan wyjątkowy? Wbiją się każdemu do domu i zaszczepią każdego człowieka, kto nawet się na to nie godzi – mówiła jedna z uczestniczek protestu.

Zapewniała ponadto: – Przyszliśmy tutaj pokojowo. Jeżeli jest w nas gniew, bo straciliśmy pracę, straciliśmy chleb, pójdźmy ten gniew wyrzucić do lasu. A jeżeli w lesie zobaczycie antenę 5G, niech wasz rozum, niech wasze serce podpowie, co macie z tym zrobić. Tak jak zrobili Włosi!

„Pokojowy protest” wyglądał tak, że na policjantów poleciały butelki i petardy, doszło też do rękoczynów.


https://www.youtube.com/watch?v=iHm0qk3stDY&feature=youtu.be

Tekst ukazał się w Gazecie Polskiej Codziennie

Dziennikarka, pisarka ( "Resortowe dzieci" i nie tylko), scenarzystka, reżyser

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo